Produkcja czołgów wraca do Polski. Przemysł odzyskuje utracone kompetencje
Produkcja czołgów wraca po długiej przerwie do Polski. Krajowy sektor zbrojeniowy stopniowo odzyskuje utracone zdolności, a forpocztą zmian jest umowa – być może podpisana jeszcze przed końcem czerwca 2025 r. – na kolejną transzę południowokoreańskich czołgów K2. Część z zamawianych maszyn powstanie w fabryce na Śląsku.
Czołgi K2 są ważnym wzmocnieniem dla polskiej armii, jednak decyzji o ich wyborze i zamówieniu towarzyszyły kontrowersje. Choć jest to nowoczesny sprzęt, jego projekt powstał w odpowiedzi na specyfikę i potrzeby armii Korei Południowej.
Decyzjom o zakupie K2 przez Polskę towarzyszyły ponadto zapowiedzi opracowania jego nowej, poważnie zmienionej wersji K2PL. Plany zakładały m.in. dołożenie pary kół nośnych i wzmocnienie opancerzenia. Ostateczny, wciąż negocjowany zakres polonizacji będzie jednak znacznie skromniejszy: na razie ogranicza się do polskich środków łączności (system Fonet od Grupy WB).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Sprawdzam" - Huawei Watch 5
Mało realne (pomijając nawet zasadność takiego zakupu) wydaje się też zrealizowanie zapowiedzi dotyczącej pozyskania 1000 czołgów tego typu. Mimo tego współpraca z Koreą Południową oznacza stopniowe odzyskiwanie przez polski przemysł kompetencji utraconych częściowo w ostatnich dekadach i związanych z budową, modernizacją i serwisowaniem nowoczesnych czołgów.
Obecnie realizowana jest umowa z 2022 r., zakładająca pozyskanie przez Polskę 180 czołgów K2. Jest to sprzęt zbudowany w Korei i dostarczony do naszego kraju w formie gotowych pojazdów. Dostawy tych maszyn mają zakończyć się jeszcze w 2025 r.
Transfer technologii
W takim kontekście nadzieję dla polskiego przemysłu stanowi druga transza złożona z kolejnych 180 czołgów K2. Negocjacje dotyczące umowy wykonawczej rozciągnęły się w czasie – problemem było m.in. wskazanie miejsca, gdzie nowe czołgi będą montowane, a także zakresu odpowiedzialności.
W międzyczasie przestało istnieć konsorcjum Polska Grupa Zbrojeniowa i Hyundai Rotem, które miało montować czołgi w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych w Poznaniu. Tych samych, które – w ramach porozumienia z amerykańskim General Dynamics Land Systems – odpowiadają za obsługę eksploatacyjną i remonty polskich czołgów Abrams.
Jak wyjaśnia "Rzeczpospolita", otworzyło to drogę do bezpośrednich negocjacji pomiędzy Agencją Uzbrojenia i stroną koreańską. Polska jako miejsce montażu czołgów wskazała Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy w Gliwicach.
To właśnie tam – z komponentów dostarczonych z Korei – będzie się odbywał montaż części "polskich" K2 (prawdopodobnie ok. 80 egzemplarzy). Umowa w tej sprawie może zostać podpisana przed końcem czerwca 2025 r.
Czołgi K2: od importu, przez montaż, do produkcji
Czołgi będą składane początkowo z podzespołów dostarczanych z Korei, ale skala polonizacji ma z czasem rosnąć. Przykładem takiego procesu jest produkcja podwozi do Kraba, które – budowane na podstawie koreańskiej licencji – powstają obecnie niemal w całości z części wyprodukowanych w Polsce.
Z punktu widzenia kompetencji pozyskanych w ten sposób przez przemysł kluczowy jest jednak nie montaż stosunkowo niewielkiej (o ile zamówienie nie zostanie zwiększone) liczby czołgów, ale zdolność do obsługi, serwisowania i późniejszych modernizacji wszystkich eksploatowanych przez Polskę egzemplarzy K2.
Koszt zakupu sprzętu wojskowego to zazwyczaj ok. 30-40 proc. kwoty wydawanej na niego przez cały okres eksploatacji – większość stanowią bieżąca obsługa, serwisowanie czy remonty.
Kompetencje polskiego przemysłu
Jednocześnie – w kontekście umów podpisywanych przez Polskę z Amerykanami i Koreańczykami – warto odnotować stopniową odbudowę utraconych w ostatnich dekadach kompetencji polskiego przemysłu zbrojeniowego.
W latach 80. Polska nie produkowała samodzielnie (choć nie wszystkie elementy były krajowe) licencyjne czołgi T-72 i samodzielnie opracowała bardzo udaną modernizację czołgu T-55. Co więcej, polska modernizacja o nazwie Merida znacząco podnosiła zdolności bojowe starego wozu (w latach 80. zmodernizowano w ten sposób ponad 600 egzemplarzy T-55).
Polska produkowała także na radzieckiej licencji silniki czołgowe i samodzielnie modernizowała układy napędowe czołgów. Silniki W46/S1000, które – choć ich osiągi i niezawodność nie należały do światowej czołówki – powstawały w warszawskich zakładach PZL-Wola.
Polski przemysł był wówczas w stanie nie tylko opracować czołg PT-91 Twardy, uważany za najbardziej udaną modernizację T-72, ale przymierzał się do budowy własnego czołgu 3. generacji, znanego pod nazwą Goryl (później Anders). Choć ostatecznie nowy polski czołg nie powstał, PT-91 okazał się konstrukcją na tyle udaną, że wygrał przetarg na dostawy sprzętu pancernego do Malezji.
Odtwarzanie utraconych zdolności
Zdolności te zostały z czasem utracone, do czego przyczyniło się m.in. przejęcie od Bundeswehry czołgów Leopard 2. Choć doraźnie podniosło to zdolności polskiej armii, długoterminowo oznaczało utratę przez przemysł budowanych dekadami kompetencji.
O skali problemu dobitnie świadczy niezdolność do opracowania przez Polskę działającego podwozia dla armatohaubicy Krab, która ostatecznie – po kilkunastu latach – została zbudowana na zmodyfikowanym podwoziu K9 pozyskanym z Korei.
Dlatego tak ważne są umowy. Zwłaszcza te dotyczące transferu technologii, co wiąże się m.in. z serwisowaniem w Polsce nowoczesnych czołgów, w tym najbardziej skomplikowanych układów, jak zawieszenie czy układy napędowe (niemieckie silniki MB873 i MT883 są serwisowane w poznańskich WZM, a amerykańskie AGT1500 – w dęblińskich WZL nr 1).
Jaskółką zmian jest bojowy wóz piechoty Borsuk. Choć skala technicznych wyzwań związanych z budową bojowego wozu piechoty jest mniejsza niż w przypadku czołgu, Borsuk to pierwszy w historii – wliczając także czasy przed drugą wojną światową – bojowy, gąsienicowy wóz opracowany i budowany (choć z zagranicznym silnikiem MTU) siłami polskiego przemysłu.