Su‑57 użyty przeciwko Ukrainie. To najnowocześniejszy samolot rosyjskiego lotnictwa
Przez długie miesiące rosyjskiej agresji na Ukrainę samolot Su-57 wydawał się wielkim nieobecnym. Maszyna przedstawiana przez rosyjską propagandę jako supernowoczesna broń nie była widoczna na ukraińskim niebie. Nowe doniesienia brytyjskiego wywiadu rzucają na tę sprawę nowe światło. Okazuje się, że Rosjanie używają swoich Su-57 przeciwko Ukrainie, ale robią to w nietypowy sposób.
10.01.2023 | aktual.: 10.01.2023 15:31
Su-57 to obecnie najnowocześniejszy rosyjski samolot, a zarazem pierwsza maszyna bojowa, która nie jest modernizacją sowieckich konstrukcji, ale całkowicie nowym, opracowanym w Rosji samolotem. Od oblotu prototypu w 2010 roku Rosja wyprodukowała prawdopodobnie tylko 10 samolotów testowych i kilka (do 11) egzemplarzy określanych jako samoloty seryjne.
Rosyjska propaganda przedstawia Su-57 jako samolot wielozadaniowy 5. generacji. Zgodnie z powszechnie uznawaną charakterystyką takich maszyn, są to samoloty o obniżonej wykrywalności zarówno w zakresie fal radarowych, jak emisji cieplnych i elektromagnetycznych. Ich cechą jest też zdolność do lotów supercriuse (z prędkością naddźwiękową bez użycia dopalaczy), a także wyposażenie w bardzo zaawansowaną awionikę i sensory.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Choć specjaliści – m.in. z amerykańskiego thinktanku RAND – kwestionują spełnianie przez Su-57 wszystkich powyższych założeń, samolot ten jest obecnie szczytem tego, co może zaoferować rosyjski przemysł lotniczy. Lepszego sprzętu Rosjanie nie mają i biorąc pod uwagę znane prace badawcze i rozwojowe, w perspektywie co najmniej kilkunastu lat nie będą mieć.
Su-57 na wojnie w Ukrainie
Od początku rosyjskie agresji na Ukrainę samoloty Su-57 były uznawane za wielkich nieobecnych. Sprawiało to, że zaliczano je do kategorii "defiladowego sprzętu Putina" – broni chętnie pokazywanej na różnych paradach wojskowych, ale nienadającej się do udziału w prawdziwej wojnie. Nowe doniesienia brytyjskiego wywiadu weryfikują ten pogląd.
Zdaniem Brytyjczyków Su-57 jest używany przeciwko Ukrainie co najmniej od czerwca 2022 roku. Rosjanie korzystają jednak z tej maszyny w bardzo specyficzny sposób.
Brytyjska analiza wskazuje, że rosyjskim priorytetem jest uniknięcie utraty nawet jednego Su-57. Chodzi zarówno o straty wizerunkowe, jak również o ryzyko przechwycenia przez Ukrainę – co jest równoznaczne z przekazaniem Zachodowi – elementów zestrzelonego samolotu.
Cechy stealth Su-57
Z tego powodu Su-57 wykonują w ograniczonym zakresie misje bojowe, jednak przez cały czas pozostają w przestrzeni powietrznej Rosji, korzystając z broni dalekiego zasięgu, pozwalającej na wykonywanie ataków spoza obszaru rażenia ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.
Stawia to pod znakiem zapytania faktyczne możliwości Su-57, którego kluczową cechą ma być trudnowykrywalność. Stosowana przez Rosjan taktyka może być wynikiem zwykłej ostrożności, ale także świadomości, że cechy stealth rosyjskiej maszyny nie są rozwinięte w wystarczającym stopniu, by zapewnić jej możliwość przetrwania.
Ataki z rosyjskiej przestrzeni powietrznej
Warto zauważyć, że specyficzna taktyka użycia Su-57 nie jest w przypadku Rosjan niczym nowym. W podobny sposób używane są m.in. myśliwce MiG-31BM. To cenne, drogie i nieliczne samoloty opracowane z myślą o ochronie arktycznych rubieży Związku Radzieckiego i Rosji.
Ich zaletą jest zasięg, ale także potężny radiolokator, a przede wszystkim pociski powietrze-powietrze dalekiego zasięgu R-37. Broń tam może niszczyć cele oddalone nawet o 300 km, choć tak duży zasięg dotyczy dużych maszyn o niewielkiej manewrowości, jak choćby bombowce strategiczne. W przypadku mniejszych samolotów zasięg pocisków jest mniejszy, ale nadal bardzo duży.
Korzystają z tego Rosjanie, utrzymując w powietrzu patrole MiG-ów 31BM (a także innych samolotów, zaliczanych do generacji 4 lub 4+). Samoloty te nie opuszczają rosyjskiej przestrzeni powietrznej, ale mogą atakować ukraińskie maszyny z dużej odległości. Choć skuteczność takich ataków jest zapewne znikoma, pozwala na utrudnianie działań ukraińskiego lotnictwa bez wystawiania cennych samolotów na ryzyko.
Jeden start – alarm w całym kraju
W podobny sposób używane są samoloty MiG-31K, przystosowane do przenoszenia pocisków hipersonicznych Kindżał. Pojedyncze maszyny tego typu bywają czasowo przerzucane na Białoruś, m.in. do bazy Maczuliszczy. Sama ich obecność stanowi problem, bo każdorazowy start MiG-a 31K z białoruskiego lotniska (i pozostawanie samolotu w białoruskiej lub rosyjskiej przestrzeni powietrznej) oznacza alarm lotniczy na terenie całej Ukrainy.
Ogólnokrajowy zasięg alarmu wynika z zasięgu pocisków Kindżał, które – odpalone nawet spoza granicy Ukrainy – mogą uderzyć w dowolny cel na terenie całego kraju. Na domiar złego ukraińska obrona przeciwlotnicza nie jest w stanie (co sama przyznała w oficjalnym komunikacie) skutecznie zwalczać Kindżałów.
W praktyce Rosja dysponuje narzędziem do terroryzowania Ukrainy na odległość, bez ponoszenia ryzyka związanego z wysyłaniem samolotów nad wrogie terytorium.
Ukraińskie przeciwdziałanie
Rosyjska ostrożność w używaniu najcenniejszych samolotów wystawia wysoką ocenę ukraińskiej obronie przeciwlotniczej. Jeszcze przed wojną, mimo wieloletnich redukcji, Ukraina miała najsilniejszą obronę przeciwlotniczą w Europie. Pomimo rosyjskich ataków ukraiński przeciwlotniczy parasol zachował zdolność do działania i stanowi na tyle istotną siłę, że Rosjanie nie mogą go lekceważyć.
Taktyka utrzymywania cennych samolotów poza ukraińską przestrzenią powietrzną została jednak niedawno poddana trudnej próbie, bo Ukraina zdecydowała się na zaatakowanie baz rosyjskiego lotnictwa strategicznego. Samoloty Tu-95 – podobnie jak mniejsze Su-57 czy MiG-i 31 – atakowały Ukrainę, wystrzeliwując pociski dalekiego zasięgu w czasie lotów w rosyjskiej przestrzeni powietrznej.
Aby ochronić bardzo cenne maszyny, Rosjanie przebazowali je aż na lotnisko Engels 2 – około 700 km od ukraińskiej granicy. Nawet ten dystans okazał się jednak niewystarczający, czego dowiodło niedawne uderzenie, wykonane na rosyjską bazę przez Ukraińców prawdopodobnie przy pomocy starych dronów Tu-141 Striż.
Co istotne, nie jest to po prostu atak na jedną z wielu baz lotniczych. Rosja ma bowiem tylko trzy ośrodki przeznaczone do obsługi Tu-95 - Engels 2 pod Saratowem, Diagiliewo pod Riazaniem (dla jednostki szkolnej) i lotnisko Ukrainka w obwodzie amurskim na Dalekim Wschodzie. Choć wielkie bombowce mogą działać również z innych lotnisk, nie ma tam zaplecza pozwalającego na pełną obsługę czy serwis tych samolotów.
Bazy Engels 2 i Diagiliewo zostały już zaatakowane, co zmusiło rosyjskie lotnictwo do przebazowania pozostałych bombowców strategicznych na Daleki Wschód. Bez odpowiedzi pozostaje na razie pytanie, czy podobny los spotka także Su-57. Pięć tych samolotów zostało w grudniu 2022 roku zlokalizowanych w Achtubinsku na północnym Kaukazie, a zatem – teoretycznie – w zasięgu rażenia ukraińskich dronów.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski