Odwracają się od rosyjskiej broni. Do tej pory kupowali ją na potęgę
Indie starają się zdystansować od swojego dotychczasowego największego dostawcy broni. Agencja Reuters powołująca się na źródła indyjskie podaje, że jest to związane przede wszystkim z rosnącymi kłopotami Rosjan dot. terminowych dostaw amunicji i części zamiennych.
Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań Pokojowych szacuje, że w ciągu ostatnich dwóch dekad Rosja była odpowiedzialna za dostawy ok. 65 proc. broni kupowanej na potrzeby indyjskiej armii. Łącza wartość zawartych przed ten czas kontraktów mogła sięgnąć nawet 60 mld dolarów. Chociaż pewne sygnały spoglądania władz z Delhi w innych kierunkach można było obserwować od kilku lat, poważnym impulsem do dywersyfikacji dostaw broni stała się wojna w Ukrainie.
Indie nie chcą kontraktów wojskowych z Rosją
"W miarę jak wojna na Ukrainie się przedłuża, rodzi to pytania, czy Rosja będzie w stanie dostarczyć nam części zamienne. To napędza dywersyfikację" – powiedziała Swasti Rao, ekspertka ds. Eurazji w państwowym Instytucie Studiów i Analiz Obronnych.
Największy na świecie importer broni powoli zwraca się ku Zachodowi. W ciągu kolejnej dekady Indie mogą wydać nawet 100 mld dolarów na kolejne zamówienia sprzętu wojskowego. Znaczna część z tej sumy może trafić do państw NATO. Już podpisano kontrakt na francuskie samoloty Rafale, które zastąpią rosyjskie MiG‑i 29. Wspólnie z Niemcami prowadzona będzie budowa okrętów podwodnych, ale największym wygranym być może okażą się Stany Zjednoczone. Dla Rosji oznacza to oczywiście rosnące straty z importu broni.
W grudniu 2023 r. pojawiły się informacje, iż Waszyngton jest gotów zaoferować transportery Stryker, nawet najnowszy Stryker M-SHORAD, który mógłby być produkowany w tym azjatyckim kraju i wzmacniać jego armię. Byłaby to sytuacja bez precedensu - pierwsza licencjonowana produkcja tego wozu poza granicami USA. Stryker M-SHORAD to najnowszy przedstawiciel tej rodziny transporterów, który jest uzbrojony m.in. w armatę automatyczną kal. 30 mm, zasobnik z czterema pociskami przeciwlotniczymi FIM-92 Stinger oraz wyrzutnię z parą kierowanych pocisków przeciwpancernych AGM-114L Longbow Hellfire. Dzięki temu może służyć do obrony przed wrogimi wozami pancernymi, w tym czołgami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie był by to pierwszy kontrakt zawarty z Waszyngtonem. Indie systematycznie otrzymują m.in. amerykańskie samoloty patrolowe P-8 Poseidon. Łącznie chcą mieć 18 takich maszyn, którymi zastępują poradzieckie Ił‑38SD.
Całkowite odcięcie się Indii od Rosji jest niemożliwe
Indie muszą jednak stąpać po cienkiej linii w relacjach z Rosją. Chcą się od niej oddalać i spoglądać na Zachód, ale w taki sposób, aby nie doszło do większego zbliżenia na linii Moskwa - Pekin. Poza tym Indie zawierają z Rosją wiele innych umów ważnych dla gospodarki (m.in. w dziedzinie energii), a tamtejsze uzbrojenie wciąż w ok. 60 proc. składa się z broni poradzieckiej i rosyjskiej. Części zamienne, które w większości produkuje tylko Rosja, będą potrzebne jeszcze przez przynajmniej dwie dekady.
"Prawdopodobnie nie podpiszemy żadnej większej umowy wojskowej z Rosją. To byłaby czerwona linia dla Waszyngtonu" – powiedział Nandan Unnikrishnan, ekspert ds. Rosji z Observer Research Foundation w New Delhi.
Częściowym rozwiązaniem tych problemów może okazać się dla Indii produkcja własnej broni, z pominięciem dużych kontraktów zawieranych z którymkolwiek z innych mocarstw. Ten trend również wyraźnie się nasila. Aktualnie w Indiach trwają prace nad lekkimi czołgami Sprut SDM1 z armatami kal. 125 mm. Indie ogłosiły również plan stworzenia własnego przeciwlotniczego systemu rakietowego dalekiego zasięgu, którego możliwości mają być zbliżone do rosyjskiego S‑400.
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski