"Szok i przerażenie". Rosjanie chcieli skopiować amerykańską doktrynę z Iraku
Operacja "Szok i przerażenie" sprzed dwóch dekad była militarnym majstersztykiem. Zmasowany atak, wykonany przez Stany Zjednoczone przy użyciu lotnictwa i pocisków samosterujących, w ciągu zaledwie godzin sparaliżował nie tylko iracką obronę, ale Irak jako państwo. Amerykańscy analitycy zauważają, że dziś taka operacja, której celem było m.in. zabicie głowy państwa, byłaby niemożliwa. Rosjanie planowali jednak powtórzyć ją na samym początku wojny w Ukrainie.
Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
1700 uderzeń lotniczych, z czego ponad 500 wykonanych przy pomocy pocisków samosterujących. To bilans "Szoku i przerażenia", czyli wstępu do amerykańskiego ataku na Irak w 2003 roku, prowadzonego jako operacja "Iracka Wolność". Wystarczyło kilkadziesiąt godzin, aby iracka obrona, a także struktury państwa, zostały w znacznej części rozbite.
Bezprecedensowy atak wykonany z powietrza utorował drogę siłom lądowym. Te, choć prowadziły ograniczone walki z tą częścią irackiej armii, która stawiała opór, przede wszystkim zajmowały kolejne, strategiczne lokacje i przejmowały kontrolę nad irackim terytorium.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skuteczność lotniczej fazy operacji była bezdyskusyjna. Niezależnie od tego, jak po latach oceniany jest sam pomysł rozpoczęcia wojny z Irakiem i jej późniejsze konsekwencje, sam jej początek był technologicznym, organizacyjnym i militarnym majstersztykiem.
Zobacz także: Najpopularniejsze karabiny na świecie
Doktryna "szok i przerażenie" 20 lat później
Stanowił praktyczną realizację doktryny "szoku i przerażenia", czyli opracowanego w połowie lat 90. sposobu działania amerykańskiej armii, który miał zagwarantować jej powodzenie w prowadzonych wówczas wojnach. Sednem doktryny jest osiągnięcie nad przeciwnikiem tak miażdżącej przewagi, aby sparaliżować jego wolę walki samą jej demonstracją.
20 lat po skutecznej demonstracji swojej potęgi Amerykanie – mając jako pretekst rocznicę ataku na Irak - zadają sobie pytanie: czy podobna operacja byłaby możliwa współcześnie?
"Szok i przerażenie" w rosyjskim wydaniu
Operację "Szok i przerażenie" próbowała powtórzyć Rosja 24 lutego 2022 roku. Choć teza może zabrzmieć kontrowersyjnie, to pierwszych kilkadziesiąt godzin ataku na Ukrainę stanowi niemal lustrzane odbicie tego, co zrobili Amerykanie w Iraku.
W obu przypadkach usiłowano zabić głowę państwa, sparaliżowano cywilną infrastrukturę telekomunikacyjną i media, i podjęto próbę zerwania łańcucha dowodzenia. Towarzyszyły temu ataki na cele infrastrukturalne prowadzone na całym obszarze atakowanego państwa: nie było regionu, który w tym czasie pozostawał bezpieczny. W obu przypadkach dokonano także zmasowanego ataku na system obrony przeciwlotniczej, a naloty prowadzone były z wielu różnych kierunków.
Podobnie wyglądało wykorzystanie pocisków samosterujących, w przypadku Rosji wystrzeliwanych również przez okręty Floty Czarnomorskiej. Ataki z powietrza połączone były z rajdami jednostek naziemnych, dla których – w tym wczesnym okresie – kluczowy był manewr i uchwycenie celów w głębi terytorium przeciwnika, a nie niszczenie jego sił w walce.
W przypadku Rosji próba powtórzenia amerykańskiej doktryny z Iraku zakończyła się – mimo pewnych sukcesów na samym początku – niepowodzeniem. O przyczynach rosyjskich porażek z Ukrainy napisano już chyba wszystko, ale jakie wnioski wyciągnęli z tego Amerykanie?
Coraz starsze samoloty
Rachel S. Cohen z magazynu Air Force Times zauważa, że w ciągu 20 ostatnich lat, mimo rozwoju lotniczej broni precyzyjnej o dużym zasięgu, powstała dysproporcja pomiędzy możliwościami ofensywnymi lotnictwa, a zdolnościami obrony przeciwlotniczej.
Choć samoloty są nieustannie modernizowane, to USA dysponują – mniej więcej – tymi samymi maszynami, które służyły 20 lat temu, a średni wiek amerykańskiego samolotu bojowego to obecnie 29 lat (co i tak oznacza poprawę – jeszcze 2 lata temu przekraczał 30 lat).
Nowością, także pod względem oferowanych możliwości, są coraz bardziej zaawansowane drony, a także samoloty F-35, które jednak nie są maszynami uderzeniowymi. Autorka stawia jednocześnie tezę, że doktryna "szok i przerażenie" w nowoczesnym wydaniu może oznaczać, że nie spadnie ani jedna bomba. Jak to możliwe?
Przewaga informacyjna
Kluczem do powtórzenia powodzenia, jakie osiągnięto przed laty na początku wojny w Iraku, może być skupienie się na "widmie elektromagnetycznym" i działaniach w cyberprzestrzeni.
Chodzi o kontrolę komunikacji, wszelkiej wymiany danych, rozpoznania ale także oddziaływania propagandowego. To coś, z czym nie poradzili sobie Rosjanie w Ukrainie: po roku wojny Kijów przez cały czas dysponuje przewagą w dziedzinie rozpoznania, obieg informacji – choć utrudniony – działa, a demonizowane jeszcze kilka lat temu zdolności Rosji do walki w cyberprzestrzeni okazały się zaskakująco ograniczone.
Podobne wnioski przedstawił m.in. były szef operacji morskich USA, admirał Jonathan Greenert, czy jeden z twórców doktryny "Szok i przerażenie", Harlan Ullman (który w 2022 roku całkowicie pomylił się, negując możliwość zaatakowania Ukrainy przez Rosję). Tajemnicą przyszłego sukcesu mogą być nie masowe bombardowania, ale – jak zauważa Harlan Ullman - oddziaływanie na wolę walki przeciwnika czy jego decyzje związane z samym rozpoczęciem wojny.
Jako przykład są tu przywoływane Chiny i ewentualna wojna na Pacyfiku: można ją wygrać niszcząc chińskie siły inwazyjne atakujące Tajwan, ale zwycięstwem będzie także przekonanie Chińczyków, że w razie próby inwazji ich flota zostanie zniszczona. Jak podsumował Harlan Ullman: "musimy nauczyć się używać skalpela, zamiast topora do mięsa".
Niewykluczone, że do podobnych wniosków doszli także Chińczycy, którzy od lat doskonale znają teoretyczne podstawy amerykańskiej strategii. Nic dziwnego - nielicencjonowana kopia "Szoku i przerażenia" została w Chinach wydana w ponad milionie egzemplarzy.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski