Rosyjskie drony nad terytorium Polski. Mamy broń do walki z nimi
Do walki z rosyjskimi dronami, które wleciały nad terytorium Polski, ruszyły F-16 i sojusznicze F-35. Myśliwce z pociskami powietrze-powietrze to skuteczna broń w walce z bezzałogowcami, ale w dłuższej perspektywie dość kosztowna. Jaka broń pozwala na efektywne, a zarazem ekonomiczne zwalczanie rosyjskich szachidów i gerber?
Skala użycia dronów podczas walk w Ukrainie pokazuje, jak ważne jest posiadanie broni, która pozwala skutecznie, a zarazem niskim kosztem, zwalczać to zagrożenie. Zestrzelenie kilku czy kilkunastu rosyjskich dronów - jak 10 września - od strony ekonomii walki nie stanowi wielkiego wyzwania. Przy niewielkiej skali prowokacji czy ataku można użyć wszelkich dostępnych środków, z pociskami powietrze-powietrze średniego (jak AIM-120 AMRAAM) czy krótkiego (jak AIM-9 Sidewinder) zasięgu włącznie.
Problem staje się większy, gdy w ataku, obok pocisków balistycznych czy manewrujących, biorą udział setki dronów i wabików, jak w nalocie na Ukrainę z 6 na 7 września. To atak saturacyjny – ma on na celu użycie takiej liczby środków napadu powietrznego, aby system obrony, nawet bardzo nowoczesny i skuteczny, nie był w stanie zwalczać wszystkich jednocześnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doświadczanie wydarzeń muzycznych w XXI w. | Historie Jutra
Masowe zastosowanie dronów i wabików (prawdopodobnie to jeden z nich, rosyjska Gerbera, spadł w Polsce we wsi Majdan-Sielec w woj. lubelskim), ale również trudnych do zestrzelenia pocisków balistycznych zmusza obronę do prowadzenia selekcji.
Ekonomia walki
Najbardziej wyrafinowane, a tym samym drogie i mniej liczne efektory – jak kosztujące 4-6 mln dol. pociski PAC-3 MSE systemu Patriot – przeznaczone są do zwalczania trudnych, wymagających celów, jak pociski balistyczne czy samoloty. Czym w takich okolicznościach niszczyć cele mniej wyrafinowane techniczne, które - choć stanowią mniejsze zagrożenie - także są niebezpieczne?
Odpowiedź na to pytanie dała m.in. wojna w Ukrainie, gdzie frontowa praktyka pokazała, jakie rozwiązania są skuteczne w specyficznych warunkach tego konfliktu. Choć nie oznacza to konieczności automatycznego kopiowania ukraińskich wzorców, pokazuje zarazem, jaka broń sprawdza się w przypadku długotrwałego konfliktu, gdzie obok skuteczności broni szczególnego znaczenia nabiera ekonomia walki (ekonomia sił).
System Pilica i Pilica+
Jak – w kontekście ukraińskich doświadczeń – zwalczać fale rosyjskich szachidów i gerber? Obok kluczowych w takich warunkach systemów walki radioelektronicznej, jednym z systemów, które nadają się do tego celu, jest polska Pilica/Pilica+ (przeciwlotniczy system rakietowo-artyleryjski, PSR-A Pilica). To dolna warstwa polskiego systemu obrony przeciwlotniczej.
Pilicę tworzą zestawy ZUR-23-2SP, czyli podwójnie sprzężone armaty 23 mm, uzupełnione przez wyrzutnie przeciwlotniczych pocisków Grom/Piorun, wyposażone w głowicę optoelektroniczną, system kierowania ogniem i możliwość zdalnej, jednoczesnej obsługi wielu zestawów.
W podstawowej konfiguracji zasięg Pilicy to ok. 3 km dla armat i 6,5 km dla pocisków Piorun. Zdolności te radykalnie wzrastają po uzupełnieniu Pilicy o radar Bystra, pociski CAMM o zasięgu ok. 25 km, a także antydronowe systemy walki radioelektronicznej.
Pociski CAMM i CAMM-ER (zasięg ok. 40 km) są także efektorami systemu Narew, czyli środkowej warstwy polskiej obrony - wpiętej w system IBCS i stanowiącej uzupełnienie Wisły (system Patriot), czyli górnej warstwy polskiej obrony przeciwlotniczej. Użycie tej ostatniej do zwalczania lecących wyżej, prostych bezzałogowców - choć teoretycznie możliwe - byłoby jednak "strzelaniem z armaty do wróbla", całkowicie nieefektywnym ekonomicznie.
Właśnie dlatego "mózgiem" polskiej obrony będzie system IBCS. To najnowocześniejsze rozwiązanie tego typu na świecie, integrujące różne sensory i efektory. Dzięki temu rozwiązaniu polska obrona przeciwlotnicza będzie w stanie skutecznie selekcjonować cele, używając do ich zwalczania optymalnych - także pod względem ceny - środków.
Mobilny Poprad, czyli Pioruny na terenowym podwoziu
Obok systemu artyleryjsko-rakietowego Pilica, Polska dysponuje także mobilnym, umieszczonym na terenowych podwoziach systemem rakietowym Poprad (samobieżny przeciwlotniczy zestaw rakietowy – SPZR Poprad).
To poczwórna wyrzutnia pocisków przeciwlotniczych Piorun umieszczona na podwoziu Żubr-P i wyposażona we własne sensory elektrooptyczne (kamery połączone z dalmierzem), co – poza działaniem pod kontrolą zautomatyzowanego centrum kierowania obroną przeciwlotniczą – pozwala na samodzielne poszukiwanie i zwalczanie celów.
Przyszłe systemy artyleryjskie
Wojsko zamówiło także opracowane przez gdyńską firmę APS S.A. (Advanced Protection Systems) systemy SKYctrl. To rozwiązanie łączące zdolności do wykrywania, klasyfikowania i niszczenia dronów w jednym mobilny, kontenerowym zestawie.
Przykładem wdrożenia tego rozwiązania jest opracowany przez APS we współpracy z Brytyjczykami MSI-DS Terrahawk Paladin, przeznaczony dla Ukrainy. To umieszczony na jednej, przewoźnej platformie radarowy i optoelektroniczny system wykrywania dronów, jammer (zagłuszarka) i armata MK44 Bushmaster kalibru 30 mm, a także system dowodzenia i kierowania CyView C2.
Obok broni już wdrożonej do służby lub planowanej do wdrożenia przez polskie wojsko, polski przemysł opracował także inne systemy antydronowe. Ich przykładem jest słynny "potwór z Tarnowa", czyli rozwijany przez Zakłady Mechaniczne Tarnów karabin maszynowy WLKM 12,7. To 4-lufowa broń systemu Gatlinga, która może wystrzeliwać nawet 3,6 tys. pocisków na minutę.
Za naprowadzanie broni na cel odpowiada głowica optoelektroniczna i – opcjonalnie – radar, co pozwala na zwalczanie celów powietrznych na dystansie, w zależności od warunków, od 900 m do dwóch km. Jak opisuje dziennikarz Wirtualnej Polski Przemysław Juraszek, w najnowszym wariancie, prezentowanym podczas MSPO 2025, tarnowski "potwór" został pokazany w wersji mobilnej, umieszczony na bezzałogowym łaziku PIAP HUNTeR.
Samoloty w roli łowców dronów
Do zestrzelania rosyjskich bezzałogowców 10 września zostały wysłane samoloty F-16 i F-35. To skuteczna, ale – w przypadku wykorzystania pocisków powietrze-powietrze – kosztowna metoda zwalczania zagrożenia. Alternatywą jest niszczenie bezzałogowców za pomocą działka pokładowego, które oznacza wystawianie cennych samolotów i życia pilotów na - nie zawsze uzasadnione - ryzyko. Dowodem na to jest m.in. utrata przez Ukrainę jednego z F-16 właśnie podczas wykonywania zadania tego typu.
Istnieje jednak rozwiązanie, które zmienia F-16 w prawdziwego łowcę dronów. Są nim pociski APKWS (Advanced Precision Kill Weapon System), czyli tanie, masowo produkowane, niekierowane pociski Hydra 70, które zostały doposażone w laserowy układ naprowadzania opracowany przez koncern BAE Systems.
To rozwiązanie zmieniające proste pociski w niskokosztową broń precyzyjną - cena zmodernizowanego pocisku nie przekracza 30 tys. dol., gdy pocisk AIM-9 Sidewinder kosztuje ok. 400 tys., a AIM-120 AMRAAM ponad milion dolarów. Co więcej, pociski APKWS są małe i lekkie, a w przeznaczonym dla nich zasobniku LAU-131/A mieści się siedem sztuk.
Zasobniki są montowane po trzy na jednym węźle podwieszeń, a udostępnione przez amerykańskie siły powietrzne zdjęcia pokazują F-16 przenoszące - obok innego uzbrojenia – sześć zasobników, czyli 42 pociski APKWS II. W konfiguracji "antydronowej" liczba przenoszonych pocisków tego typu może być znacznie większa.
Co istotne, pociski APKWS mogą być stosowane także w wariancie lądowym (jak w zestawach VAMPIRE - Vehicle-Agnostic Modular Palletized ISR Rocket Equipment - w Ukrainie), a także integrowane z różnymi platformami. Czechy kupiły tę broń dla swoich śmigłowców AH-1Z Viper, Amerykanie pokazali wyposażone w APKWS F-15, a Liban uzbroił w nie swoje lekkie, tłokowe samoloty szturmowe A-29 Super Tucano.
Także Polska – obok F-16 – dysponuje innymi maszynami, które potencjalnie mogą zostać zintegrowana z pociskami APKWS, czyli samolotami FA-50GF. Jako platformę, która w przyszłości może służyć do zwalczania bezzałogowców, Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz wskazał także kupione przez Polskę śmigłowce AH-64E Guardian.
Ukraińska improwizacja
Warto zauważyć, że Ukraińcy do zwalczania dronów - obok systemów naziemnych, a także bojowych samolotów czy śmigłowców - używają również maszyn zaprojektowanych do zupełnie innych zadań, jak samolot Jak-52.
Stary samolot sprawdził się w roli łowcy dronów dzięki dwuosobowej załodze - obok pilota w kabinie miejsce zajmuje strzelec uzbrojony w karabinek AK i strzelbę, co pozwala na atakowanie w powietrzu rosyjskich bezzałogowców.
Podobnym rozwiązaniem okazało się zintegrowanie starego samolotu rolniczego Zlin Z-37T Agro Turbo z pociskami Wympieł R-73, co pozwoliło na zwalczanie dronów z dystansu wielu kilometrów.
Antydronowa Tarcza Wschód
Tego typu rozwiązania - choć bywają skuteczne - są zarazem przykładem wymuszonej okolicznościami improwizacji i desperacji obrońców, którzy muszą bronić swojego kraju sprzętem doraźnie przystosowanym do nowych zadań.
Jeśli chodzi o zdolności budowane w ramach Tarczy Wschód, to przede wszystkim systemy antydronowe, antydronowe i jeszcze raz antydronowe. Taktyczne systemy do zwalczania, wręcz postawienia pewnej bariery elektromagnetycznej, która ma uniemożliwić przenikanie zarówno dronów rozpoznawczych, jak i dronów o charakterze uderzeniowym.
Powtarzające się rosyjskie prowokacje i incydenty z udziałam bezzałogowców pokazują, jak pilną kwestią jest zbudowanie przez Polskę zintegrowanego, skutecznego systemu obrony przeciwlotniczej, zdolności zwalczania bezzałogowców i rozbudowa Tarczy Wschód. Obok różnego rodzaju naziemnych przeszkód czy umocnień jej filarem – zgodnie z deklaracjami gen. Wiesława Kukuły - mają być właśnie systemy antydronowe.