"Warszawianka" znowu w służbie Rosjan? Sami nie wiedzą, co powiedzieć
Rosyjski okręt podwodny uszkodzony podczas zeszłorocznego ataku Ukraińców w Sewastopolu wciąż znajduje się w naprawie. Dokładny termin jego powrotu do służby pozostaje nieznany, chociaż początkowo Rosjanie informowali o "jedynie niewielkich uszkodzeniach".
26.01.2024 14:58
Ukraińcom udało się trafić okręt podwodny "Rostów nad Donem" przy pomocy pocisków manewrujących Storm Shadow. Wykorzystany został moment jego wynurzenia. Rosyjskie media propagandowe utrzymują, że jednostka cały czas jest remontowana i najpóźniej w połowie tego roku wszystkie uszkodzenia zostaną naprawione. W pracach rzekomo biorą udział liczni specjaliści, także ze stoczni w Petersburgu, gdzie zbudowano ten okręt podwodny.
"Rostów nad Donem" remontowany
Ukraiński portal Defence Express zauważa jednak, że Rosjanie niezmiennie nie podają bliższych szczegółów, co może sugerować, że jest to kolejny przypadek zakłamywania przez nich rzeczywistości i próba podtrzymywania narracji o rzekomej nieskuteczności zachodnich pocisków dalekiego zasięgu. Ze zdjęć publikowanych chwilę po ataku większość ekspertów wyciągnęła wnioski, że trafiony "Rostów nad Donem" będzie nadawał się wyłącznie na złom.
"Sądząc po zdjęciu, okręt podwodny został trafiony dwa razy. Pierwsze ślady uderzenia znajdują się na dziobie, o czym eksperci informowali już wcześniej na podstawie analizy zdjęć satelitarnych. Drugi pocisk uderzył w prawą burtę, w obszarze za sterówką. Tego nie dało się wykryć na podstawie zdjęć satelitarnych" - pisał w swojej analizie Projekt Confused Intelligence Team (CIT).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Akustyczne czarne dziury" Rosjan
"Rostów nad Donem" został wprowadzony do służby w 2014 r. Reprezentuje serię okrętów projektu 636,3 (typu "Warszawianka"). To zmodernizowane wersje zaprojektowanych w latach 80. XX wieku okrętów projektu 877, do których należy jedyny polski okręt podwodny ORP Orzeł.
"Warszawianki" to okręty o długości do 75 m i szerokości prawie 10 m, wypierające ponad 3 tys. ton. Mogą zanurzać się na głębokość do 300 m. Są uznawane za bardzo ciche i jednocześnie trudne do wykrycia. Do tego stopnia, że bywają nazywane "akustycznymi czarnymi dziurami". Zawdzięczają to napędowi, który jest spalinowo-elektryczny.
Załoga okrętu podwodnego "Rostów nad Donem" składa się z ok. 60 marynarzy. Rosjanie uzbrajają jednostki tego typu nie tylko w torpedy, ale także w pociski manewrujące z systemu Kalibr (wykorzystywano je do ostrzałów Ukrainy). Dodatkowo korzystają z możliwości stawiania przez nie min morskich.
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski