Najdziwniejsza broń z wojny w Ukrainie. Militarne samoróbki, improwizacje i osobliwości
Gdy brakuje etatowego sprzętu, ratunkiem staje się improwizacja. Wojna w Ukrainie dostarcza przykładów, jak – w sytuacji problemów z wyposażeniem – żołnierze radzą sobie, wykorzystując to, co akurat mają pod ręką.
04.09.2022 | aktual.: 04.09.2022 12:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Armata T-12 Rapira na podwoziu MT-LB
Wyjątkowo niecodzienna broń powstała z połączenia gąsienicowego, lekko opancerzonego transportera i przeciwpancernej armaty kalibru 100 mm. Pomysł ten to zarazem mimowolne odniesienie do historii wojskowości.
Jak zauważa Przemysław Juraszek, twórcy tego sprzętu zrobili dokładnie to, co konstruktorzy pierwszych niszczycieli czołgów z czasów II wojny światowej: wzięli gąsienicowe podwozie i zwykłą, holowaną armatę, a następnie połączyli to w jedną całość.
Zestaw w postaci podwozia MT-LB i umieszczonej na nim armaty T-12 Rapira jest w stanie zniszczyć niemal każdy rosyjski pojazd wojskowy, z wyjątkiem czołgów. Nawet w ich przypadku – o ile zostaną trafione w boczny pancerz – pocisk z Rapiry może być niebezpieczny.
Samoróbka wydaje się dobrze przemyślana. Poza umieszczeniem broni na podwoziu, konstruktorzy tego sprzętu zadbali o wysuwane podpory, stabilizujące zestaw podczas strzelania.
Akcesoria wędkarskie jako bomby
Tanie i proste, cywilne drony są wykorzystywane podczas wojny w Ukrainie nie tylko do rozpoznania, ale także w roli latających granatników. Choć do rąk Ukraińców trafiło z Tajwanu 800 dronów Revolver 860 z fabrycznie zainstalowanymi, rewolwerowymi magazynami pocisków moździerzowych, znacznie częściej do ataków wykorzystywany jest cywilny sprzęt, doraźnie dostosowany do ataków z powietrza.
Są one możliwe m.in. dzięki pojemnikom na zanętę wędkarską. Mają one rozmiar, pozwalający na włożenie do środka odbezpieczonego granatu. Dzięki temu pojemnik z granatem w środku może działać jak bomba z zapalnikiem uderzeniowym. Po zrzuceniu przez drona pojemnik spada, a po uderzeniu o ziemię czy jakiś cel otwiera się, co zwalnia łyżkę granatu i inicjuje jego wybuch.
Broń ta – przy sporym szczęściu – może być bardzo skuteczna. Dowodzi tego film, na którym widać, jak bomba z koszyczka wędkarskiego i granatu niszczy rosyjski czołg T-62M, wpadając do jego wnętrza przez otwarty właz.
T-34-85 z pomnika w Lisiczańsku
Przypadki uruchamiania czołgów, stojących przez dziesięciolecia na cokołach w roli pomników, zdarzały się już przed laty. Do historii przeszedł m.in. rajd ulicami Budapesztu w wykonaniu protestujących, którym udało się uruchomić czołg T-34. W 2014 czołg IS-3 uruchomili separatyści z Donieckiej Republiki Ludowej, a w 2022 roku ta sztuka udała się Ukraińcom.
Po sprzęt z pomnika sięgnęli ukraińscy obrońcy miasta Lisiczańsk. Jak opisuje Karolina Modzelewska, udało się im uruchomić czołg T-34-85, który został ustawiony na cokole w 1971 roku, przekazany przez lokalną jednostkę wojskową (choć legenda mówi o wydobyciu go z dna rzeki). Mimo 51 lat bezruchu czołg o własnych siłach zjechał z pomnika.
Obrońcy najprawdopodobniej nie użyli go jednak jako maszyny bojowej, ale wykorzystali do zablokowania jednej z ulic miasta, ustawiając obok przecinających drogę zasieków.
100-letni karabin maszynowy Maxim wz. 1910
Podczas walk w Ukrainie – zarówno tych z 2022 roku, jak i wcześniejszych, towarzyszących secesji Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej – pojawiły się materiały dokumentujące użycie przez obie strony konfliktu karabinów maszynowych Maxim wz. 1910.
To wyjątkowo stara broń, zaprojektowana (podobnie jak karabin Mosin) pod koniec XIX wieku. Maximy były powszechnie używane w czasie I wojny światowej i rewolucji bolszewickiej. W czasie II wojny światowej były sukcesywnie zastępowane nowocześniejszą bronią, a ich produkcję zakończono w połowie XX wieku.
Mimo tego w XXI wieku stare Maximy ponownie zostały wykorzystane w walce. To broń strzelająca – jak Mosin – nabojem 7,62×54mm R. Jej lufa jest chłodzona za pomocą płaszcza wodnego, a szybkostrzelność sięga 600 strzałów na minutę. Charakterystyczny wygląd Maxim zawdzięcza podstawie z kołami i stalową osłoną strzelca, ułatwiającej transport i szybką zmianę stanowiska.
FIM-43 Redeye – pierwszy MANPADS świata
Indywidualne, przenośne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych to ważny element przeciwlotniczego "parasola". Mimo małego zasięgu i ograniczonych możliwościach wykrywania celów sprawiają, że pojedynczy żołnierz z naramienną wyrzutnią jest w stanie skutecznie zniszczyć warty kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt milionów dolarów sprzęt.
Obok współczesnych systemów, jak polski Piorun, amerykański FIM-92 Stinger czy rosyjska 9K38 Igla, podczas walk zostały wykorzystane także MANPADS-y, które już dawno powinny trafić do muzeów. Przykładem jest zdobyty przez Rosjan FIM-43 Redeye.
Jest to pierwszy MANPADS świata. Choć indywidualna, rakietowa broń przeciwlotnicza (niemiecki Fliegerfaust) pojawiła się jeszcze w czasie II wojny światowej, dopiero produkowany od 1968 roku FIM-43 był wyposażony w pocisk z własnym systemem naprowadzania.
Broń ta była wycofywana z użycia już od początku lat 80., a w latach 90. Amerykanie zutylizowali posiadane zapasy tego sprzętu. Mimo tego niemal muzealny zabytek, jakim jest obecnie FIM-43, trafił do Ukrainy, gdzie przynajmniej jeden z egzemplarzy tej broni został zdobyty przez Rosjan.
Karabin Mosin wz. 1891 ze współczesną osadą
W pierwszych dniach konfliktu pojawiły się zdjęcia, przedstawiające prorosyjskich separatystów z Doniecka i Ługańska, uzbrojonych w zaprojektowane pod koniec XIX wieku karabiny Mosin wz. 1891. To strzelająca amunicją 7,62 × 54 mm R broń, której przed laty używali najsłynniejsi strzelcy wyborowi świata, jak Simo Häyhä, którego dokonania opisuje Adam Gaafar, czy Wasilij Zajcew.
Oryginalny Mosin na współczesnym polu walki wydaje się anachronizmem, ale Ukraińcy, którzy również używają tej broni, opracowali ciekawy sposób modernizacji starych Mosinów. Opracowana przez firmę Крук modyfikacja łączy oryginalny zamek, lufę i mechanizm spustowy starego karabinu z nowoczesną osadą.
Dzięki temu znacząco podniesiono ergonomię broni, a Mosin zyskał jednocześnie możliwość korzystania ze współczesnych akcesoriów, jak różnego rodzaju optyka, chwyty czy dwójnogi, przyłączanych do broni dzięki wyposażeniu jej w standardowe szyny M-LOK i Picatinny.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski