Polskie "dzikie łasice" z pociskami AGM‑88G AARGM-ER. Nowa broń dla F‑35
Ponad dwa lata po rozpoczęciu przez Polskę starań dotyczących pozyskania nowej broni, Departament Stanu USA wyraził zgodę na sprzedaż pocisków AGM-88G AARGM-ER. Dzięki nim, a także za sprawą samolotów F-35, nasz kraj zyska nowe zdolności w zakresie przełamywania obrony powietrznej.
26.04.2024 | aktual.: 26.04.2024 15:32
"Dzikimi łasicami" nazwano przed laty amerykańskie samoloty wyspecjalizowane w niszczeniu obrony powietrznej. Maszyny F-100, F-105 czy F-4 uzbrojone w pociski przeciwradiolokacyjne, a z czasem także w zasobniki zakłócające pracę radarów wykonywały zadania, które dla zwykłych samolotów byłyby misją samobójczą.
"Dzikie łasice" obezwładniały lub fizycznie niszczyły obronę przeciwlotniczą, torując w niej bezpieczną drogę dla pozostałych maszyn.
Obecnie, ze względu na rozwój systemów WRE i możliwości awioniki współczesnych samolotów wielozadaniowych, "dzikie łasice", rozumiane jako odrębny, wyspecjalizowany wariant samolotów bojowych, przeszły już – częściowo – do historii.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
W Europie ich rolę pełnią jeszcze samoloty Panavia Tornado ECR (zastępowane przez F-35), a w amerykańskiej marynarce wojennej samoloty Boeing EA-18G Growler. Tak wąska specjalizacja staje się jednak coraz większym anachronizmem.
Za sprawą wdrożonego pod koniec XX w. amerykańskiego programu modernizacyjnego CCIP (Common Configuration Implementation Program) odpowiednie możliwości uzyskały samoloty F-16 w wariantach Block 40/42 i 50/52.
Dzięki integracji z zasobnikami celowniczymi, jak LANTRIN, Litening czy późniejszy Sniper i AN/ASQ-213 HTS (HARM Targeting System), maszyny te zyskały kluczowe zdolności "dzikich łasic": możliwość obezwładniania i niszczenia wrogiej obrony przeciwlotniczej. Są to, odpowiednio, misje z kategorii SEAD (Suppression of Enemy Air Defenses) i DEAD (Destruction of Enemy Air Defenses).
Odróżnia je sposób oddziaływania na systemy przeciwnika – od zakłócania działania po fizyczne zniszczenie. Dzięki nowoczesnej awionice zadania tego typu mogą wykonywać także samoloty F-35. I właśnie z myślą o nich Polska rozpoczęła starania o nowoczesne pociski przeciwradarowe.
Rodzina pocisków AGM-88: HARM, AARGM i AARGM-ER
Prawdopodobnie najbardziej znaną bronią tego typu są obecnie – za sprawą wojny w Ukrainie – pociski AGM-88 HARM. Zostały opracowane na początku lat 80. z myślą o zastąpieniu wcześniejszych pocisków przeciwradarowych, jak zbudowane dla "dzikich łasic" AGM-45 Shrike i AGM-78 Standard ARM.
Pociski HARM dowiodły swojej skuteczności na współczesnym polu walki, przez 40 lat z powodzeniem zwalczając sowieckie czy rosyjskie systemy obrony powietrznej m.in. w Libii, Iraku czy na Bałkanach. Obecnie pociski tego typu są wykorzystywane przez lotnictwo Ukrainy, gdzie po pospiesznej integracji z samolotami pozwalają na skuteczne zwalczanie rosyjskiego sprzętu.
HARM, mimo swojej skuteczności, jest jednak starą bronią. Z tego powodu w Stanach Zjednoczonych powstał jego następca, czyli pocisk AARGM (AGM-88E Advanced Antiradiation Guided Missile).
Bazuje on na pocisku HARM, z którym dzieli m.in. głowicę bojową, korpus, napęd i powierzchnie aerodynamiczne. Zmianie uległ układ kierowania i naprowadzania, pozwalający na atakowanie radarów po ich wyłączeniu czy transmitowanie obrazu celu przed uderzeniem.
Kolejnym etapem rozwoju tej rodziny pocisków, a zarazem bronią, którą Stany Zjednoczone zgodziły się sprzedać Polsce, jest opisywany szerzej przez dziennikarkę Wirtualnej Polski, Karolinę Modzelewską, pocisk AGM-88G AARGM-ER.
Broń ta charakteryzuje się – w porównaniu z AARGM – dwukrotnie większym zasięgiem. Może kierować się na źródło emisji elektromagnetycznych, atakować cel o wskazanych współrzędnych albo aktywnie poszukiwać go za pomocą własnych sensorów.
Trzeba przy tym pamiętać, że pojawiający się w różnych komunikatach zasięg 300 km jest wartością teoretyczną – dotyczy zasięgu w optymalnych warunkach, przy wystrzeleniu przez samolot lecący ze znaczną prędkością i na dużej wysokości. Realny zasięg, który można wykorzystać w warunkach bojowych, może być - co zależy od konkretnej sytuacji - wielokrotnie mniejszy.
Przyszłość pocisków antyradiolokacyjnych
Pocisk AARGM-ER nie jest ostatnim słowem Pentagonu w kwestii przełamywania obrony powietrznej. Obecnie trwają pracę nad jeszcze nowocześniejszą bronią o nazwie SiAW (Stand-in Attack Weapon). Ponad 700 mln dolarów otrzymał na jej opracowanie jesienią 2023 r. koncern Northrop Grumman.
Amerykanie przyjęli przy tym – podobnie jak poprzednio – ewolucyjny model rozwoju nowej broni: zakładane zdolności chcą uzyskać nie poprzez budowę całkiem nowego pocisku, ale za pomocą modyfikacji AGM-88G AARGM-ER. Ma to na celu obniżenie kosztów, a przede wszystkim zminimalizowanie ryzyka niepowodzenia projektu.
Pociski SiAW mają być na tyle małe, by mieścić się w komorach uzbrojenia F-35. Dalsze zwiększanie ich zasięgu uznano za niecelowe z uwagi na sposób użycia – będą wystrzeliwane przez samoloty znajdujące się w przestrzeni powietrznej przeciwnika, stosunkowo blisko atakowanych celów.
SiAW mają umożliwić niszczenie wielu różnego rodzaju obiektów – stacji radarowych i wyrzutni rakiet przeciwlotniczych, ale także pocisków balistycznych i przeciwokrętowych oraz stacji walki radioelektronicznej.
Kluczową możliwością SiAW ma być przy tym atakowanie celów wykrytych już po starcie, w tym także rozpoznanych poprzez własne, aktywne sensory. Plan zakłada, że – dzięki skróceniu czasu rozwoju poprzez wykorzystanie sprawdzonej wcześniej konstrukcji – nowa broń ma wejść do służby już w 2026 r.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski