Samoloty U‑2 Dragon Lady. Legenda zimnej wojny ma nowe zadania

U-2 to jedna z ikonicznych konstrukcji z czasów zimnej wojny. Jego zestrzelenie było niezwykle trudnym zadaniem, o czym przekonali się Rosjanie, którzy w 1960 r. wystrzelili w jego kierunku aż 14 pocisków. Choć prototyp tej maszyny wzniósł się w powietrze ponad 60 lat temu, to modernizowany samolot mimo upływu lat okazuje się niezastąpiony. Co więcej, dzięki swoim unikalnym możliwościom może realizować misje niewykonalne dla innych, znacznie nowocześniejszych maszyn.

Samolot U-2 został zaprojektowany w połowie lat 50. Nadal pozostaje w służbie
Samolot U-2 został zaprojektowany w połowie lat 50. Nadal pozostaje w służbie
Źródło zdjęć: © Lockheed Martin
Łukasz Michalik

Przed podróżą do Europy prezydent Joe Biden po raz kolejny odniósł się do incydentów, związanych z lotami chińskich aerostatów. Choć balony zostały zestrzelone, reakcja amerykańskiej administracji spotkała się z krytyką. Odpowiadając na nią, amerykański prezydent ogłosił wprowadzenie "ostrych zasad", dotyczących reagowania na podobne incydenty w przyszłości.

"Chcę, aby było jasne, nie mamy żadnych dowodów na to, że nastąpił nagły wzrost liczby obcych obiektów na naszym niebie. Teraz po prostu widzimy ich więcej, częściowo z powodu kroków, które podjęliśmy" – stwierdził prezydent Biden. Jakie to kroki?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Podjęte działania zostały utajnione, choć prezydent zapowiedział podzielenie się nimi z Kongresem w odpowiednim momencie, aby nie ułatwiać wrogom omijania amerykańskiej obrony.

Wskazówką na temat podjętych działań może być aktywność samolotów U-2. Choć projektowano je ponad 70 lat temu, dzięki swoim możliwościom są przydatne nawet dzisiaj – również w przypadku misji, do których nie były przed laty projektowane.

U-2 Dragon Lady – niezastąpiony relikt zimnej wojny

Głównymi bohaterami misji, w czasie których zestrzelono chiński balon i inne, formalnie niezidentyfikowane aerostaty, stały się samoloty F-22 Raptor, które wystrzeliły do nich pociski przeciwlotnicze.

W cieniu tych działań pozostają jednak inne maszyny – w pobliżu naruszających amerykańską przestrzeń powietrzną intruzów pojawiły się bowiem także samoloty U-2, znane także pod nieoficjalną nazwą Dragon Lady.

Samoloty U-2 przypominają wyglądem szybowiec
Samoloty U-2 przypominają wyglądem szybowiec© Defense.gov | Staff Sgt. Ramon Adelan

Mają one wyjątkowe możliwości – mogą przez długi czas latać na wysokości przekraczającej 24 km (niektóre źródła wskazują nawet na 27 km!), a do tego dysponują potężnym wyposażeniem rozpoznawczym – od różnego rodzaju kamer i sensorów optycznych, po sprzęt służący do przechwytywania wszelkiego rodzaju emisji elektromagnetycznych czy komunikacji.

Co więcej, zdobyte w ten sposób informacje U-2 może przekazywać na ziemię w czasie rzeczywistym, a w razie potrzeby zakłócić komunikację obcych statków powietrznych.

Stany Zjednoczone dysponują obecnie co najmniej 26 samolotami rozpoznawczymi U-2S i czterema szkoleniowymi TU-2S, należącymi do Air Combat Command. Co najmniej dwie maszyny tego typu zostały użyte podczas misji zniszczenia balonów, dostarczając na ich temat wszelkich możliwych do zdobycia informacji.

Samolot, którego nie można zestrzelić

Samolot U-2 zaprojektowano w połowie lat 50. Pierwotnie zakładano, że wyjątkowo wysoki w momencie tworzenia tej konstrukcji pułap lotu, zapewni jej możliwość swobodnego latania nad terenem nieprzyjaciela – wówczas oznaczało to m.in. przestrzeń nad Polską i Związkiem Radzieckim.

Początkowo faktycznie tak było – U-2 latał na tyle wysoko, że był nieosiągalny zarówno dla sowieckich samolotów myśliwskich, jak i naziemnych zestawów przeciwlotniczych. Rosjanie czy Polacy byli w stanie wykryć obecność U-2, ale nie mieli możliwości, aby go zestrzelić.

Wyrzutnia pocisków systemu S-75
Wyrzutnia pocisków systemu S-75© Alan Wilson, Flickr, Lic. CC BY-SA 2.0

Sytuację zmieniło dopiero wprowadzenie do służby systemu przeciwlotniczego S-75 Dwina. Obok zestawów naziemnych w ZSRR opracowano także specjalne, maksymalnie "odchudzone" wersje istniejących wówczas samolotów myśliwskich MiG-19 i Su-9.

Choć nie mogły osiągnąć pułapu U-2, to – teoretycznie – były w stanie zbliżyć się do niego w pionie na odległość, pozwalającą na wystrzelenie pocisków powietrze-powietrze.

O tym, jak trudne było to zadanie, dobitnie świadczą okoliczności zestrzelenia 1 maja 1960 roku U-2, pilotowanego przez Gary’ego Powersa. "Towarzyszu, zestrzeliliśmy komara" – miał usłyszeć Nikita Chruszczow, przebywający wówczas na trybunie honorowej z okazji państwowego święta.

Aby zniszczyć wykrytego intruza, Rosjanie wystrzelili serię 14 pocisków przeciwlotniczych, z których jeden trafił w próbującego zbliżyć się do U-2 MiG-a 19. Odłamki innego pocisku uszkodziły jednak samolot szpiegowski na tyle poważnie, że jego pilot musiał ratować się skokiem ze spadochronem.

Na taką okoliczność miał w kieszeni srebrną dolarówkę "na szczęście" – co w tym przypadku oznaczało skorzystanie z ukrytej w monecie, zatrutej igły. Amerykanin postanowił nie korzystać z tej możliwości i dostał się do niewoli.

Stratosferyczny obserwator

Kolejne zestrzelenia (nad Kubą i Chinami) U-2 zmieniły sposób wykorzystania tych samolotów. Zamiast lotów bezpośrednio nad terenem przeciwnika, wykonują one misje w pobliżu jego granic, dzięki wysokiemu pułapowi lotu, sięgając obiektywami swoich kamer daleko w głąb nieprzyjaznego terytorium.

Choć U-2 powstawał według zimnowojennych założeń, pozostaje w tej roli niezastąpiony do dzisiaj. Samoloty tego typu są nie tylko eksploatowane, ale – mimo wieku – ciągle udoskonalane, czego przykładem jest przeprowadzony w 2020 roku test możliwości zdalnego aktualizowania oprogramowania maszyny, pozostającej w tym czasie w powietrzu.

Przez lata eksploatacji wielokrotnie pojawiały się pomysły, by wycofać U-2 ze służby i zastąpić je dronami, jednak planowane wcześniej wycofanie załogowych samolotów zwiadowczych do 2025 roku nie zostało zatwierdzone. Wyjątkowe możliwości starych maszyn sprawiają, że ciągle pozostają one niezastąpione, czego przykładem jest użycie ich w tak nietypowej misji, jak zdobycie informacji o chińskich balonach.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie