Długie ręce "boga wojny". Artyleria lufowa o zasięgu 150 km
Czas od wykrycia celu do ostrzelania go ogniem artylerii bywa - czego dowodzą walki w Ukrainie - liczony w minutach. W takich warunkach każda przewaga, w tym zasięgu ognia, jest na wagę złota. Dla koncernów zbrojeniowych to dobra okazja, aby przedstawić rozwiązania, dzięki którym artyleria może strzelać jeszcze dalej.
Artyleria bywa nazywana bogiem wojny. To właśnie ona, a nie lotnictwo czy broń strzelecka, odpowiada za większość zadawanych strat, co znalazło potwierdzenie m.in. w czasie wojny w Ukrainie (choć proporcje zostały tam zakłócone przez masowe użycie dronów). Na jaki dystans mogą prowadzić ogień współczesne haubice?
Dzięki nowym rozwiązaniom zasięg ognia rośnie w imponującym tempie, co widać również w przypadku Polski. Jeszcze do niedawna dla artylerii uzbrojonej w Goździki (haubica 122 mm 2S1 Goździk) limitem zasięgu było ok. 20 km.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Sprawdzam" - Huawei Watch 5
Wprowadzenie do służby Krabów i południowokoreańskich haubic K9 przesunęło tę granicę do ok. 30 km. Polska artyleria może strzelać jeszcze dalej – do celów odległych o 40 km, stosując specjalną amunicję o mniejszej sile rażenia, ale większej donośności, czyli pociski z gazogeneratorem.
Gazogenerator to rozwiązanie, ograniczające powstające za dnem pocisku zawirowania, co przekłada się na większy zasięg, osiągany kosztem mniejszej masy przenoszonego ładunku wybuchowego. Gazogenerator to jeden z powszechniejszych i prostszych sposobów na zwiększenie zasięgu, ale nowoczesna balistyka przesuwa możliwości artylerii znacznie dalej.
Jak działa silnik strumieniowy?
Dowodzi tego nowy pocisk opracowany przez firmę Tiberius Aerospace. Amunicja o nazwie Sceptre (TRBM 155HG) została już przetestowana, a wyniki testów są bardzo obiecujące. Pocisk o standardowym dla NATO kalibrze 155 mm (standardem jest kaliber, ale w NATO nie obowiązuje standaryzacja samych pocisków) może razić cele odległe o 140-160 km. W jaki sposób osiągnięto tak imponujący zasięg?
Pocisk Sceptre został wyposażony w dodatkowy napęd – silnik strumieniowy. To rodzaj bardzo prostego pod względem zasady działania, ale skomplikowanego od strony technologii silnika odrzutowego, który wykorzystuje szybki przepływ powietrza do jego sprężania.
Rozwiązanie to znalazło zastosowanie m.in. w czasie II wojny światowej w silnikach niemieckich pocisków skrzydlatych V-1. W późniejszych latach silniki strumieniowe próbowano stosować w niektórych samolotach (jak strumieniowo-odrzutowy Pratt & Whitney J58 w samolocie SR-71 Blackbird) czy rakietach (jak w pocisku powietrze-powietrze Meteor).
Aby silnik strumieniowy rozpoczął pracę, konieczne jest wcześniejsze rozpędzenie go do znacznej prędkości. W przypadku samolotów to wada ograniczająca możliwość użycia, ale dla pocisku artyleryjskiego – który opuszcza lufę rozpędzony przez gazy prochowe – nie stanowi to problemu.
Pocisk Sceptre
To właśnie rozwiązanie zastosowali twórcy pocisku Sceptre, konstruując jego napęd w taki sposób, by pocisk mógł być zasilany różnymi rodzajami paliwa – w tym ropą naftową. Podobnie jak wiele innych pocisków kierowanych, Sceptre korzysta z nawigacji satelitarnej i inercyjnej, ale jest znacznie mniej wrażliwy na zakłócenia w porównaniu z obecnie stosowanymi rozwiązaniami.
Sceptre porusza się, jak na pocisk artyleryjski, dość wolno, z prędkością Mach 2-3,5, ale za to na wysokości rzędu 20 km, czyli – co podkreślają jego twórcy – ponad obszarem zakłóceń GPS-u. W końcowym etapie lotu naprowadzanie jest wspomagane przez sztuczną inteligencję, co pozwala przy zasięgu rzędu 140-160 km zachować kołowy błąd trafienia (CEP) na poziomie 3,5 metra.
Pozwala to na skuteczne rażenie celu pomimo mniejszego niż w standardowym pocisku 155 mm ładunku wybuchowego. Gdy w zwykłych pociskach o zasięgu 30 km i masie 40 kg ładunek wybuchowy stanowi ok. 25 proc. masy całości, dla Sceptre wartość ta jest o połowę mniejsza. Mimo tego Sceptre ma zapewnić skokowy wzrost możliwości artylerii, rekompensując mniejszą siłę rażenia wyższą celnością.
Warto zauważyć, że Sceptre to tylko jeden z przykładów amunicyjnej rewolucji, dokonującej się w ostatnich latach. Innym – działającym na podobnej zasadzie – jest opisywany przez dziennikarza Wirtualnej Polski Przemysława Juraszka pocisk Ramjet 155, w którym również zastosowano silnik strumieniowy.
Pociski o zwiększonym zasięgu
To rozwiązanie efektywne, ale nie jedyne. Innym sposobem na zwiększenie zasięgu ognia artylerii jest zastosowanie pocisków z własnym napędem rakietowym – jak M549 HERA (High-Explosive Rocket Assisted), umożliwiający strzelanie na dystansie do 60 km.
Nieco większy zasięg – rzędu 80 km – zapewniają pociski Vulcano. Dużą donośność osiągnięto w ich przypadku przez użycie pocisku podkalibrowego – czyli o przekroju mniejszym od przekroju lufy. W czasie strzału pocisk jest prowadzony dzięki odrzucanym wypełnieniom (sabotom), które odpadają od niego po opuszczeniu lufy.
Ponieważ Vulcano ma mniejszą średnicę od zwykłego pocisku, podczas lotu generuje mniejszy opór, co – w połączeniu z kształtem przypominającym małą rakietę (ale bez własnego napędu) pozwala na znaczące zwiększenie zasięgu. W tym przypadku ceną za daleki zasięg strzału jest znacznie mniejsza masa pocisku, a tym samym mniejsza masa przenoszonego ładunku wybuchowego, czyli mniejsza siła rażenia.
Innym kierunkiem rozwoju artylerii jest udoskonalanie ładunków prochowych i procesu ich spalania, a także wydłużanie lufy (obecnym standardem dla artylerii 155 mm jest długość 52 kalibrów, co daje ok. osiem metrów lufy).
Wiąże się to z wieloma wyzwaniami technologicznymi, związanymi z wytrzymałością luf i komór zamkowych, a także tempem ich zużycia. Jak wykazały testy prowadzone m.in. w ramach zakończonego, amerykańskiego programu ERCA, pozwala to na zwiększenie zasięgu strzału do 60-80 km.
Artyleryjska rewolucja
Mnogość możliwych rozwiązań, a także znaczący wzrost zasięgu ognia, osiągany w ostatnich latach w przypadku klasycznej, lufowej artylerii są zwiastunem artyleryjskiej rewolucji. Gdy przez poprzednie 80 lat zasięg masowo stosowanej artylerii kalibru 155 mm wzrósł niewiele ponad dwa razy (z ok. 15 do 40 km), ostatnie lata przynoszą skokowe wzrosty zasięgów.
W rezultacie klasyczna artyleria lufowa zaczyna oferować możliwości, jakie jeszcze dekadę temu przypisywano m.in. broni energetycznej, jak railgun.
Artyleryjska rewolucja, której przejawem jest znaczący wzrost zasięgu ognia, nie omija także Polski. Jej przejawem jest Narodowy Program Amunicyjny i znajdujące się na finiszu postępowanie, mające wyłonić zagranicznego partnera dla PGZ. Międzynarodowa współpraca ma umożliwić Polsce nie tylko samodzielną produkcję amunicji, ale także rozpocznie proces wdrażania jej nowych typów, jak pociski kierowane czy amunicja o zwiększonym zasięgu.