Polska wycofuje się z traktatu dot. rozbrojenia. Obowiązywał ponad 30 lat
Polska postanowiła zawiesić swój udział w traktacie CFE, ograniczającym zbrojenia w Europie. Choć obecnie jest to gest przede wszystkim symboliczny, otwiera drogę do dalszych zakupów sprzętu wojskowego dla polskiej armii. Jakie ograniczenia narzuca traktat CFE, i które limity mają obecnie dla nas praktyczne znaczenie?
07.03.2024 | aktual.: 07.03.2024 11:46
Sejmowe Komisje Spraw Zagranicznych i Obrony Narodowej jednogłośnie wypowiedziały się za przyjęciem ustawy o zawieszeniu stosowania przez Polskę Traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie (CFE). Nasze państwo przystąpiło do niego w listopadzie 1991 r.
Ratyfikowany rok później CFE to porozumienie rozbrojeniowe, zawarte przez kraje Europy po zakończeniu zimnej wojny. Traktat wprowadził liczbowe limity w kilku kategoriach uzbrojenia, jak czołgi, bojowe wozy piechoty, artyleria kalibru od 100 mm, samoloty bojowe i śmigłowce szturmowe.
Dla objętego ograniczeniami sprzętu wprowadzono określenie TLE - treaty limited equipment, czyli wyposażenie ograniczone traktatowo.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Ile sprzętu wojskowego może posiadać Polska?
Choć zapisy traktatu często przedstawia się po prostu jako dane dotyczące maksymalnej liczby uzbrojenia użytkowanego przez poszczególne państwa, jego szczegółowe postanowienia są znacznie bardziej skomplikowane.
TLE wprowadzają limity stacjonowania (a nie tylko posiadania) poszczególnych typów broni dla całych grup państw. Dopiero w ramach tych grup ustalono liczbę jednostek TLE dla konkretnych krajów.
W przypadku Polski oznacza to limit w postaci 1630 czołgów, 2150 bojowych wozów opancerzonych (czyli zarówno bojowych wozów piechoty, jak i kołowych transporterów opancerzonych), 1610 jednostek artylerii (lufowej i rakietowej kalibru ponad 100 mm), 460 samolotów bojowych i 130 śmigłowców szturmowych.
Co zawieszenie uczestnictwa w CFE oznacza dla Polski?
Polska nie wykorzystuje obecnie przyznanych jej limitów. To sytuacja podobna do większości krajów, które przez lata redukowały swoje armie, osiągając liczebność niektórych typów uzbrojenia wielokrotnie mniejszą od traktatowej.
Przykładem są m.in. Węgry, które mają (według dostępnego raportu z 2017 r.) 73 czołgi z 835 dopuszczalnych czy Niemcy, eksploatujące 212 z 900 możliwych samolotów. Siły zbrojne znacznie poniżej limitów są obecnie europejską normą. Wyjątek od tej reguły stanowią w europejskim NATO tylko Grecja i Turcja, od lat konsekwentnie utrzymujące wysoką liczebność swoich sił zbrojnych.
Z punktu widzenia Polski zawieszenie udziału w CFE oznacza – na razie - brak konieczności corocznego raportowania stanu posiadania sprzętu zaliczanego do TLE. Ambitne plany rozwoju naszej armii niosą jednak ryzyko, że ograniczenia traktatowe mogą nabrać praktycznego znaczenia.
Umowy ramowe i przekroczenie limitów
Kategorią sprzętu, w której Polska prawdopodobnie najszybciej zbliży się do limitu, są śmigłowce szturmowe. Poza 96 egzemplarzami AH-64E Guardian, po doposażeniu w przeciwpancerne pociski kierowane liczyć będą się także 32 śmigłowce AW149, a także uzbrojone Black Hawki.
Jeśli poważnie potraktujemy zamiar wzorowania się na strukturze amerykańskiego korpusu, deklarowanej w 2023 r. przez gen. dyw. Adama Joksa, docelowa liczba Black Hawków może w polskim wojsku sięgnąć nawet 100 egzemplarzy.
Umowa ramowa (która nie musi przełożyć się na umowy wykonawcze) zakłada także pozyskanie nawet tysiąc czołgów K2. Gdy dodamy do tego 366 Abramsów i 233 Leopardy 2A5/PL/PLM1, limit 1630 czołgów przestaje być już abstrakcyjny.
Podobnie wygląda kwestia bojowych wozów opancerzonych. Umowa ramowa na 1400 Borsuków, 300 transporterów rozpoznawczych Kleszcz i kontynuacja produkcji Rosomaków (obecnie jest ich około 800) oznaczają przekroczenie limitu 2150 egzemplarzy.
Sprzęt mieszczący się w limicie
Nieco poniżej wartości traktatowych kształtuje się za to prawdopodobna liczba systemów artyleryjskich - przy założeniu całkowitego wycofania lufowych systemów kalibru 122 (2S1 Goździk) i 152 mm (armatohaubice Dana).
486 wyrzutni Homar-A (HIMARS), 288 Homar-K (K239 Chunmoo), 364 egzemplarze armatohaubic K9 i 152 AHS Krab daje łącznie 1290 egzemplarzy. Nawet po doliczeniu co najmniej 75 wyrzutni WR-40 Langusta, strzelających pociskami 122 mm, wartości traktatowe zostaną dotrzymane.
"Bezpieczny" jest także limit samolotów. Gdy odliczymy wycofywane Su-22 i czekające na wycofanie MiG-i 29, a doliczymy kupione FA-50 i F-35, Polska będzie eksploatować 128 maszyn bojowych (48 F-16, 48 FA-50 i 32 F-35).
Gdy uwzględnimy deklaracje MON-u o potrzebie posiadania przez nasz kraj 10 eskadr, czyli potrzebie zakupu jeszcze 32 maszyn nieustalonego na razie typu, daje to łącznie 160 egzemplarzy.
Ile sprzętu dla sześciu dywizji?
Planowane przekroczenie limitów rozbrojeniowych wynika także z analiz ekspertów. Przykładem są obliczenia, jakie przedstawił w Defence 24 Jarosław Ciślak, opierając się na deklaracji MON-u o potrzebie budowy armii składającej się z sześciu dywizji.
Ekspert ocenia, że tak zorganizowane siły zbrojne ok. 2035 r. będą potrzebowały 1682 czołgów, 3074 bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych oraz 1656 systemów artyleryjskich.
Rosja zrywa porozumienie
Komentując zamiar zawieszenia przez Polskę udziału w traktacie rozbrojeniowym warto podkreślić, że jeszcze przed wejściem w życie CFE Związek Radziecki próbował omijać przyszłe limity. Moskwa czyniła to przesuwając przed podpisaniem porozumienia część swoich sił za Ural, gdzie ograniczenia nie obowiązywały.
Rosjanie zmienili także formalną przynależność kilku dywizji zmechanizowanych, które zostały uznane za piechotę morską. Dzięki temu – jako wchodzące w skład nieobjętej traktatem marynarki wojennej – nie wliczały się do puli TLE.
Moskwa zawiesiła uczestnictwo w traktacie w 2007 r., na co kraje NATO odpowiedziały oświadczeniem o możliwości zawieszenia własnego uczestnictwa w CFE. Rozpoczęcie wdrażania tej groźby w życie zajęło aż 16 lat – z jej realizacją wstrzymywano się do listopada 2023 r., gdy Rosja oficjalnie wystąpiła z CFE, a kraje NATO ogłosiły plan zawieszenia stosowania traktatu. Głos polskich komisji sejmowych jest tego następstwem.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski