Czołgi Abrams M1A2 nie dla Ukrainy. Ale jest też dobra wiadomość
Amerykański Departament Obrony podjął decyzję, by dostarczyć Ukrainie czołgi Abrams szybciej, niż pierwotnie planowano. W celu przyspieszenia dostaw, zamiast nowych maszyn, Ukraina ma otrzymać czołgi w starszej wersji. Choć Amerykanie na razie nie ujawniają szczegółów, wyjaśniamy, czym różnią się czołgi oferowane pierwotnie od maszyn, które ostatecznie mogą wziąć udział w walce.
23.03.2023 | aktual.: 24.03.2023 07:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie nowe, ale używane. I nie w wersji M1A2, ale w starszym wariancie M1A1 – tak wygląda aktualna deklaracja Stanów Zjednoczonych w sprawie dostaw 31 czołgów Abrams do Ukrainy. Wcześniej, 26 stycznia, dzień po decyzji prezydenta Bidena w sprawie dostawy czołgów, serwis Politico uzyskał informację, że mają to być nowe Abramsy, w aktualnym wariancie wersji M1A2, czyli M1A2 SEP v.3.
Amerykańska deklaracja spotkała się w Ukrainie z entuzjastycznym przyjęciem, jednak szybko pojawiły się wątpliwości dotyczące terminu dostaw i wariantu czołgu, który miałby wzmocnić ukraińską armię.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wynikały one m.in. z amerykańskiej polityki dotyczącej eksportu Abramsów, zakładającej dostarczanie do zagranicznych klientów czołgów, w których wkłady ze zubożonego uranu zastąpiono innym materiałem, jak wolfram.
Zobacz także: Te czołgi sieją spustoszenie. Ile z nich rozpoznasz?
Sednem kontrowersji jest nawet nie wytrzymałość tak zmodyfikowanego pancerza (zdaniem części ekspertów jest porównywalna), ale czas potrzebny na doprowadzenie Abramsów do stanu, w którym mogą być dostarczone zagranicznemu odbiorcy.
Remontem, przebudową i budową "nowych" Abramsów (to dość pojemne określenie, wynikające ze sposobu tworzenia kolejnych czołgów) zajmuje się obecnie jeden zakład na świecie - Lima Army Tank Plant w Ohio (szerzej prezentuje tę kwestię Przemysław Juraszek w tekście o pancerzu czołgów M1).
Problem polega na tym, że jego moce produkcyjne są obecne w całości zajęte w celu realizacji zamówień na nowe czołgi Abrams M1A2 SEP v.3, złożonych przez Polskę i Tajwan.
Nowa deklaracja amerykańskiej administracji oznacza przyspieszenie dostaw czołgów Abrams do Ukrainy, dzięki czemu Ukraińcy będą mogli z nich skorzystać za 8-10 miesięcy – a zatem pod koniec 2023 roku. Nie jest przy tym jasne, czy termin ten dotyczy dostępności czołgów w ogóle, czy też terminu dostarczenia Ukraińcom gotowych do działania maszyn, z przeszkolonymi na nich, ukraińskimi załogami.
M1, M1A1 i M1A2 – główne warianty czołgu Abrams
Aktualnie na świecie są używane dwa główne warianty czołgów Abrams, czyli M1A1 i M1A2 z licznymi dodatkowymi wersjami. Choć wyglądają niemal identycznie, pomiędzy nimi są dość istotne różnice, rzutujące na ich skuteczność w walce.
Warto przy tym zaznaczyć, że nawet wcześniejszy, prostszy wariant Abramsa góruje poziomem ochrony pancernej, rozwiązaniami technicznymi, a przede wszystkim rozwiązaniami z zakresu systemu kierowania ognia i świadomości sytuacyjnej nad czołgami rosyjskimi.
Czołgi Abrams - wersje i różnice
Pomijając modele prototypowe, eksperymentalne i różnego rodzaju modyfikacje, można wyróżnić trzy główne warianty czołgu Abrams, z czego jeden nie jest już używany.
Podstawową, bazową wersją amerykańskiego czołgu jest nieeksploatowany już wariant M1. Był on produkowany w latach 1979-1985 i uzbrojony w 105-mm, bruzdowaną armatę L/52 M68A1.
Drugim wariantem Abramsa jest M1A1, produkowany od 1985 do 1992 roku. Kluczową zmianą jest zastosowanie w nim 120-mm, gładkolufowej armaty L/44 M256A1, a także przeprojektowanie jednego z kluczowych elementów Abramsa.
Są nim panele chroniące magazyn amunicji, które w przypadku wybuchu są wyrzucane na zewnątrz, pozwalając eksplozji na rozproszenie energii poza wnętrzem czołgu. Czołg ma też zmodernizowany systemu ochrony przed skutkami użycia broni masowego rażenia. Część wersji tego wariantu została wyposażona w różne generacje pancerza ze zubożonym uranem (dotyczy to czołgów produkowanych po 1988 r.).
Trzecim, aktualnym wariantem Abramsa jest produkowany od 1992 r. M1A2. Zachowano w nim armatę M256, a kluczowa zmiana dotyczy systemu kierowania ogniem, sensorów, noktowizji czy systemów łączności. Choć zmiany te są z zewnątrz mało widoczne, zapewniły Abramsowi skokowy wzrost możliwości w zakresie wykrywania i niszczenia celów.
Różne wersje tego wariantu mają wzmocnione opancerzenie – kolejną generację pancerza uranowego, dodatkowe panele pancerne, system aktywnej ochrony czy całe zestawy pancerza i wyposażenia, służące np. zwiększeniu szans na przetrwanie podczas walk w mieście (TUSK).
Jak powstają czołgi Abrams?
Nieco kontrowersji wywołuje przy tym kwestia terminologii i ustalenia, które czołgi są "nowe". Wszystko zależy od definicji, bo aktualnie budowane, nowe Abramsy powstają z wykorzystaniem wyprodukowanych dawno kadłubów i wież.
Nie znaczy to jednak, że ich pancerz ma 20 czy 30 lat – kadłub stanowi pewnego rodzaju ramę, do której są dołączane panele pancerza. Dotyczy to także czołgów, które są budowane na bazie już eksploatowanych kadłubów albo tych, które mają być dostarczane w starszym, używanym wariancie.
Zwłaszcza ta ostatnia kwestia spowodowała w ostatnich tygodniach nieco kontrowersji, związanych z faktem, że Amerykanie usuwają z M1A1 przeznaczonych dla Polski (czyli 116 czołgów, które przejmujemy po Korpusie Piechoty Morskiej) pancerz uranowy.
W przypadku tej konkretnej wersji to bardzo dobra wiadomość, gdyż oznacza, że z czołgów usuwany jest 20-30 letni pancerz i zastępowany opancerzeniem o kilkadziesiąt lat nowszym, które – nawet, jeśli nie zawiera zubożonego uranu – zapewnia ochronę na wyższym poziomie.
Prawdopodobnie tę samą procedurę będą musiały przejść Abramsy wysyłane do Ukrainy, więc na termin ich przekazania rzutują moce produkcyjne zakładów Lima Tank Plant. Deklarowany przez Amerykanów termin dostawy czołgów dla ukraińskiej armii oznacza, że albo moce te zostaną zwiększone, albo przyspieszenie dostaw dla Ukrainy będzie się wiązać z opóźnieniem realizacji zamówienia dla Polski lub Tajwanu.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski