Turcja sama zmodernizuje swoje F‑16. Niezależność drugiej armii NATO
Turcja poinformowała o zerwaniu rozmów dotyczących pozyskania amerykańskiego pakietu modernizacyjnego dla samolotów F-16. Ankara chce sama zmodernizować swoje myśliwce i – jako jeden z niewielu krajów świata – ma taką możliwość.
29.11.2024 | aktual.: 29.11.2024 15:47
Na wstępie warto wspomnieć, że Turcja zdołała zbudować nie tylko drugą armię NATO, ale przemysł zbrojeniowy, którego reszta świata może jej zazdrościć. Co więcej, dokonała tego, wydając na obronność porównywalnie, a obecnie nawet mniej niż Polska.
Turcja jest jednocześnie jednym z największych użytkowników F-16 na świecie - eksploatuje obecnie 234 maszyny tego typu, z czego większość powstała, dzięki produkcji licencyjnej, w tureckich zakładach. Ponieważ w 2019 r. Ankara została wykluczona z programu F-35, tamtejsze siły powietrzne - w których, poza F-16, służą także ostatnie egzemplarze leciwych F-4 Phantom - stanęły przed poważnym problemem, związanym ze starzejącą się flotą samolotów bojowych.
Odpowiedzią na to wyzwanie miał być zakup w USA kolejnych F-16 w najnowszym wariancie F-16C/D Block 70/72, a także modernizacja 79 spośród posiadanych maszyn do tego standardu (samoloty fabrycznie nowe to Block 70/72, a modernizowane - F-16V).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krótka piłka, czyli iOS vs. Android - Historie Jutra napędza PLAY #4
Koszt całego programu modernizacyjnego miał sięgnąć 20 mld dolarów. Mimo zgody wydanej w styczniu 2024 r. przez Departament Stanu USA zarówno na sprzedaż nowych maszyn, jak i modernizację starszych, Ankara postanowiła znaleźć inne rozwiązanie.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Turcja nadal zamierza kupić nowe F-16, ale modernizację własnych samolotów chce przeprowadzić siłami rodzimego przemysłu. Poza Stanami Zjednoczonymi i Izraelem, jest jedynym krajem na świecie, który ma taką możliwość.
Turcja modernizuje F-16
Jest to wynikiem posiadania przez Turcję kodów źródłowych do wariantu F-16C/D Block 30, których przekazanie zostało na USA wymuszone w 2011 r. Od tamtego czasu Ankara samodzielnie modernizuje nie tylko własne samoloty, ale oferuje taką usługę klientom zagranicznym, z czego skorzystał m.in. Pakistan.
Modernizacja tureckich F-16 ma bazować na opracowanym przez zakłady TAI (TUSAŞ) programie modernizacyjnym Özgür (tur. Wolny) i zakłada kompleksową wymianę awioniki - prawdopodobnie łącznie z radarem - na produkty rodzimego przemysłu.
Warto zauważyć, że w jego ofercie znajduje się nowoczesny radar AESA Murad przeznaczony m.in. dla tureckiego myśliwca 5. generacji TAI Kaan czy dronów bojowych. W lutym 2024 r. Turcy dokonali oblotu pierwszego F-16 z tym właśnie radarem.
W kontekście działań Turcji wart odnotowania jest polski program modernizacyjny dla F-16. Nasze samoloty zostaną unowocześnione, ale zostanie to wykonane przez przemysł amerykański, co będzie kosztowało polskich podatników do 7,3 mld dol. (ostateczna cena prawdopodobnie będzie niższa).
F-35 jednak dla Turcji?
Jednocześnie Turcja wznowiła starania o pozyskanie F-35. Ankara - choć częściowo finansowała prace nad rozwojem tego samolotu i zamierzała nabyć co najmniej 100 egzemplarzy - została wykluczona z zakupów. Było to efektem zamówienia przez Turcję rosyjskich systemów przeciwlotniczych S-400, co było nie tylko złamaniem sojuszniczych umów, ale także wywołało obawy o możliwość zdobycia przez Rosjan zbyt wielu informacji na temat F-35.
Obecnie - sześć lat po decyzji o wykluczeniu - Turcja wznowiła starania dotyczące pozyskania F-35. Argumentem w negocjacjach ma być możliwość zamówienia przez Ankarę kilkudziesięciu samolotów Eurofighter.
W czasie negocjacji miała także zostać przedstawiona propozycja - co szczegółowo opisuje serwis Konflikty.pl - aby umieścić S-400 w zlokalizowanej na terenie Turcji amerykańskiej bazie İncirlik. Niezależnie od tych starań, Ankara prowadzi prace nad własnym, przyszłościowym samolotem 5. generacji o nazwie TUI Kaan.
Od importera do producenta nowoczesnej broni
Nie zmienia to faktu, że Turcja, która przeznaczała przez lata na obronność 15-20 mld dolarów rocznie (porównywalnie, a obecnie nawet mniej niż Polska), zdołała zbudować własny sektor zbrojeniowy o imponujących zdolnościach. Dokonała tego zarówno w wyniku własnych prac badawczych, jak i poprzez transfer technologii przekazywanych wraz z produkcją licencyjną różnych modeli broni.
Efekty tych starań zaczynają być widoczne. Turcja, która na początku XXI wieku była importerem uzbrojenia uzależnionym od zagranicznych technologii, stopniowo przezbraja armię na sprzęt, nad którego produkcją, modernizacją, a niekiedy także eksportem ma kontrolę.
Filarem tureckich sił zbrojnych nadal pozostają setki egzemplarzy starszego, zagranicznego sprzętu - czołgi z rodziny M60, Leopardy 1, starsze warianty Leopardów 2, haubice M110 czy tysiące transporterów M113.
Proces wymiany już się jednak rozpoczął, a turecki przemysł ma do zaoferowania coraz więcej nowoczesnego sprzętu. Jego lista - zwłaszcza w kontekście zdolności pozostałych, poszczególnych krajów NATO - jest imponująca.
Modernizacja armii siłami własnego przemysłu
Turcja produkuje własne czołgi podstawowe Altay (opracowane we współpracy z Koreą Południową), haubice T-155 Fırtına (również owoc współpracy z Seulem), lekkie, kołowe haubice ARPAN-155, kilka modeli wieloprowadnicowych wyrzutni rakiet (część opracowana we współpracy z Chinami) czy pociski balistyczne - zarówno taktyczne (system Bora), jak również krótkiego (Tayfun) i średniego zasięgu (Cenk).
Turecki przemysł produkuje także śmigłowce, drony o różnej wielkości i przeznaczeniu, a także prowadzi prace nad samolotem 5. generacji TUI Kaan i własnym uzbrojeniem lotniczym, jak przyjęte do uzbrojenia w 2024 r. pociski powietrze-powietrze Bozdoğan i Gökdoğan.
W tureckich stoczniach powstają nowoczesne okręty podwodne typu Reis (licencyjny wariant niemieckiego Typu 214), jak i nawodne. Jeszcze do niedawna były to licencyjne wersje jednostek niemieckich (MEKO) i amerykańskich (zmodyfikowany typ Oliver Hazard Perry), jednak w 2024 r. do służby weszła pierwsza z ośmiu zamówionych fregat typu Istif zaprojektowanych od podstaw w Turcji i uzbrojonych w tureckie krajowe przeciokrętowe Atmaca.
To efekt ambitnego, rozpoczętego jeszcze w 2004 r. programu MILGEM, w wyniku którego Ankara buduje także własne korwety czy okręty patrolowe (również na eksport - do Pakistanu, Ukrainy czy Malezji), a niebawem rozpocznie prace nad niszczycielami rakietowymi (osiem zamówionych jednostek typu TF-2000).
W tureckiej stoczni powstał także pierwszy, przyjęty do służby w 2023 r. okręt desantowy TGC Anadolu (zbudowany we współpracy z Hiszpanią) z pokładem lotniczym przeznaczonym nie tylko dla śmigłowców, ale także dla dużych dronów.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski