Rosjanie modyfikują Shahedy. Wykorzystują ukraińską sieć komórkową

Rosjanie dziennie wypuszczają nad Ukrainę dziesiątki dronów Shahed, których większość jest niszczona przez Ukraińców. Rosjanie próbują więc znaleźć mniej pilnowane korytarze i wykorzystują do tego sieć komórkową. Wyjaśniamy, dlaczego oraz w jaki sposób to robią.

Rosyjski dron Shahed-136 z domontowanym routerem na kartę SIM i anteną.
Rosyjski dron Shahed-136 z domontowanym routerem na kartę SIM i anteną.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter)
Przemysław Juraszek

30.11.2023 14:24

Rosjanie odpalili już ponad 2 tys. dronów z rodziny Shahed na cele w Ukrainie. Te bardzo proste drony, którym w zasadzie bliżej do latających bomb nie nadają się do precyzyjnych ataków na cele wojskowe, ale wystarczą do wykorzystania w charakterze broni terroru. Rosjanie wykorzystują je w podobnym charakterze jak Niemcy V1 podczas II wojny światowej.

Ukraińcy do zestrzeliwania tych dronów o wartości 20 tys. dolarów bądź mniej wykorzystują wszystko, ale jedynym efektywnym kosztowo sposobem są artyleryjskie systemy przeciwlotnicze typu Gepard, ZSU-23-4 Szyłka czy 2K22 Tunguska. Tych jednakże brakuje, toteż stosowane są improwizowane rozwiązania pokroju oddziałów na pickupach eliminujących drony ręczną bronią strzelecką bądź jugosłowiańskimi armatami automatycznymi Zastava M75 przy wsparciu szperaczy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rosjanie w odpowiedzi starają się zwiększyć przeżywalność Shahedów m.in. poprzez malowanie ich na czarno co utrudnia ich wykrycie i zestrzelenie przez wspomniane grupy reagowania na pickupach.

To jednak nie koniec zmian, ponieważ jak wskazuje portal Militarnyj Rosjanie zaczęli montować na Shahedach routery na kartę SIM wraz z antenami wykorzystujące ukraińską sieć komórkową. Te mają najprawdopodobniej zapewnić łączność z internetem i informację zwrotną kiedy dany dron zostanie zniszczony.

Na podstawie tych danych Rosjanie mogą dowiedzieć się gdzie i kiedy najwięcej Shahedów zostało zniszczonych, a gdzie najmniej i adekwatnie dostosować trasę lotu dla kolejnej fali. Nie jest to jednak pomysł bez wad, ponieważ Ukraińcy mogą śledzić urządzenia podłączone do sieci GSM.

Grupa obiektów poruszająca się z prędkością do 180 km/h na pułapie paruset metrów lub paru km nad terenem gdzie nie ma dróg, będzie się wyróżniała i wzbudzała podejrzenia. W takim przypadku na miejsce przewidywanej trasy przelotu anomalii najpewniej zostanie przekierowany najbliższy system przeciwlotniczy.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie