Mobilność strategiczna. Bez niej transporty nie przejadą, czołgi utkną w tunelach
Zakupy uzbrojenia to za mało, aby Europa była gotowa do obrony. Równie ważna jak broń jest logistyka. To od niej zależy, czy czołgi dojadą na miejsce, a transporty nie utkną w tunelach czy na mostach o zbyt małej nośności. Według "Financial Times" Europa musi wydać wiele miliardów euro na rozbudowę infrastruktury.
Jednym z pamiętnych obrazów pierwszych dni wojny w Ukrainie jest widok rosyjskich kolumn bezradnie stojących na zakorkowanych drogach. Unieruchomione pojazdy stały się wówczas celem atakowanym przez drony (wówczas jeszcze duże i nieliczne, jak Bayraktar TB2), artylerię i ukraińską lekką piechotę.
Setki czołgów, transporterów i innych pojazdów wojskowych okazały się w tamtych warunkach nieprzydatne, bo Rosjanie nie byli w stanie ich wykorzystać. Dysponowali znacznymi siłami, ale nie tam, gdzie były one najbardziej potrzebne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Plastikowy świat. W ilu procentach składamy się z plastiku?
Przed podobnym scenariuszem dla Europy ostrzega redakcja brytyjskiego "Financial Times". Nawet jeśli europejskie kraje zdążą się uzbroić, w razie rosyjskiego ataku problemem może okazać się szybki transport wojska, a zwłaszcza ciężkiego sprzętu.
Jak przewozić czołgi?
40 ton to przeciętna dopuszczalna w krajach Europy masa zestawu w postaci ciągnika siodłowego i naczepy, które mogą poruszać się po drogach bez specjalnego zezwolenia. W niektórych państwach jest nieco niższa. Inne - jak choćby Szwecja - dopuszczają ruch nawet 60-tonowych zestawów. Cięższe ładunki można przewozić, ale wymaga to dodatkowych formalności. Wynikają one m.in. z tego, że infrastruktura transportowa nie wszędzie jest dostosowana do przejazdu zestawów o tak dużej masie.
Tymczasem współczesny czołg - jak Leopard 2A8 czy M1A2SEPv3 Abrams - waży ok. 65 ton. Zestawy niskopodwoziowe do przewozu sprzętu pancernego, dostosowane do masy nowoczesnych czołgów, mogą ważyć razem z przewożonym ładunkiem nawet powyżej 100 ton.
Przykładem jest tu m.in. najnowszy nabytek Wojska Polskiego w postaci zestawów, w skład których wchodzi ciągnik Mercedes Benz Zetros 3348 AS 6×6 oraz naczepa niskopodwoziowa Dobrowolski DOB70W. Ten przeznaczony do przewozu najcięższych czołgów sprzęt ma dopuszczalną masę całkowitą 120 ton, co sprawia, że dostępne trasy są ograniczone nośnością mostów czy wiaduktów.
Użycie takich lub podobnych zestawów jest koniecznością: czołgi, bojowe wozy piechoty czy artyleria samobieżna na podwoziu gąsienicowym charakteryzują się doskonałą mobilnością taktyczną: przejadą przez nierówny teren, rowy, wzniesienia, błoto czy piasek.
Na większe odległości pojazdy gąsienicowe trzeba jednak przewozić, ograniczając ich zużycie, koszty związane z paliwem i bieżącą eksploatacją czy czas. Kolej albo transport kołowy jest w stanie przewieźć ciężki sprzęt znacznie sprawniej niż w przypadku, gdyby poruszał się on o własnych siłach.
Utracone zdolności NATO
W czasie zimnej wojny masowe przerzucanie sprzętu wojskowego na duże odległości było oczywistością, a kraje NATO regularnie ćwiczyły takie działania. Wystarczyło jednak kilkadziesiąt lat, aby długo budowane zdolności zostały utracone i np. armia francuska od 20 lat nie transportowała na większe odległości czołgów pociągami.
W wywiadzie dla Politco problem ten przedstawił francuski generał Bertrand Toujouse, gdy w reakcji na rosyjski atak na Ukrainę Francja wysłała do Rumunii oddział czołgów.
Odkryliśmy wtedy skalę biurokracji. Na Ukrainie trwa wojna, a celnicy wyjaśniali nam, że nie mamy odpowiedniego tonażu i nasze czołgi nie mogą przejechać przez Niemcy (...). To po prostu niewiarygodne.
Mosty: stare, wąskie, nieistniejące
Problem w tym, że europejska infrastruktura nie jest dostosowana do masowego przerzucania tak ciężkich ładunków, na co zwraca uwagę też europejski komisarz ds. transportu Apostolos Tzitzikostas.
Realia są takie, że jeśli chcemy przenieść sprzęt wojskowy i wojska z Europy Zachodniej na wschód, to zajmuje nam tygodnie, a w niektórych przypadkach - miesiące.
Współcześnie, dzięki rozwiniętym metodom rozpoznania - jak choćby satelity zwiadowcze czy samoloty ISR (rozpoznanie, nadzór i wywiad) - trudno ukryć przygotowania do wojny, co daje potencjalnemu przeciwnikowi czas na zorganizowanie obrony.
Dobrze pokazuje to przykład Ukrainy, gdzie przed rosyjską napaścią przez wiele miesięcy obserwowano ruchy i koncentrację rosyjskich wojsk w pobliżu granicy. Nie zmienia to faktu, że infrastruktura może być wąskim gardłem, które utrudni przygotowania Europy do odparcia napaści Rosji.
Mamy stare mosty, które wymagają modernizacji. Mamy wąskie mosty, które wymagają poszerzenia. I mamy mosty, których nie ma, a które trzeba zbudować.
Infrastruktura równie ważna jak broń
Plan odbudowy europejskich zdolności w zakresie transgranicznej mobilności wojskowej zakłada budowę lub przebudowę kilkuset obiektów, jak mosty czy tunele. Ich lista, ze względu na znaczenie dla obronności, nie została upubliczniona. Jednak wspólnie mają stworzyć cztery szlaki komunikacyjne, pozwalające na sprawne przemieszczanie wojsk w obrębie Europy.
O znaczeniu tej inicjatywy pisze m.in. ukraińskie serwis Defence Express zauważając, że transport lotniczy - choć możliwy nawet w przypadku najcięższych pojazdów - przy przerzucaniu ich w dużych ilościach jest mało efektywny. Ogranicza go zarówno dostępność lotnisk o odpowiednich parametrach, jak i niewielka liczba ciężkich samolotów transportowych, jakimi dysponują kraje Europy.
Podobnie transport morski - choć kluczowy przy przerzucaniu sił z USA do Europy - w przypadku Bałtyku czy Morza Północnego może okazać się zagrożony przez rosyjskie okręty podwodne. Rozładunek sprzętu będzie się wówczas odbywał w bezpiecznych portach zachodniej Europy, a setki czy tysiące pojazdów trzeba będzie przewozić na duże odległości.
Bez przygotowanej do tego infrastruktury transportowej może okazać się, że Europa - nawet dobrze uzbrojona - nie będzie w stanie w pełni wykorzystać swojego potencjału.