Potężny atak Izraela na Iran. Użyto ponad setki samolotów w tym F‑35I
Izrael w nocy z 25 na 26 października przeprowadził atak odwetowy na liczne obiekty infrastruktury wojskowej Iranu. Przedstawiamy, czego użyło izraelskie lotnictwo.
Izrael przyznał, że w ataku zostało wykorzystanych ponad 100 maszyn, które przeprowadził uderzenie na wiele celów w Iranie. Trafione zostały fabryka dronów w Teheranie, przynajmniej jeden z kompleksów zajmujący się produkcją pocisków balistycznych oraz przynajmniej dwie baterie systemów przeciwlotniczych mających ochraniać irańską przestrzeń powietrzną.
Jedna z nich to MIM-23 HAWK, jak można wywnioskować na podstawie zdjęć satelitarnych sprzed paru dni i ogniu w miejscu jej stacjonowania widocznym na narzędziu NASA śledzącym pożary w czasie rzeczywistym. Drugą ma być bateria systemu S-300, gdzie trafiony miał zostać wóz dowodzenia z radarem.
Izrael wykorzystał w ataku samoloty F-35I oraz najpewniej F-15 przenoszące pociski aerobalistyczne ROCKS o zasięgu może nawet przekraczającym 1 tys. km. Nad Jordanią (około 1,5 tys. km do Teheranu) dostrzeżono samoloty izraelskich sił powietrznych IAF, które mogły tam dokonać ich odpalenia lub zrobiły to nad Irakiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bo zdrowie jest najważniejsze! Biohacking w służbie ludzkości - Historie Jutra napędza PLAY #2
Samoloty F-35I jedyna taka maszyna izraelskiego lotnictwa
Izraelski F-35I Adir to wyjątkowa wersja samolotu F-35, znacznie droższa od standardowego modelu używanego przez USA i kraje NATO. Izrael zintegrował z tą maszyną własne modele bomb szybujących, ale pociski manewrujące są za duże dla wewnętrznych komór uzbrojenia.
Z tego względu najpewniej F-35I, podobnie jak ma to miejsce w założeniach Amerykanów, leciały w szpicy i dzięki swoim zaawansowanym sensorom torowały drogę dla starszych maszyn. Dzięki wykonaniu w technologii stealth F-35I mogłyby zwalczać np. samoloty F-14, które miałyby za stanie przechwycenie F-15.
Drugą opcją dla F-35I mogła być rola miniaturowego AWACS-a zapewniającego dokładniejsze dane celownicze dla wspomnianych F-15 lecących nawet ponad 100 km z tyłu. W ten sposób np. mogły być porażone baterie przeciwlotnicze, których radary nie były zdolne wykryć F-35I.
Arsenał izraelskiego lotnictwa — mają unikatową broń w skali świata
Z kolei F-15 były raczej tylko nosicielami dla pocisków ROCKS mających być ewolucją pocisków balistycznych Sparrow zaprojektowanych w charakterze celów testowych dla systemu antybalistycznego Arrow-3. Skromne informacje wskazywały na dwuczęściową konstrukcję z boosterem, który po wypaleniu się odpada co miało miejsce podczas wcześniejszego ataku, kiedy to boostery izraelskiej produkcji znaleziono w Iraku.
Będący producentem izraelski Rafael nie podaje żadnych informacji, ukrywając wszystko frazą "o wydłużonym zasięgu". Wszystko jednak wskazuje, że jest to pocisk aerobalistyczyny, czyli pocisk pierwsze wznoszący się przestrzeń kosmiczną, a później opadający z prędkością kilkukrotności Mach 1(1980 km/h). W uproszczeniu można uznać, że to taki zmniejszony MGM-140 ATACMS lub Iskander-M odpalany w powietrzu, a nie z ziemi.
Dzięki temu jest to bardzo trudny cel do zestrzelenia, z którym może sobie poradzić tylko kilka systemów przeciwlotniczych na świecie. Można też zakładać, że głowica bojowa jest dużo mniejsza ze względu na ograniczenia masy i nie będzie to 500 kg tylko raczej poniżej 200 kg. Rafael wspomina tylko o dwóch wariantach: odłamkowo-burzącej i penetrującej przeznaczonej do niszczenia bunkrów.
Warto zaznaczyć, że mała głowica bojowa to nie problem przy dostatecznej precyzji, a Rafael chwali się błędem trafienia zaledwie trzech metrów. Ta jest osiągana nie tylko przez klasyczny tandem nawigacji inercyjnej i satelitarnej, ale także głowicę optoelektroniczną widzącą termiczny obraz celu, najpewniej bazującą na tej z modułów SPICE. Ponadto ROCKS ma też mieć możliwość naprowadzania się na źródła fal radiolokacyjnych, dzięki czemu może działać podobnie do pocisków AGM-88 HARM.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski