To był irański Shahed. Po 25 km lotu na Polską zniknął
W związku ze zmasowanym atakiem Rosjan na teren Kijowa i okolic okazało się, że jeden z obiektów przekroczył polską granicę i przeleciał 25 km po czym prawdopodobnie eksplodował. Wyjaśniamy, czym mógł być ów "tajemniczy" obiekt.
Rosjanie, by przełamać ukraińską obronę przeciwlotniczą, używają wielu różnych środków rażenia, które są dodatkowo odpalane z wielu kierunków. Ponadto ich trajektorie lotu są dobierane tak, aby wykorzystać ukształtowanie terenu w postaci np. koryt rzek Chodzi o to, by ukryć się przed radarami naziemnymi lub nadlecieć od strony państw wspierających Ukrainę.
W ostatnim przypadku normą w przeszłości było puszczanie dronów Shahed lub pocisków manewrujących z rodziny Ch-101, aby np. nadleciały na Kijów z pogranicza Rumuni lub od strony Polski. W takim przypadku obiekty przez jakiś czas muszą lecieć wzdłuż granicy z Polską lub Rumunią. Wszystko w taki sposób, by w konkretnym miejscu zawrócić w stronę zaprogramowanego celu w Ukrainie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednakże jakość rosyjskiego, irańskiego oraz północnokoreańskiego sprzętu, bazującego w większości np. na komercyjnych systemach nawigacji inercyjnej czy satelitarnej, bywa niska, przez co zdarzają się awarie oraz duże odchyłki w trajektorii lotu. Warto zaznaczyć, że Ukraińcy także dysponują sprzętem zakłócającym nawigację satelitarną, a nawigacja inercyjna jest obarczona błędem kumulującym się wraz z przebytą odległością.
Ten w przypadku np. dronów Shahed mających szacowany zasięg 2500 km może wynosić nawet kilkadziesiąt kilometrów. W efekcie może dojść do przypadków wlotu w przestrzeń powietrzną państw NATO. Obiekt, którym był najpewniej "bezpilotowy statek powietrzny", jak przyznał generał Maciej Klisz, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych był śledzony przez cały czas lotu.
Zniknięcie obiektu z radarów może wskazywać na autodestrukcję w powietrzu bądź na jego rozbicie się. Aktualnie prowadzone są poszukiwania szczątków drona na ziemi na terenie gminy Tyszowce przez żołnierzy wojsk obrony terytorialnej jak i wojska operacyjnego.
Drony Shahed — prosty, ale problematyczny środek terroru Moskwy wobec ukraińskiego społeczeństwa
Sprawcą zamieszania jest Shahed-136, czyli najpopularniejszy środek rażenia stosowany przez Rosjan. Są to bardzo proste drony zbudowane w układzie skrzydła delta o rozpiętości 2,5 m, na którego krańcach znajdują się dwa stateczniki pionowe o całkowitej długości 3,5 m.
Są to drony o masie 200 kg, z czego 50 kg stanowi głowica bojowa, a reszta przypada m.in. na zapas paliwa dla chińskiego silnika spalinowego typu boxer mocy 50 KM będącego kopią niemieckiego silnika LIMBACH L550 E popularnego wśród modelarzy. Zapas paliwa ma wystarczyć nawet na 2500 kilometrów lotu. Zdarzały się też przypadki wykorzystania części z Polski.
Naprowadzanie tego drona jest dość prymitywne i w zasadzie pozwala tylko na lot po wcześniej wytyczonej ścieżce. Precyzja trafienia pozostawia wiele do życzenia. Mowa tu o celach wielkości osiedla. Jest to broń rzadko używana przeciwko celom wojskowym i w zasadzie nadaje się jedynie do terroru wobec np. miast lub jako tło dla innych środków ataku w postaci np. pocisków manewrujących.
Duża liczba dronów może spowodować, że np. chroniący danego obszaru Gepard może nie zdołać zestrzelić np. paru pocisków manewrujących, ponieważ będzie zajęty zwalczaniem Shahedów.
Te są jednak bardzo prostym celem, ponieważ do ich zestrzelenia wystarczą grupy interwencyjne na pick-upach z karabinami maszynowymi. Warto jednak zaznaczyć, że z czasem Rosjanie ulepszali Shahedy dodając np. router na kartę SIM, aby wiedzieć kiedy i gdzie dron został zestrzelony, bądź malowali je na czarno. Najpewniej szczątki Shaheda w Polsce jak zostaną znalezione, z czasem trafią do muzeum lotnictwa jako eksponat.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski