Problemy ze sprzętem Rosjan. Cuda techniki, które zawiodły podczas wojny w Ukrainie
Wojna w Ukrainie okazała się dla Rosji wielkim problemem nie tylko z powodu ponoszonych strat. Nowoczesne pole walki zweryfikowało także skuteczność sprzętu, który – do tej pory – był oceniany wysoko, a poza rosyjską armią znajdował także odbiorców zagranicznych. Oto cuda rosyjskiej techniki, które całkowicie zawiodły.
Samolot uderzeniowy Su-34
Rozwój tej konstrukcji trwał bardzo długo. Zaprojektowany w latach 80. samolot został oblatany w 1990 roku, ale wejście do służby w rosyjskim lotnictwie nastąpiło dopiero 24 lata później – po usunięciu wykrytych usterek i dopracowaniu konstrukcji, a także dostosowaniu jej do zmieniających się w czasie wymagań technicznych.
Choć z uwagi na upływ czasu Su-34 koncepcyjnie się zestarzał (współcześnie jego rolę pełnią nowoczesne samoloty wielozadaniowe), jego możliwości oceniane były, nie tylko przez Rosjan, bardzo wysoko.
Pod względem funkcji jest zbliżony do amerykańskiego F-15E, z nieco większym naciskiem na rolę uderzeniową. Teoretycznie Su-34 powinien zastąpić starsze Su-24 i Tu-22M, jednak niewielkie zamówienia nie pozwoliły na pełne zastąpienie starszych maszyn nową generacją samolotów.
Konstrukcja samolotu jest głęboką modyfikacją myśliwca przewagi powietrznej, Su-27. Do charakterystycznej sylwetki "Flankera" konstruktorzy dodali canardy (małe, dodatkowe skrzydełka z przodu), a przód kadłuba został przebudowany tak, by zmieścić dużą kabinę, obudowaną tytanowym opancerzeniem.
Fotele członków załogi umieszczono obok siebie, a wewnątrz jest tyle miejsca, aby podczas lotu jeden z pilotów mógł stanąć prawie wyprostowany albo położyć się. Mitami obrosła za to rzekoma obecność toalety i kuchenki – w rzeczywistości ich rolę pełnią pojemniki na mocz i miejsce na termos.
Charakterystyczną cechą Su-34 jest "żądło", czyli bardzo duża owiewka z tyłu kadłuba, mieszcząca jeden z radarów. Samolot – teoretycznie – może prowadzić misje uderzeniowe, rozpoznawcze i WRE w warunkach silnego przeciwdziałania przeciwnika, a do tego zachowuje możliwość prowadzenia walk powietrznych.
Mimo tego samolot uległ ukraińskiej obronie powietrznej. Do chwili pisania tego tekstu Rosjanie stracili w Ukrainie co najmniej cztery Su-34, a trudne do zweryfikowania doniesienia zwiększają tę liczbę do sześciu maszyn.
Czołgowe systemy obrony aktywnej
Jak zwiększyć szanse czołgu na przetrwanie bez konieczności zwiększania masy i objętości pancerza? Jednym z rozwiązań jest system aktywnej obrony, który niszczy nadlatujące pociski (hard kill) albo w różny sposób uniemożliwia im trafienie w cel (soft kill).
Prace nad takim rozwiązaniem prowadzono w Związku Radzieckim już w latach 40. XX wieku, jednak rozwiązania o potwierdzonej skuteczności powstały znacznie później. Jednym z nich jest opracowany w latach 70. system obrony aktywnej Drozd.
Pozwala on na wykrywanie i niszczenie pocisków poruszających się z prędkością do 700 m/s, czyli – w praktyce – przeciwpancernych pocisków kierowanych i granatów z granatników przeciwpancernych.
Do niszczenia nadlatujących pocisków służą kontrpociski 107 mm, umieszczone w zasobnikach po obu stronach wieży, które wybuchają, eksplozją niszcząc zbliżające się zagrożenie. Wadą systemu – poza niską prędkością neutralizowanych pocisków – jest niewielki kąt działania, szacowany na około 60 stopni od osi pojazdu.
Drozd jest starym systemem – przez kilkadziesiąt lat doczekał się następców, jak system aktywnej obrony Arena czy Afganit, a także dodatkowych systemów soft kill, jak choćby Sztora. Warto podkreślić, że poważnym problemem, zwłaszcza w przypadku starszych systemów obrony, jest oddziaływanie na otoczenie czołgu.
Drozd, choć teoretycznie może ochronić sam czołg przed zniszczeniem, jest zabójczy dla przebywających w pobliżu, własnych żołnierzy. To właśnie brak aktywacji – obok trywialnej awarii czy niekompletności systemu – może tłumaczyć jego nieskuteczność.
Uwagę zwraca również bardzo rzadkie stosowanie aktywnej obrony przez Rosjan. Sprzęt często pokazywano na paradach wojskowych czy różnego rodzaju targach jest przedstawiany jako bardzo skuteczne zabezpieczenie czołgów.
Tymczasem na pojazdach zniszczonych w Ukrainie jest rzadkością. Gdy w końcu sfotografowano jeden zniszczony T-80 ze starym Drozdem, informacja o tym obiegła światowe media.
Systemy aktywnej obrony są stosowane przez Rosjan w Ukrainie bardzo rzadko. W teorii miały zrewolucjonizować pole walki, jednak praktyka jest taka, że niemal wcale się na nim nie pojawiają.
Samobieżny system przeciwlotniczy Pancyr-S1
Charakterystyczną cechą rosyjskiej koncepcji użycia wojsk pancernych i zmechanizowanych są mobilne systemy przeciwlotnicze, zdolne do towarzyszenia nacierającym oddziałom i zapewniania im w ruchu osłony przed samolotami czy dronami przeciwnika.
Rozwój tej kategorii sprzętu został na Zachodzie ograniczony na rzecz wywalczania panowania w powietrzu. Rosjanie konsekwentnie, od lat 60., rozwijają kolejne, coraz bardziej zaawansowane konstrukcje tego typu (także w roli mobilnej osłony dla systemów przeciwlotniczych dalekiego zasięgu).
Zwieńczeniem długiej linii takich zestawów, zapoczątkowanej przez ZSU-23-4 Szyłka, jest opracowany w latach 90. i wdrożony do służby w 2012 roku Pancyr-S1. To kompletny, autonomiczny system przeciwlotniczy, umieszczony na jednym podwoziu.
Pancyr jest uzbrojony w dwie dwulufowe, 30-mm armaty przeciwlotnicze 2A38M i 12 przeciwlotniczych pocisków 57E6. Dane dla nich zapewnia zestaw sensorów w postaci radarów i głowicy optoelektronicznej, a nad wszystkim panuje system kierowania ogniem, pozwalający na jednoczesne zwalczanie do czterech celów.
Ciekawą cechą systemu jest wiele trybów pracy. Pancyr może działać autonomicznie, ale także współdziałać – w różny sposób – z innymi zestawami, wymieniając się z nimi danymi czy współdzieląc wykryte cele, jak również otrzymując polecenia i dane z zewnętrznych radarów i systemów kierowania ogniem.
Mimo zaawansowanych funkcji Pancyr-S1, jak również starsze systemy (jak np. Tunguska) nie zapewniły bezpieczeństwa rosyjskim kolumnom. Eksperci - nieco na przekór doświadczeń z Górskiego Karabachu - przewidywali przed wojną w Ukrainie, że drony takie, jak Bayraktar TB2 będą szybko niszczone. Praktyka pokazuje, że jest odwrotnie.
To drogie, wyrafinowane zestawy przeciwlotnicze stały się celem. Na domiar złego Pancyr-S1 nie jest już dla potencjalnego przeciwnika niespodzianką. Przed kilkoma miesiącami jeden z systemów wpadł w ręce Amerykanów w Libii, a kolejny – niezniszczony – zdobyli Ukraińcy.
Rosyjskie systemy WRE
Walka radioelektroniczna (WRE) była przez długi czas uważana za rosyjską specjalność. Wynikało to z faktu, że rosyjscy decydenci – świadomi dominacji NATO w wielu obszarach - postanowili, że jednym ze sposobów na zniwelowanie tej przewagi będzie zapanowanie nad szeroko rozumianą komunikacją.
W tym celu Rosja rozwijała wiele systemów WRE o zróżnicowanym przeznaczeniu – od utrudnianie pracy radarów przeciwnika, poprzez maskowanie własnych emisji elektromagnetycznych, niszczenie nadlatujących, sterowanych radiowo pocisków, po zakłócanie łączności komórkowej czy systemu GPS.
Poligonem, na którym Rosja z powodzeniem testowała działanie takich rozwiązań, były walki w Donbasie w 2014 roku. Strona ukraińska wydawała się wówczas bezbronna wobec rosyjskich systemów WRE, jak Rtuć-BM czy Krasucha-4.
Najnowsza odsłona wojny w Ukrainie całkowicie zmieniła ten obraz. To Rosjanie wydają się bezradni – ich łączność nie działa, radary nie wykrywają zagrożenia, a oddziały gubią się w terenie. Do tego ważni oficerowie giną, ściągając na siebie ogień po rozmowach przez zwykłe, łatwe do podsłuchania i namierzenia telefony komórkowe, będące dla Ukraińców odpowiednikiem znacznika celu.