Japonia rusza z pociskami manewrującymi, a Korea Płd. myśli o okręcie arsenale

Wodowanie okrętu podwodnego klasy Taigei.
Wodowanie okrętu podwodnego klasy Taigei.
Źródło zdjęć: © ministerstwo obrony Japonii

08.05.2023 15:05, aktual.: 16.06.2023 17:19

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W pierwszej połowie kwietnia japońskie ministerstwo obrony podpisało serię kontraktów w sprawie rozwoju i wdrożenia kolejnych typów pocisków manewrujących. Poczesne miejsce w tych planach zajmują pociski dla okrętów podwodnych. Tymczasem po drugiej stronie Cieśniny Koreańskiej Seul w dość zaskakującym ruchu odkurzył amerykańską koncepcję Arsenal Ship – okrętu arsenału.

28 marca japoński parlament zaakceptował budżet na rok finansowy 2023 (w Japonii rok budżetowy zaczyna się 1 kwietnia). Hojność parlamentarzystów względem ministerstwa obrony przeszła najśmielsze oczekiwania. W przedstawionym w sierpniu ubiegłego roku projekcie resort domagał się 5,596 biliona jenów. Już wtedy media spekulowały, że wydatki na obronę przekroczą 6 bilionów jenów. Do końca ubiegłego roku kwota ta urosła do 6,5 biliona. Ostatecznie parlament przyznał aż 6,82 biliona jenów (około 220 miliardów złotych według obecnego kursu).

Oznacza to zdecydowane przekroczenie psychologicznej granicy wydatków na obronę na poziomie 1% PKB, chociaż nie udało się ustalić, skąd zostaną wzięte dodatkowe pieniądze na rozpisany na wiele lat program dofinansowania Sił Samoobrony. Spora część funduszy zostanie przeznaczona rozwój pocisków manewrujących i innych systemów umożliwiających rażenie przeciwnika spoza zasięgu obrony przeciwlotniczej.

Głównym beneficjentem jest Mitsubishi Heavy Industries (MHI), które zgarnęło kontrakty o łącznej wartości 378 miliardów jenów (prawie 12 miliardów złotych). 3 kwietnia koncern podpisał umowę na rozwój wersji pocisku przeciwokrętowego typu 12 o zwiększonym zasięgu i zdolnego do atakowania celów lądowych. Dostawy mają ruszyć już w roku budżetowym 2026. Cztery dni później, 7 kwietnia, zawarto kontrakt na rozwój okrętowej i lotniczej wersji udoskonalonego pocisku typu 12. Prace mają być prowadzone w latach 2023–2027.

Odpalenie pocisku przeciwokrętowego typu 12 z wyrzutni lądowej.
Odpalenie pocisku przeciwokrętowego typu 12 z wyrzutni lądowej.© ministerstwo obrony Japonii

Z kolei 6 kwietnia podpisano umowę na uruchomienie jeszcze w tym roku budżetowym produkcji pierwszego japońskiego pocisku hipersonicznego HGVP (Hyper Velocity Gliding Projectile), który ma wejść do eksploatacji na przełomie lat 2026–2027. Na chwilę obecną jest przewidziana jedynie lądowa wersja systemu. Kolejny kontrakt obejmuje rozwój wersji HGVP o zwiększonym zasięgu, a następny – ogólne prace nad hipersonicznymi systemami uzbrojenia.

Zatwierdzono również rozpoczęcie finansowania zakupu 400 pocisków manewrujących Tomahawk, tak aby weszły do eksploatacji w roku budżetowym 2026. W tegorocznym budżecie na ten cel przeznaczono 211,3 miliarda jenów plus kolejnych 111 miliardów na integrację Tomahawków z niszczycielami wyposażonymi w system Aegis. Przyznano również środki na dalszy rozwój pocisku manewrującego z trzema typami wymiennych głowic: rozpoznawczą, walki elektronicznej i bojową. Na tegorocznej wystawie DSEI makietę takiego pocisku przedstawiło Kawasaki Heavy Industries.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Okręty podwodne

Chyba najwięcej emocji budzi pomysł opracowania rodzimego pocisku manewrującego dalekiego zasięgu dla okrętów podwodnych. Ministerstwo obrony podpisało 7 kwietnia kontrakt z Mitsubishi na opracowanie tego typu uzbrojenia. Prace nad pociskiem mają zostać ukończone w roku budżetowym 2027, tak aby dostawy mogły ruszyć już w roku następnym.

Pomysł wypłynął pod koniec roku 2021. Istotne pytania oprócz typu pocisku – prawdopodobnie będzie to kolejna wersja rozwojowa typu 12 – dotyczyły sposobu odpalania. Wystrzeliwanie z wyrzutni torped stawia ograniczenia związane z kalibrem wyrzutni i przestrzenią wewnątrz przedziału torpedowego. Umożliwia natomiast szybkie uzbrojenie okrętów podwodnych w nową broń, do tego zbliżoną do już używanych systemów. Z kolei pionowe wyrzutnie zmniejszają ograniczenia stawiane przed pociskami, pozwalają także zabierać ich większa liczbę bez ograniczania zapasu torped i innych środków bojowych, wymuszają jednak ingerencję w kadłuby okrętów będących w służbie lub oczekiwanie na nowy typ jednostek.

Taigei – jednostka wiodąca najnowszego typu japońskich okrętów podwodnych.
Taigei – jednostka wiodąca najnowszego typu japońskich okrętów podwodnych.© Hunini, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International

Pocisk, na który kontrakt otrzymało Mitsubishi, ma być odpalany z wyrzutni torped. Wybrano więc rozwiązanie szybsze i tańsze, ale najwyraźniej Tokio zdecydowało się na podejście dwutorowe. Pojawiają się bowiem informacje, że powstać ma również pocisk odpalany z wyrzutni pionowych. Ministerstwo obrony planuje rozpocząć w roku budżetowym 2024 budowę eksperymentalnego okrętu podwodnego.

Początkowo miał on służyć do testów mających określić, jaki sposób odpalania pocisków manewrujących – z wyrzutni torped czy wyrzutni pionowych – lepiej odpowiada potrzebom Morskich Sił Samoobrony. Jeśli projekt będzie realizowany, eksperymentalna jednostka najprawdopodobniej posłuży do wypracowania rozwiązań dla wyposażenia kolejnego typu japońskich okrętów podwodnych w pionowe wyrzutnie.

Japonia nie będzie tutaj pionierem. Południowokoreańskie jednostki typu KSS-III otrzymały pionowe wyrzutnie zdolne do odpalania nie tylko pocisków manewrujących, ale także balistycznych. Pionowe wyrzutnie mogą otrzymać szwedzkie okręty podwodne typu A26 i niemiecko-norweskie typu 212CD. Podobnym rozwiązaniem mają być zainteresowane Indie i Izrael.

Arsenal Ship made in Korea

Tymczasem Korea Południowa zaczęła głośniej mówić o projekcie okrętu arsenału nawiązującego do amerykańskiej koncepcji z końca lat 80. Pentagon planował wówczas zamówić duże okręty, wyposażone nawet w 500 wyrzutni pionowych. Ambicje Seulu są mniejsze i mowa jest jedynie o ponad osiemdziesięciu wyrzutniach. To niezbyt wygórowana liczba, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie, że niszczyciele typu Sejongdaewang mają 128 pionowych wyrzutni.

Południowokoreański niszczyciel Yuglok Li.
Południowokoreański niszczyciel Yuglok Li.© Republic of Korea Armed Forces

Pomysł południowokoreańskiego okrętu arsenału nazwanego Joint Firepower Ship pojawił się pierwszy raz jeszcze w roku 2019. Informacje były jednak bardzo skąpe, a sam okręt szybko zniknął w cieniu lotniskowca CVX. Jesienią komitet połączonych sztabów poinformował, że prace nad Joint Firepower Ship będą kontynuowane. 13 kwietnia bieżącego roku marynarka wojenna wskazała jako preferowanego wykonawcę koncern stoczniowy DSME.

Prace koncepcyjne, obejmujące rozmiary, ilość przenoszonego uzbrojenia i wymogi względem zdolności operacyjnej, mają zostać sfinalizowane do końca roku. Jeśli towarzyszące projektowi studium wykonalności będzie pozytywne, rozpocznie się budowa prototypowej jednostki. Według lokalnej platformy medialnej SBS Joint Firepower Ship może znaleźć się w przyszłorocznym średnioterminowym planie wydatków na obronę, a pierwszy okręt może powstać w ciągu pięciu lat.

Po co jednak Koreańczykom coś takiego? Oficjalnie okręt arsenał ma być uzbrojony w pociski balistyczne i stanowić element odstraszania wobec Korei Północnej. Agencja zamówień wojskowych DAPA zapowiedziała już, że w latach 2024–2036 zamierza przeznaczyć 600 miliardów wonów (1,92 miliarda złotych) na rozwój okrętowego pocisku balistycznego, który trafi na uzbrojenie Joint Firepower Ship i niszczycieli następnej generacji KDDX. Razem z uzbrojonymi w pociski balistyczne konwencjonalnymi okrętami podwodnymi oraz systemami wojsk lądowych i powietrznych ma to stworzyć wzajemnie uzupełniający się system odstraszania północnego sąsiada.

Marynarka wojenna planuje pozyskać do końca obecnej dekady trzy takie okręty. Oprócz odstraszania do ich zadań ma należeć przeprowadzenie uderzenia wyprzedzającego na północnokoreańskie obiekty wojskowe w głębi lądu w przypadku zbliżającego się ataku rakietowego.

Taki pomysł budzi jednak wiele wątpliwości. Pierwsza kwestia to odporność na ataki szybkich jednostek rakietowych i okrętów podwodnych, a co za tym idzie – ogólna przeżywalność na polu walki. Kolejne wątpliwości dotyczą relacji koszt/efekt. Okręty podwodne, chociaż przenoszą mniej pocisków, mają być tańsze w eksploatacji, a na pewno są trudniejsze do wykrycia.

Pozostaje także kwestia stałych dyżurów bojowych. Dużo tańsze i łatwiejsze do zapewnienia są dyżury całodobowe jednostek lądowych niż okrętów. Przekonała się o tym Japonia, usiłując zaokrętować system Aegis Ashore po tym, jak zarzucono budowę dwóch lądowych radarów wraz z towarzyszącymi im wyrzutniami pocisków przeciwrakietowych. Tokio również doszło do pomysłu swojego okrętu arsenału, który później został zamieciony pod dywan na rzecz bardziej konwencjonalnego projektu.

Wątpliwości budzi również idea uzbrojenia jednostek nawodnych w pociski balistyczne. Takie rozwiązanie rozwijają obecnie jedynie Chiny. Tutaj może kryć się rozwiązanie zagadki, jeśli nie Joint Firepower Ship, to przynajmniej jego głównego uzbrojenia. Chińskie okrętowe pociski balistyczne są przeznaczone przede wszystkim do zwalczania wrogich okrętów, są jednym z elementów stref antydostępowych (A2/AD), mających trzymać na dystans amerykańskie grupy lotniskowcowe. Na początku ubiegłego roku południowokoreańska Agencja Rozwoju Obronności (ADD) przedstawiła projekt stworzenia wymierzonej w Chiny strefy A2/AD obejmującej Morze Żółte. Co istotne, agencja zaproponowała opracowanie i wdrożenie własnych przeciwokrętowych pocisków balistycznych.

Paweł Behrendt, dziennikarz konflikty.pl