Rosjanin o swoim sprzęcie. Nie gryzł się w język

Rosyjski bloger wojskowy dosadnie ocenił możliwości bojowych wozów piechoty oraz taktykę ich stosowania. Przedstawiamy jego spostrzeżenia.

Rosyjski BMP-2 po starciu z ukraińskim
Rosyjski BMP-2 po starciu z ukraińskim
Źródło zdjęć: © Telegram | Totem_72
Przemysław Juraszek

28.10.2024 14:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jeden z rosyjskich blogerów wojskowych zamieścił na portalu VKontakte obszerną analizę bojowych wozów piechoty z rodziny BMP oraz taktyki ich wykorzystania. Jest ona bardzo negatywna, ponieważ te maszyny w zasadzie są używane w charakterze jednorazowych taksówek dla grup szturmowych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bojowe wozy piechoty BMP — niegdyś rewolucja, a dzisiaj przestarzała jednorazowa taksówka

Rosjanin komentuje, że BMP, które otrzymali żołnierze w ramach uzupełnień po Izjum były fatalnej jakości i to mimo dwumiesięcznego remontu. Jego jednostka i tak miała tylko 70-80 proc. stanu etatowego, ale z dostarczonych uzupełnień aż 50 proc. BMP-1 nie przechodziło jazdy kontrolnej.

Ponadto w wielu sztukach nie działało uzbrojenie, a przeciwpancerne pociski kierowane (w szczególności 9M14 Malutka do BMP-1) mają być rzadkością. W praktyce Rosjanin nadmienia, że gotowe do walki są tylko BMP-2M "Bierieżok" i inne wersje po generalnym remoncie z armatą automatyczną 2A42.

Tymczasem reszta pojazdów dostarczanych na front, to coraz starsze zardzewiałe trupy, których realne osiągi są niższe od deklarowanych o kilkadziesiąt procent. Tyczy się to np. celności armaty czy mocy silnika (jeśli ten jeszcze działa). To w połączeniu z niedostatecznie wyszkoloną załogą oznacza katastrofę.

Rosjanin komentuje, że szkolenie nowych załóg dotyczy w zasadzie tylko kwestii obsługi technicznej i nie ma tam ani odrobiny taktyki, której uczą się dopiero na froncie. Sprawia to, że w zasadzie bojowe wykorzystanie ogranicza się do niemalże "szturmów kawaleryjskich" i podrzucania żołnierzy desantu we wskazane miejsce tuż po ustaniu zaporowego ostrzału artyleryjskiego.

Ponadto poradzieckie pojazdy nie zostały zaprojektowane do pomieszczenia żołnierzy z nowoczesnym wyposażeniem ochronnym, ponieważ oferują zbyt mało miejsca. Rosjanin narzeka też na niski poziom ochrony, ponieważ groźne są nawet karabiny maszynowe (załadowane amunicją przeciwpancerną), a drony FPV to wyrok śmierci.

"Brakuje zagłuszarek, a te, które są nie zawsze działają ze względu na zmiany częstotliwości przez Ukraińców. Jedynie siatki rozciągnięte nad pojazdami zapewniają jakąś skromną ochronę." To na jego odcinku frontu sprowadzało się do taktyki szturmu na zasadzie "gaz w podłogę i modlitwy, aby dotrzeć do strefy zrzutu desantu, co samo w sobie było uznawane za sukces."

Rosjanin wspomniał, że ostatni etap, czyli powrotu po np. kolejną grupę szturmową był rzadkością, ponieważ zwykle BMP były niszczone podczas powrotu przez drony. Wyższy poziom koordynacji typu wspieranie zdesantowanej piechoty np. ogniem broni pokładowej charakterystyczny dla bojowych wozów piechoty jest niemożliwy jeśli broń nie działa bądź po prostu nie ma komunikacji.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także