Rakietowy moździerz Sturmtiger. Eksperymentalna broń Hitlera użyta w Warszawie
Podczas II wojny światowej Niemcy rozwijali specjalistyczne pojazdy pancerne do walki w mieście. Szczytowym etapem rozwoju tej broni było powstanie działa szturmowego Sturmtgier. Była to umieszczona na podwoziu Tygrysa wyrzutnia rakiet kalibru 38 cm. Broń została przetestowana przez Niemców w czasie Powstania Warszawskiego.
01.08.2023 | aktual.: 01.08.2023 13:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sturmtiger był prawdziwym monstrum na gąsienicach. Miał masę 68 ton, a więc ważył o 11 ton więcej od zwykłego czołgu Tygrys. Zamiast obrotowej wieży miał natomiast umieszczony na kadłubie pancerny bunkier. Wystawała z niego nietypowa, bardzo krótka lufa – rakietowa wyrzutnia, miotająca 350-kg pociski kalibru 380 mm.
Silny pancerz odróżniał tę broń od gigantycznych moździerzy typu 60-cm Karl Gerät 040. Te – choć wystrzeliwały potężne pociski – musiały być starannie chronione, gdyż brak opancerzenia i krótki zasięg ognia narażał je na zniszczenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podczas wojny Niemcy zbudowali tylko 18 egzemplarzy Sturmtigera. Pierwsze z nich, jeszcze jako broń eksperymentalna, zostały skierowane do walki po wybuchu Powstania Warszawskiego.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Pilotażowy oddział, składający się z dwóch Sturmtigerów - Panzersturmmörser Kompanie 1000 – został utworzony 13 sierpnia 1944 r. Dlaczego Niemcy skonstruowali tak nietypową broń?
Bunkier na gąsienicach
Doświadczenia z frontu wschodniego uświadomiły Niemcom braki w wyposażeniu Wehrmachtu. Podczas walk w miastach niemieccy żołnierze nie mieli skutecznej broni, pozwalającej na niszczenie umocnionych punktów oporu, które mieściły się często w piwnicach różnych budynków.
Problem ten próbowano rozwiązać budując serię dział szturmowych – dobrze opancerzonej, samobieżnej artylerii z armatami dużego kalibru, przeznaczonej nie do walki z czołgami, ale przede wszystkim do wsparcia piechoty. Do oddziałów frontowych trafiły takie pojazdy jak StuG III z armatą kal. 75 mm (7,5 cm) oraz Sturmpanzer z krótkolufową armatą kal. 150 mm.
Walki w Stalingradzie pokazały jednak, że piechota potrzebuje jeszcze potężniejszego wsparcia: pojazdu zdolnego do niszczenia silnie umocnionych pozycji, jak chronione żelbetonem bunkry. Nowa broń musiała być jednocześnie chroniona bardzo silnym pancerzem, pozwalającym na prowadzenie walki na niewielkim dystansie, bez narażania się na zniszczenie za pomocą sprzętu przeciwpancernego.
Rakietowy Tygrys
Na podstawie wniosków z frontu wschodniego powstała koncepcja potężnie opancerzonego pojazdu szturmowego, wyposażonego w broń, która jednym strzałem mogła obracać w gruzy całe kamienice. Do jej stworzenia wykorzystano czołgi Tygrys. Sturmtigery powstawały na podwoziach uszkodzonych pojazdów, które trafiały z frontu do zakładów remontowych, gdzie były przebudowywane.
Ich głównym wyposażeniem była broń wywodząca się z marynarki wojennej i używany przez Kriegsmarine miotacz bomb głębinowych – moździerz RW 61. Moździerz wystrzeliwał bardzo nietypowe, opracowane specjalnie na jego potrzeby, bezłuskowe pociski.
Każdy z nich ważył ok. 350 kg, z czego 125 kg przypadało na ładunek wybuchowy lub kumulacyjny. W korpusie pocisku mieścił się materiał pędny, a gazy powstające przy jego spalaniu wydobywały się przez 32 dysze, umieszczone na dnie pocisku ukośnie, aby wprawić go w ruch obrotowy.
Podczas wystrzału powstawało tak dużo gazów, że lufa Sturmtigera została wyposażona w specjalne kanały, odprowadzające ich nadmiar. Zastosowanie to wpływało na jej charakterystyczny wygląd. Wewnątrz pojazdu znajdowało się miejsce na 13 pocisków (i jeden dodatkowo załadowany do moździerza). Załadunek każdego z nich wymagał wspólnego wysiłku 5-osobowej załogi i trwał ok. 10 min.
Warszawski debiut
Amunicja była słabą stroną Sturmtigera. Choć sam pojazd był gotowy już jesienią 1943 r., jego próby przedłużały się ze względu na problemy z pociskami. Pierwszy ze skierowanych do walki w Warszawie Sturmtiger nie miał nawet pełnej jednostki ognia – zamiast 14, przewoził tylko 12 pocisków.
Te – choć w teorii bardzo potężne – po uderzeniu w cele często nie wybuchały. Ze względu na wielkie zagrożenie, powodowane przez niewybuchy, na bieżąco tworzono ich mapę, pozwalającą na ich późniejszą detonację po zakończeniu walk. To właśnie dzięki jednemu z takich niewybuchów, dziś możemy oglądać oryginalny pocisk do Sturmtigera w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Testy Sturmtigerów w czasie Powstania Warszawskiego poprzedziły wysłanie tych pojazdów m.in. do tłumienia powstania w Bratysławie. Pojazdy te trafiły następnie na front zachodni, gdzie niemiecki sprzęt nie miał jednak okazji w pełni sprawdzić się w roli, do której został zaprojektowany.
Sturmtiger pozostaje jednym z wielu przykładów niemieckiej broni, która – choć ciekawa pod względem technicznym – okazała się nietrafionym pomysłem, a jej budowa i eksploatacja pochłaniała ograniczone zasoby Niemiec, przyczyniając się do ostatecznego upadku III Rzeszy.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski