Produkcja amunicji w Polsce. Jesteśmy częścią europejskiej "amunicyjnej koalicji"
Nowa Dęba to niewielkie, 11-tys. miasto na Podkarpaciu. 27 marca odwiedzili je wyjątkowi goście – unijny komisarz ds. przemysłu i rynku wewnętrznego Thierry Breton, premier Polski i szef MON-u. Ich rozmowy dotyczyły "amunicyjnej koalicji" – inicjatywy państw Unii Europejskiej, które chcą wspólnie kupować amunicję i wspierać walczącą Ukrainę. Dlaczego osią międzynarodowej koalicji stała się artyleria?
Artyleria nie bez powodu bywa nazywana "bogiem wojny". Przed wiekami na francuskich armatach odlewano napis "Ultima ratio regum", czyli ostatni argument królów, a na pruskich – "Ultima ratio regis", czyli ostatni argument króla. Zanim pruski teoretyk wojenny, Carl von Clausewitz pomyślał o słynnym powiedzeniu, że wojna to polityka realizowana innymi środkami", przez wieki realizowano je w praktyce.
Tak jest i teraz, a artyleria – choć wydaje się mniej medialna od czołgów czy samolotów – niezmiennie odgrywa na wojnie kluczową rolę. O jej znaczeniu dobitnie świadczy fakt, że podczas walk w Ukrainie odpowiada za 60-70 proc. zabitych żołnierzy i podobny odsetek zniszczonego sprzętu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierowana amunicja artyleryjska
Gdy pod uwagę weźmiemy nie filmy propagandowe, ale statystyki, okaże się że nawet wybuchające rosyjskie czołgi są nie tyle dziełem Javelinów, co ognia artyleryjskiego. Jest to możliwe, ponieważ współczesna artyleria to nie tylko "głupie" pociski, spadające z dokładnością do kilkudziesięciu metrów, ale także dostarczana Ukrainie zachodnia amunicja kierowana.
Jej przykładem są m.in. 155-mm pociski M982 Excalibur, zapewniające dzięki nawigacji satelitarnej celność rzędu kilku metrów. Precyzję o poziom wyższą oferują pociski M712 Copperhead, które z odległości kilkunastu kilometrów dzięki naprowadzaniu laserem trafiają "w punkt", czyli np. we wskazany, konkretny pojazd.
Jeszcze inne możliwości zapewnia amunicja samodzielnie poszukująca celów, jak opracowane w Szwecji pociski FFV Bonus, które w rejonie celu wyrzucają z siebie dwa podpociski. Te, opadając spiralnym ruchem, same skanują przestrzeń pod sobą, a wykryty cel atakują z góry za pomocą ładunków kumulacyjnych.
Wojna w Ukrainie – zużycie amunicji
Choć międzynarodowa pomoc dla Ukrainy dotyczy w zasadzie każdego rodzaju sprzętu wojskowego i wyposażenia, to właśnie artyleria stała się obszarem, który państwa Europy postanowiły poddać optymalizacji. Dla wysiłku wojennego jest po prostu najważniejsza.
Dotyczy to zarówno samego sprzętu, jak i "paliwa wojny", czyli amunicji. A tej nowoczesna wojna potrzebuje gigantyczną ilość – praktyka z Ukrainy pokazuje, że znacznie więcej, niż wynosiły wcześniejsze przewidywania.
Jak podaje Andrzej Kiński z Zespołu Badań i Analiz Militarnych, potrzeby Ukrainy są obecnie szacowane na 250 tys. pocisków (artyleryjskich i rakietowych kalibru 100 mm i więcej) miesięcznie.
Zużycie amunicji jest tak duże, że kraje NATO obecnie nie są w stanie produkować jej wystarczająco wiele i wspierając Ukrainę uszczuplają swoje zapasy.
Również Rosja – choć mogłoby się wydawać, że jej zgromadzone w czasach ZSRR zapasy amunicji są niemal niewyczerpane – ograniczyła intensywność ognia o około połowę i poszukuje dostawców amunicji na całym świecie (o rosyjskich problemach z amunicją pisze szerzej Przemysław Juraszek).
Produkcja amunicji w Polsce
Rada Ministrów przyjmie w ciągu najbliższych dni specjalny wieloletni program, który będzie wspierał produkcję amunicji w różnych częściach naszego kraju – napisał na Twitterze premier Morawiecki po spotkaniu z komisarzem Bretonem.
Deklaracja ta jest próbą poprawy aktualnej sytuacji, bo w Polsce nowoczesna amunicja artyleryjska kalibru 155 mm i 120 mm (dla moździerzy Rak) jest obecnie produkowana, we współpracy z różnymi podmiotami wchodzącymi w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej, w jednym miejscu – w zakładach DEZAMET w Nowej Dębie. To jeden z nielicznych tego typu zakładów na kontynencie - w całej Unii Europejskiej i Norwegii, która dołączyła do inicjatywy, jest w sumie 12 takich fabryk.
Dzięki wsparciu, zapewnianemu przez Europejską Agencję Obrony (European Defence Agency, EDA), wysiłek państw Europy, zmierzający do zwiększenia produkcji amunicji, zostanie wsparty kwotą 2 mld euro. Z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju miliard euro trafi bezpośrednio do producentów, wytwarzających amunicję na potrzeby Ukrainy.
Część tych pieniędzy trafi do Polski, gdzie mają zostać wykorzystane nie tylko do zwiększenia skali produkcji, ale również do opanowania nowych technologii, związanych np. z produkcją w kraju ładunków miotających, które obecnie są importowane. Jeszcze przed Wielkanocą mamy otrzymać - według zapewnień premiera - 300 mln euro będących rekompensatą za sprzęt i amunicję, przekazane wcześniej Ukrainie.
Polska amunicja kierowana
Europejskie środki wesprą także wdrożenie do produkcji nowej, opracowanej siłami polskiego przemysłu amunicji artyleryjskiej. Chodzi o rodzimą amunicję, projektowaną od 2014 roku w programu APR (amunicja precyzyjnego rażenia).
Prace są już na finalnym etapie - obok przeciwpancernego pocisku kierowanego Pirat, zakłady Mesko opracowały pocisk artyleryjski kalibru 155 mm naprowadzany na odbite światło lasera.
Oznacza to, że cel dla niego może wskazać dowolny żołnierz, pojazd czy dron wyposażony w standardowy, laserowy wskaźnik. Daje to wyjątkową zdolność do zwalczania ogniem artylerii – czyli z dystansu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu kilometrów – nie tylko stacjonarnych, ale także poruszających się celów i trafienie np. w jadący czołg.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski