Początek wyścigu o kontrakt na budowę następcy Nansenów
W ubiegłym roku norweski resort obrony ogłosił zaskakujące plany pozyskania następcy fregat rakietowych typu Fridtjof Nansen, mimo że najmłodsza jednostka ma za sobą jedynie trzynaście lat służby. Marynarka wojenna zarekomendowała, żeby nowe jednostki powstały w kooperacji z partnerem zagranicznym. Wprawdzie nie rozpoczęto jeszcze postępowania w tej sprawie, jednak nie stanowiło to żadnej przeszkody dla koncernów stoczniowych.
Przedwczesne pożegnanie Nansenów
Wszystkie fregaty typu Fridtjof Nansen powstały w Hiszpanii, w stoczni Navantii, która stworzyła projekt norweskich jednostek na bazie swojego typu Álvaro de Bazán. Okręt wiodący zwodowano w 2004 roku i przyjęto do służby w kwietniu 2006. Kolejne okręty – Roald Amundsen, Otto Sverdrup, Helge Ingstad i Thor Heyerdahl – podnosiły banderę w latach 2007–2011.
Z pięciu fregat w służbie pozostają cztery. KNM Helge Ingstad zatonął w 2018 roku po kolizji ze zbiornikowcem. Chęć wycofania ze służby tak młodych okrętów z jednej strony faktycznie może dziwić, ale z drugiej – po utracie jednego z okrętów dowództwo floty utraciło zaufanie do hiszpańskiego projektu.
Wczesne doniesienia wskazywały na wadę projektową jednostek. Wprawdzie jako przyczynę zatonięcia okrętu w oficjalnym raporcie wskazano złe działanie zespołów awaryjnych i słabe wyszkolenie załogi, jednak Navantia przyznała, iż uszkodzenia feralnej fregaty przekroczyły założenia wytrzymałościowe projektu. Dodatkowo koszty eksploatacji Nansenów przerosły oczekiwania i założenia dowództwa.
W kwietniu wraz z publikacją strategii rozwoju sił zbrojnych w perspektywie do 2036 roku zatwierdzono plan pozyskania od pięciu do sześciu nowych fregat. Wprowadzenie do służby pierwszej jednostki mogłoby nastąpić nawet w 2029 roku, jednak naszym zdaniem nie jest to termin realny. Jeśli pierwszy okręt miałby zostać dostarczony za niecałe pięć lat, umowa musiałaby zostać zawarta maksymalnie w czasie najbliższego roku, góra dwóch lat. Wydaje się to mało prawdopodobne.
Według pojawiających się w lokalnej prasie informacji prowadzone są rozmowy z aż jedenastoma podmiotami z branży stoczniowej. Ostatecznie lista ma ulec skróceniu do trzech lub czterech oferentów. W tej chwili najpoważniej rozważane są oferty włosko-amerykańska, brytyjska oraz francuska. Według resortu obrony koszt pozyskania nowych fregat wraz z uzbrojeniem i infrastrukturą może wynieść nawet 100 miliardów koron (około 57 miliardów złotych).
Fincantieri kusi poprzez "pośrednika"
Dziennik Aftenposten informuje, że stocznia Vard Søviknes z Tomrefjordu, której właścicielem jest włoski koncern Fincantieri, przedstawiła resortowi obrony propozycję projekt fregat FREMM w zmodyfikowanej odmianie Constellation budowanej na potrzeby amerykańskiej marynarki wojennej.
Co jeszcze bardziej interesujące, według Ronny’ego Langseta, dyrektora stoczni Vard, budowa okrętów mogłaby odbywać się w Norwegii. Informacja ta stanowi jeszcze większe zaskoczenie niż ta o przedwczesnym wycofaniu Nansenów. Norwedzy nie mają doświadczenia w budowie dużych i skomplikowanych okrętów, takich jak fregaty. Przedsięwzięcie wiąże się z koniecznością budowy potrzebnej infrastruktury prawie że od zera.
W przeszłości budowę dużej części głównych okrętów bojowych i pomocniczych zlecano zagranicznym stoczniom. Mowa tutaj nie tylko o Nansenach czy opisywanych przez nas wczoraj okrętach podwodnych typu Ula. Budowę okrętu zaopatrzeniowego Maud zlecono koreańskiej stoczni, zaś szczecińska Gryfia zbudowała stosunkowo proste jednostki – przybrzeżne patrolowce typu Reine.
Postawienie na amerykańskie fregaty można odbierać za naturalną kolej rzeczy. Lwia część systemów walki – sensorów i uzbrojenia – zamontowanych na Nansenach pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Według norweskiej prasy dużą rolę w tym wypadku grają powiązania sojusznicze i pozytywne doświadczenia z eksploatacji amerykańskich systemów.
Budową pomniejszonych fregat typu Constellation zainteresowani są Grecy. Z drugiej strony program notuje poważne opóźnienia i zmaga się z problemami, dotyczącymi między innymi wzrostu masy, co z kolei przekłada się na ograniczoną żywotność siłowni i zmniejszenie prędkości. Opisywaliśmy to szerzej w poprzednim artykule.
Do gry wchodzą Brytyjczycy…
Przetarg kusi również stoczniowych potentatów z Europy. BAE System we współpracy z brytyjskim resortem obrony zaproponowało Norwegom fregaty rakietowe typu 26. Pierwsze doniesienia na ten temat pojawiły się w kwietniu, ale informacji na temat oferty wciąż jest mało. Według norweskich mediów oferta BAE System plasuje się wysoko na liście kandydatów. Brytyjczycy rzekomo byliby skłonni odstąpić jeden z okrętów budowanych dla Royal Navy, aby przyśpieszyć terminy dostaw.
Termin dostarczenia pozostałych czterech okrętów byłby jednak odległy. Pierwsze trzy fregaty typu 26 będące w najbardziej zaawansowanej fazie budowy mają trafić do Royal Navy w latach 2027–2030. Kolejne – dopiero w przyszłej dekadzie. Zresztą podobny termin dotyczy fregat budowanych dla US Navy. Pierwszy okręt zostanie dostarczony dopiero w 2029 lub 2030 roku.
W ostatnim czasie brytyjski resort obrony poinformował o zintensyfikowaniu wysiłków mających na celu znalezienie kolejnych odbiorców zagranicznych dla innego typu fregat. Mowa oczywiście o typie 31 (Arrowhead 140). Na ten moment powstanie pięć okrętów dla brytyjskiej floty, trzy dla polskiej, a dwie jednostki otrzyma Indonezja.
Brytyjczycy mogą przedstawić Norwegom ofertę kupna lżejszych, chociaż dysponujących dużym potencjałem, jednostek, zwłaszcza że ich producent, koncern Babcock, pracuje nad pomniejszeniem załóg i zwiększonym poziomem zautomatyzowania. Dodatkowo spółka ma doświadczenie w lokowaniu produkcji jednostek za granicą – polskie i indonezyjskie okręty powstają w lokalnych stoczniach. Z drugiej strony licencyjne odmiany jednostek typu 26 budowane są w Australii (fregaty typ Hunter) i Kanadzie (niszczyciele typ River).
Prosimy o uwagę.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1600 złotych miesięcznie. Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na taki wydatek, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują.
Konfliktom nie grozi zamknięcie, jeśli jednak nie dopniemy budżetu tą drogą, będziemy musieli na pewien czas przywrócić reklamy Google, aby dopiąć budżet.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
…a Francuzi nie chcą być gorsi
Okazję do zdobycia kontraktu zwietrzyła też francuska Naval Group. Delegacja handlowców udała się w lipcu do Norwegii. Na stole znaleźć się miała oferta na fregaty rakietowe typu FDI (Frégate de defense et d’intervention) – komercyjnie promowanych jako typ Belh@rra. Pięć jednostek budowanych jest dla francuskiej floty, zaś trzy – dla Greków. Dodatkowo Ateny prowadzą negocjacje w sprawie czwartego okrętu.
Według pojawiających się w mediach informacji Francuzi przyjąć mieli taktykę pokazującą konkurentów w złym świetle. I do pewnego stopnia mieli w tym rację. Fregaty FDI wydają najbliżej wejścia do służby spośród wszystkich tych projektów. Pierwszy okręt dla Marine nationale ma wejść do służby na przełomie 2024 i 2025 roku, zaś okręt dla Greków – na początku 2025 roku. W porównaniu z problemami typów Constellation i 26, zwłaszcza w kontekście jednostek kanadyjskich i australijskich, program FDI zdaje się przebiegać bez zarzutu i w ekspresowym tempie. Francuzi zapewniać mieli Norwegów o szybkim terminie realizacji ewentualnego zamówienia.
Wszystkie fregaty FDI powstają jednak we Francji, a chęć kooperacji Norwegii w projekcie może zachwiać harmonogramem projektu. Norweska prasa uważa jednak, iż oferta francuska nie ma mocnej pozycji negocjacyjnej wśród Norwegów, którzy uważają, że uzbrojenie należy pozyskiwać od najbliższych sojuszników. Należy dodać, że pod uwagę brane są też niemieckie fregaty F126/F127, belgijsko-holenderskie ASWF (Anti-Submarine Warfare Frigate) oraz hiszpańskie jednostki typu F110.
Pamiętajmy jednak, iż postępowanie w zasadzie nawet się nie rozpoczęło, a rywalizacja między spółkami zawsze była zacięta (przypomnijmy sobie naszego "Miecznika"). Skromna ilość dostępnych informacji nie ułatwia oceny sytuacji, więc na ten moment należy cierpliwie wyczekiwać zarówno oficjalnych ruchów ze strony Norwegów, jak i szczegółowych ofert ze strony zainteresowanych stoczni.
Autor: Szymon Rutkowski