Nowa broń polskiej armii. Wyciągnęliśmy wnioski z Ukrainy
Oprócz lżejszego, pływającego Borsuka, polska armia chce kupić cięższy, solidniej opancerzony bojowy wóz piechoty. Pierwotnie miał być opracowany w kraju, lecz obecnie preferowany jest wybór w ramach postępowania konkurencyjnego. Potrzeba posiadania takiego pojazdu pojawiła się m.in. na bazie doświadczeń z wojny w Ukrainie. Zapotrzebowanie szacowane jest nawet na 700 wozów, choć z rzadka da się spotkać i większe liczby.
31.08.2024 | aktual.: 04.09.2024 13:54
Według nieoficjalnych informacji zaprezentowanych przez portal Defence24 Polska Grupa Zbrojeniowa zamierza zmienić organizację programu Ciężkiego Bojowego Wozu Piechoty. Pierwotnie program przewidywano jako pracę badawczo-rozwojową realizowaną przez spółki. Zdaniem prezesa PGZ Krzysztofa Trofiniaka opracowanie pojazdu w ciągu 5-6 lat ma jednak przerastać powołane w tym celu konsorcjum (PGZ, HSW S.A. i ewentualni podwykonawcy). Wskazywał, że wszystko potrwa raczej dekadę.
Przyspieszenie programu ma wynikać z wyjątkowych potrzeb 18. Dywizji Zmechanizowanej, która już otrzymuje czołgi Abrams. W związku z tym PGZ skłania się raczej ku zakupowi gotowego pojazdu z zagranicy niż dostosowaniem do polskich wymogów, podobnie, jak niegdyś kupiono Patrię AMV, czyli Rosomaka. Partner zagraniczny ma zostać wybrany w ramach postępowania konkurencyjnego.
Kandydaci
Według Defence24 rozważane mają być przede wszystkim trzy konstrukcje: koreański Redback, niemiecki Lynx i turecki Tulpar.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Południowokoreański Hanwha AS21 Redback to bojowy wóz piechoty opracowany na podstawie podwozia armatohaubicy K9. Zmiany dotyczą m.in. powiększenia (wydłużenie o jedną parę kół) i zmiany geometrii wanny kadłuba, aby maszyna był lepiej dostosowana do przewożenia piechoty. Pojazd został opracowany z myślą o australijskim programie LAND 400 Phase 3, w ramach którego tamtejsza armia planowała pozyskać 450 pojazdów w zamian za stare transportery M113.
Ostatecznie kupiono tylko 129 wozów. Masa pojazdu wynosi maksymalnie 42 t (choć prawdopodobnie można ją podnieść do nawet 47 t). Wieże mogą być różne - w przypadku australijskiego wozu jest to wieża EOS T2000 (z 30 mm armatą i parą pocisków Spike-LR2) zbudowana na podstawie izraelskiej Elbit Systems. Załoga jest trzyosobowa, desant może liczyć do ośmiu ludzi.
Pojazd był pokazywany w Polsce jesienią 2022 r. i prezentacja, według nieoficjalnych informacji, nie wypadła korzystnie, m.in. z uwagi na bardzo niską celność uzbrojenia. Choć nawet część generalicji była wyjątkowo entuzjastycznie nastawiona do tego pojazdu, wynik tego spotkania przynajmniej tymczasowo doprowadził do rezygnacji z zakupu. Również armia koreańska zażyczyła sobie zmian w projekcie, aby w ogóle rozważać zakup Redbacka, a produkcja wozu dopiero się rozkręca, co wpływa na jego dostępność.
Niemiecka konstrukcja
Rheinmetall KF41 Lynx wywodzi się z lżejszego KF38, który pierwotnie miał być tylko wersją rozwojową starego Mardera. Wydaje się najbardziej zaawansowanym pojazdem w stawce, a jego zamerykanizowana i niezwykle bogato skonfigurowana odmiana jest oferowana US Army jako następca Bradleya.
Pojazd jest podobnie duży jak Redback i może ważyć nawet ok. 45-47 t z całym wyposażeniem dodatkowym (według niektórych źródeł nawet ponad 50 t). Opancerzenie jest prawdopodobnie nieco silniejsze niż u konkurenta, za to uzbrojenie jest niemal identyczne, choć umieszczone we własnej, niemieckiej wieży Lance. Załoga liczy trzech żołnierzy, desant ośmiu. Unikalną cechą wozu jest wymienny strop, wokół którego zbudowano moduły misyjne.
Zapewnia to szybką modernizację, rekonfigurację czy remont wozu, ale zwiększa koszty. Rheinmetall oferuje nabywcom ciekawy model współpracy w postaci zakładania spółek joint venture. W ten sposób pojazd został wyprodukowany na Węgrzech (Budapeszt jak dotąd jako jedyny kupił Lynxy). Jest to znakomita opcja dla państw, które nie mają własnego przemysłu zbrojeniowego i chcą go dopiero zbudować, dla innych jednak warunek przekazania 51 proc. udziałów w spółce może być zaporowy. Ponadto moce produkcyjne niemieckiego koncernu wydają się raczej skromne, co ogranicza tempo dostaw.
Weteran z Turcji
Turecki Otokar Tulpar to w domniemanej "pierwszej trójce" prawdziwy weteran. Pojazd powstał w 2012 r. i może ważyć do 42 t. Uzbrojenie jest podobne jak u konkurencji, z tym że turecka wieża Mızrak-U została wyposażona w tureckie pociski kierowane Umtas zamiast izraelskich. Pojazd jest nieco bardziej pojemny, desant może liczyć aż dziewięciu żołnierzy przy trzyosobowej załodze. Wóz był wielokrotnie prezentowany w różnych konfiguracjach (w tym podczas Eurosatory 2024 jako czołg lekki). Nie znalazł jednak nabywców.
Turecka armia chętniej kupuje pojazdy z rodziny Kaplan od konkurencyjnej spółki FNSS. Tulpar istnieje więc prawdopodobnie w dwóch egzemplarzach i niewiele wskazuje na to, by miało to ulec zmianie w najbliższej przyszłości. W znalezieniu nabywcy nie pomaga zapewne niemiecko-turecki kryzys dyplomatyczny, a w Tulparze można znaleźć silnik Scania, a więc grupy Volkswagen.
Inne możliwości
Są oczywiście inne potencjalne warianty. Za Odrą, poza Lynxem, znaleźć można aż dwa pojazdy: Tracked Boxera i Pumę. Pierwszy pojazd to opracowanie własne KNDS Deutschland, gąsienicowa wersja kołowego transportera opancerzonego Boxer. Jest to wóz stosunkowo nowy i na wczesnym stadium rozwoju do produkcji seryjnej, mimo pokrewieństwa z udanym i popularnym transporterem kołowym, mu daleko.
Z kolei używany przez Bundeswehrę SPz Puma, choć "na papierze" uchodzi za najpotężniejszy współczesny bojowy wóz piechoty, wciąż trapiony jest przez problemy techniczne, rozwiązane podobno w zmodernizowanej wersji S1. Ma też wadę w postaci zaledwie sześcioosobowego desantu. Oprócz tego trudno wyobrazić sobie zakup tego wozu w sytuacji, gdy producenci – KNDS Deutschland i Rheinmetall – pozostają na wojennej ścieżce.
W Szwecji produkowany jest natomiast BAE Systems Hägglunds CV90, pojazd bardzo udany i zyskujący niejako "drugą młodość". Wybrany przez armie czeską i słowacką oraz zamawiany przez kilka armii użytkujących starsze wersje wóz jest stale rozwijany od ponad 30 lat. Niemniej, także w tym przypadku moce produkcyjne nie są z gumy i na poważniejsze dostawy należałoby czekać prawdopodobnie na 2030 r., a może i dłużej.
Będąc przy BAE Systems, trzeba wspomnieć o trzech pojazdach z USA. Niedawno w Paryżu europejską premierę miał słusznych rozmiarów bojowy wóz piechoty AMPV NxT zbudowany na podwoziu standardowego transportera opancerzonego US Army i z wieżą Oshkosh MCWS. Jest to wóz bardzo udany, choć dość wysoki, a armia USA wydaje się mieć priorytet w przypadku dostaw. Amerykański przemysł wznowił zresztą produkcję Bradleya, tym razem w wersji M2A4 lub M2A4E1.
Niemłody, ale solidnie zmodernizowany pojazd ma zastępować starsze Bradleye, wysyłane do Ukrainy w ramach amerykańskiej pomocy wojskowej. W obu przypadkach producent obciążony jest zamówieniami ze strony US Army, ale niekoniecznie jest to problem. Według niektórych doniesień Polsce oferowane były używane Bradleye z magazynów amerykańskiej armii. Potencjalnie byłaby to interesująca oferta, gdyby nie fakt, że wozy te są w złym stanie – według Greków, którzy odrzucili ofertę ich przejęcia, doprowadzenie ich do stanu używalności byłoby niewiele tańsze niż zakup nowych wozów.
Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski