Wojska USA w Europie. W samej Polsce przebywają tysiące żołnierzy
Zmiana prezydenta w USA zawsze oznacza pewne korekty polityki. Po ostatnim zwycięstwie Donalda Trumpa owe korekty przybrały rzadko spotykane rozmiary, co tyczy się też redukcji obecności wojskowej w USA. Sytuacja jest jednak dynamiczna i może się szybko zmienić, zwłaszcza po ostatniej awanturze Trumpa z prezydentem Ukrainy, której efekty poznamy zapewne w najbliższym czasie.
20 lutego włoska państwowa agencja informacyjna ANSA, powołując się na "europejskie źródło dyplomatyczne", poinformowała o planach prezydenta USA dotyczących redukcji sił wojskowych w Europie. Podobnie jak inne plany Donalda Trumpa i jego administracji, także ten miałby być realizowany na imponującą skalę: z Europy miałby wyjechać co piąty amerykański żołnierz, a więc ok. 20 tysięcy ludzi.
Co więcej, ci którzy zostaną, mają być wspierani finansowo przez państwa europejskie w ramach współodpowiedzialności materiałowo-finansowej za obronę Europy. Jest to właściwie powrót do polityki Trumpa z poprzedniej kadencji, pod koniec której (lipiec 2020 r.) Donald Trump zapowiadał wycofanie części sił z Niemiec w ramach reperkusji za niespełnianie wymogu wydawania 2 proc. PKB na obronność (który Niemcy już spełniają) - wówczas do USA miało wrócić ok. 12 tysięcy ludzi. Decyzję tę anulował Joe Biden w lutym 2021 r.
Sprawa grecka
W ostatnich dniach najgłośniej jest o Grecji. Serwis informacyjny Clash Report poinformował 24 lutego o planach dotyczących zamknięcia amerykańskiej bazy wojskowej w Alexandroupoli. Informacja została szybko powielona przez polityków, ekspertów, a szczególnie chętnie - co zrozumiałe - przez rosyjskie kanały dezinformacyjne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwotnym źródłem informacji ma być grecka prawicowa gazeta "Dimokratia", która dzień wcześniej opublikowała ją, dodając komentarz, zgodnie z którym decyzja Donalda Trumpa miała nastąpić po konsultacjach z prezydentami Rosji i Turcji. Już 24 lutego podczas wspólnej konferencji z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem Donald Trump najpierw wydawał się nie wiedzieć, o czym mowa, a po konsultacji z jednym z doradców zaprzeczył całej sprawie. Także amerykańscy urzędnicy niższego szczebla oficjalnie zaprzeczali tym doniesieniom.
Sama baza jest faktycznie obiektem greckim, lecz stacjonuje w niej niewielki kontyngent logistyczny z USA, odpowiedzialny za obsługę portową amerykańskich okrętów. Sprawa tej dezinformacji jest o tyle drażliwa, że jest na rękę jednocześnie Rosji (podgrzewa antyamerykańskie nastroje w Europie), jak również Turcji (choć to formalnie członek NATO, jest to państwo jednoznacznie wrogie Grecji).
Potencjał USA w Europie
Rosyjska inwazja na Ukrainę w lutym 2022 r. doprowadziła do znaczącego wzrostu wydatków obronnych w Europie, do powiększenia liczebności sił zbrojnych itd. Również amerykańska obecność militarna w Europie została znacząco zwiększona w stosunku do poprzedniego okresu. Są to siły niemałe, liczebnie silniejsze od armii większości państw europejskich. Dzielą się na siły stałe, stacjonujące trwale w Europie, oraz rotacyjne, z wymienianym regularnie personelem i zazwyczaj także sprzętem.
Pierwsza grupa liczy ok. 65 tysięcy żołnierzy, druga 30-40 tysięcy. Całkowita liczebność europejskiego kontyngentu Sił Zbrojnych USA w Europie pod koniec 2024 r. wynosiła ok. 100 tysięcy żołnierzy. Siłami USA w Europie zarządza Dowództwo Europejskie (United States European Command; USEUCOM). Podlegają mu m.in. VII Armia, VI Flota i III Armia Powietrzna. Są to całkiem pokaźne siły, okazjonalnie wzmacniane w razie potrzeby (jak od początku 2022 r.). Są one rozrzucone po wielu krajach: w Niemczech, w Wielkiej Brytanii, w Norwegii, w Grecji, we Włoszech.
W samej Polsce Amerykanie stacjonują w kilku lokalizacjach. Do najważniejszych należy Wysunięte Dowództwo V Korpusu Wojsk Lądowych Stanów Zjednoczonych Ameryki w Poznaniu, istniejące od 2022 r. Samo "główne" dowództwo zgrupowania ma bazę w Fort Knox w USA. W skład korpusu wchodzą dwie dywizje o zmiennym składzie, złożone z oddziałów rotacyjnych (Atlantic Resolve Rotational Division), wysyłanych do Europy w ramach operacji Atlantic Resolve.
W Powidzu funkcjonuje również wysunięty magazyn sprzętowy APS-2 (Army Prepositioned Stock), w którym znajduje się uzbrojenie i wyposażenie dla brygady pancernej, z którego mogą w razie potrzeby skorzystać żołnierze przerzucani drogą powietrzną. Również w Powidzu stacjonują amerykańskie wielozadaniowe samoloty bojowe oraz elementy brygady lotnictwa wojsk lądowych (CAB), w Bemowie Piskim stacjonuje rotacyjna batalionowa grupa bojowa, zaś niedaleko Słupska, w Redzikowie, znajduje się baza systemu AEGIS Ashore, a więc komponent słynnej amerykańskiej tarczy antyrakietowej. W Polsce obecnie stacjonuje kilkanaście tysięcy żołnierzy amerykańskich.
Kto zostanie zredukowany, a kto nie?
Wydaje się, że najbardziej oczywistymi jednostkami do redukcji są jednostki rozmieszczone na terytorium Republiki Federalnej Niemiec. Co prawda powód, dla którego Donald Trump chciał je ograniczać pod koniec swojej pierwszej kadencji, jest już nieaktualny, ale nie dotyczy to raczej ogólnych założeń polityki Donalda Trumpa. Właściwie wprost mówił o tym amerykański wiceprezydent J.D. Vance, wskazując, że "cała obrona Niemiec jest subsydiowana przez amerykańskiego podatnika". Zapewne więc to bazy niemieckie mogą być głównymi kandydatami do redukcji. Chociaż wypowiedź J.D. Vance'a ma się nijak do rzeczywistości, bez wątpienia podsyca nastroje we wspieranych przez niego środowiskach konserwatywnych.
Być może nie tylko. Polski według ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego ma to nie dotyczyć. Istnieje hipoteza, zgodnie z którą miałby to być element przekonywania władz Polski do tego, że w zamian za realizację interesów USA na forum Unii Europejskiej Waszyngton zapewni Polsce bezpieczeństwo. Z drugiej strony, według niektórych amerykańskich mediów to właśnie rotacyjna obecność sił USA na tzw. wschodniej flance NATO ma być jednym z głównych kandydatów do cięć, obok Niemiec.
Efekt "odwórconego Nixona"?
Same redukcje mają być wynikiem zapowiadanych cięć w budżecie Pentagonu. Nie do końca jest jasne, czy będą to faktyczne cięcia, czy raczej cięcia dotkną obecne wydatki Pentagonu, a same środki pozostaną w jego gestii, lecz zostaną przesunięte na inne obszary (np. na rozwój systemów obrony przeciwrakietowej czy zdolności do walki w cyberprzestrzeni). Z punktu widzenia USA redukcja sił w Europie na rzecz zwiększenia zdolności w innych obszarach może być korzystna.
Jest też inny potencjalny powód. Sekretarz stanu w USA Marco Rubio w wywiadzie dla Breitbart News"wprost stwierdził, że nowe władze USA mają na celu wykonanie manewru nazwanego przez media "odwróconym Nixonem". Oryginalny manewr polityczny został zrealizowany przez prezydenta Richarda Nixona i miał na celu rozerwanie współpracy Chin z ZSRR, co pomogło w doprowadzeniu ZSRR do rozpadu.
Dziś Rubio przekonuje, że pogłębiające się uzależnienie zubożałej z powodu sankcji Federacji Rosyjskiej od potężnych Chin długofalowo może być skrajnie niebezpieczne. Z tego też powodu Waszyngton zamierza podjąć starania na rzecz rozluźnienia stosunków na linii Moskwa-Pekin. Z punktu widzenia globalnego gracza, jakim są USA, ustępstwa względem Rosji w kontekście wojny na Ukrainie czy nawet w kontekście całej Europy mogą być warte rozważenia. Znając jednak niestałość charakteru Donalda Trumpa i jego niekiedy osobliwych podwładnych można zaryzykować biblijne stwierdzenie, że dopiero po owocach ich poznamy.
Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski