Rosyjska jakość. Czołg T‑72B3 truje swoją załogę
Ukraińcy przejęli pewną liczbę rosyjskich czołgów, w tym nowoczesne T-72B3, które jednak często były w złym stanie technicznym. Nie przeszkadza to jednak w wykorzystaniu ich do atakowania Rosjan.
27.06.2024 | aktual.: 27.06.2024 15:18
Rosyjskie czołgi T-72B3 to najliczniejsze konstrukcje wyposażone w nowoczesny system kierowania ogniem Sosna-U z francuską kamerą termowizyjną Catherine-FC. To sprawia, że są znacznie lepszą maszyną od starszych wersji bądź niezmodernizowanych czołgów T-64 nieposiadających termowizji. Jednakże jakość ich wykonania bądź serwisowania w Rosji pozostawiała sporo do życzenia, ponieważ niektóre elementy nie działają poprawnie.
Przykładem jest zdobyczny egzemplarz używany przez ukraińską 54. Brygadę Zmechanizowaną, gdzie wadliwy jest przedmuchiwacz armaty, powodujący dosłownie zagazowanie załogi toksycznymi gazami prochowymi. Z tego powodu Ukraińcy ostrzeliwują Rosjan z otwartymi włazami na wieży, co nie jest bezpieczną opcją. W takim przypadku wystarczy tylko jeden bomblet z amunicji kasetowej lub granat zrzucony z drona, aby doprowadzić do zniszczenia czołgu, co już nieraz miało miejsce.
Przedmuchiwacz armaty - kluczowy element każdego czołgu
Przedmuchiwacze armaty to zaawansowane urządzenia gazodynamiczne, które są kluczowym elementem wyposażenia czołgów. Ich głównym zadaniem jest usunięcie dymu i gazów prochowych z lufy, aby nie przedostawały się one do wnętrza wieży w momencie otwarcia zamka działa podczas ekstrakcji łuski (w nowoczesnych czołgach łuski są samoopalające, pozostawiając tylko mosiężne dno) lub załadunku kolejnego naboju/pocisku i ładunku prochowego.
Podczas II wojny światowej oddawanie strzałów powodowało zadymienie wieży czołgu, co znacznie obniżało komfort załogi, ponieważ gazy prochowe są toksyczne i dym ograniczał widoczność. Istniało także ryzyko, że resztki niedopalonego prochu wraz z dymem mogłyby zostać zassane do wnętrza wieży, co mogło prowadzić do groźnego pożaru.
Wadliwe czołgi Rosjan
Początkowo jako rozwiązanie problemu stosowano wentylatory wyciągające dym z wieży lub sprężone powietrze do przedmuchiwania lufy stosowane choćby w Panterach. Nie były to rozwiązania idealne, toteż poszukiwano innych sposobów. Przełom nastąpił w latach 50. XX wieku, kiedy zaprojektowany przedmuchiwacz armaty, wykorzystujący gazy prochowe do oczyszczania lufy.
Charakteryzuje się on zgrubieniem zlokalizowanym zazwyczaj w połowie długości lufy i pełniącym funkcję zbiornika napełniającego się gazami prochowymi w chwili wystrzału, dzięki otworom w lufie. Powoduje to powstanie podciśnienia, które wysysa dym i resztki niedopalonego prochu z tylnej części lufy, zapobiegając ich przedostaniu się do przedziału załogi po otwarciu zamka.
W przypadku omawianego egzemplarza T-72B3 przedmuchiwacz mógł zostać uszkodzony, ale na nagraniu nie widać na nim dziur. Najwyraźniej mógł być po protu wadliwy.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski