S‑500 Prometeusz. Szojgu zapowiedział dostawy dla rosyjskiej armii
Rosyjska armia jeszcze w tym roku zacznie otrzymywać najnowsze przeciwlotnicze systemy rakietowe S-500 Prometeusz. Taką deklarację złożył 23 kwietnia minister obrony Siergiej Szojgu. Moskwa twierdzi, że system jest dostępny w dwóch wersjach oraz że będzie w stanie wykrywać cele z odległości nawet 2 tys. km. Co wiadomo o Prometeuszu?
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
Świat po raz pierwszy usłyszał o S-500 w 2015 r., kiedy system znajdował się jeszcze w fazie projektowania. Już wtedy rosyjskie media zachwalały jego przyszłe możliwości. Seryjna produkcja systemu ruszyła w 2021 r., a według ukraińskiego serwisu Defence Express w tym samym roku pierwsze S-500 zostały rozmieszczone w obwodzie moskiewskim, gdzie miały pełnić służbę bojową. W połowie 2021 r. Rosjanie zamówili też 10 takich systemów. Ich pierwsze dostawy były zaplanowane na 2022 r., ale pojawiły się znaczne opóźnienia.
S-500 - nowa wunderwaffe Rosji?
S-500 Prometeusz to antybalistyczny i przeciwlotniczy system dalekiego zasięgu, postrzegany jako zaawansowane rozwinięcie systemu S-400. W porównaniu z poprzednim modelem broń została wzbogacona o komponenty niezbędne do przechwytywania pocisków balistycznych i hipersonicznych.
Rosjanie przedstawiają go w samych superlatywach, a niedawny test, który odbył się 22 lutego 2024 r., miał ich zdaniem udowodnić jego skuteczność. Jak podawało wówczas rosyjskie ministerstwo obrony, S-500 rozmieszczony na poligonie testowym Chizha skutecznie przechwycił międzykontynentalny pocisk balistyczny R-29RMU2 Siniewa, wystrzelony z atomowego okrętu podwodnego Tuła, znajdującego się na Morzu Łaptiewów.
Z dostępnych informacji wynika, że system produkowany przez rosyjski koncern Ałmaz-Antiej dostępny jest w dwóch wersjach. Pierwsza z nich obejmuje system rakiet przeciwlotniczych dalekiego zasięgu, a druga kompleks obrony przeciwrakietowej. Jego zadaniem jest zwalczanie szerokiej gamy zagrożeń, które stwarzają dostępne współcześnie, ale też przyszłe technologie lotnicze i kosmiczne. Serwis EurAsian Times zaznacza, że system S-500 najprawdopodobniej "będzie w stanie przeciwstawić się samolotom piątej generacji (należą do nich m.in. amerykańskie F-35 - red.), satelitom na niskiej orbicie i całemu spektrum zagrożeń rakietowych".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: ROBOROCK S8 MaxV Ultra - test
Wielkie nadzieje Moskwy
Według Rosjan Prometeusz jest w stanie niszczyć cele powietrzne w zasięgu do 600 km i lecące na wysokości do nawet 200 km. Ma też atakować jednocześnie do 10 celów. Serwis Army Recognition zwraca uwagę, że jego czas reakcji będzie wynosił od ok. trzech do czterech sekund, czyli znacznie krócej niż w przypadku S-400, gdzie czas ten wynosi od dziewięciu do dziesięciu sekund. System ma wystrzeliwać różne typy rakiet dostosowanych do konkretnych zagrożeń i wymagań operacyjnych, w tym rakiety 40N6M oraz rakiety typu 77N6-N.
Ważnym elementem S-500 będzie zaawansowany kompleks radarowy, który - według EurAsian Times - składa się z czterech pojazdów na baterię. Obejmują one radar do wykrywania w paśmie S 91N6E(M), radar do wykrywania w paśmie C 96L6-TsP, radar 76T6 i radar do wykrywania rakiet przeciwbalistycznych 77T6. Dzięki nim Prometeusz ma mieć zaawansowane możliwości wykrywania celów balistycznych (mówi się nawet o zasięgu 2 tys. km, co oznacza, że może objąć całą Ukrainę) i powietrznych (w tym wypadku zasięg ma wynosić 800 km).
Zdaniem Rosjan tylko S-500 może przechwycić pociski hipersoniczne Ch-47M2 Kindżał. Ministerstwo Obrony Ukrainy ma jednak zupełnie inne zdanie na ten temat, gdyż obrońcy kilkukrotnie donosili już, że udało im się zestrzelić "nieuchwytne" Kindżały. Przykładowo, na początku maja 2023 r. Ołeksij Reznikow poinformował o zestrzeleniu sześciu pocisków hipersonicznych Ch-47M2 Kindżał. Ukraińcy mieli użyć w tym celu systemu Patriot, który wystrzelił wiele pocisków pod różnymi kątami.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski