Program Orka, czyli co się stało z polskimi okrętami podwodnymi
Historia zatoczyła wielkie koło. Gdy na początku wieku Polska przejmowała od Norwegii stare, wysłużone okręty podwodne typu Kobben, miało to być rozwiązanie pomostowe – zapewniające czas, aby wybrać docelowe okręty podwodne dla polskiej marynarki. Minęło 20 lat, Kobbeny zostały wycofane, a Polska wciąż szuka okrętów podwodnych. Dlaczego nadal ich nie ma?
03.03.2023 | aktual.: 03.03.2023 10:50
Próbę uzyskania odpowiedzi na to pytanie podjęła w lutym tego roku posłanka Hanna Gill-Piątek. "Pozyskanie okrętów podwodnych nowego typu dla Marynarki Wojennej RP w ramach programu Orka zostało ujęte w "Planie Modernizacji Technicznej na lata 2021-2035 z uwzględnieniem 2020 roku". Dokument ten określa m.in. terminy, ilości oraz przewidywany koszt planowanego do pozyskania sprzętu wojskowego i jest objęty klauzulą niejawności." – odpowiedział na poselską interpelację resort obrony.
Reprezentujący MON wiceminister Wojciech Skurkiewicz tłumaczy: "(…) szczegółowe rekomendacje, dotyczące wszystkich aspektów w zakresie dalszej realizacji zadania, (…) będą efektem przeprowadzonych w resorcie obrony narodowej analiz, poprzedzających wszczęcie postępowania o udzielenie zamówienia publicznego."
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przekładając język polityki na konkrety, można tę odpowiedź streścić do: nie mamy nowych okrętów podwodnych i nie wiemy, kiedy będziemy mieć.
Zanik Dywizjonu Okrętów Podwodnych
W ciągu kilku ostatnich lat Dywizjon Okrętów Podwodnych skurczył się z pięciu jednostek do jednego, wyeksploatowanego "Orła". Ten, ze względu na wiek i nieustanne awarie, w razie wojny mógłby stanowić większe zagrożenie dla własnej załogi, niż przeciwnika.
Ale to nie wiek i stan ostatniego polskiego okrętu podwodnego stanowi dzisiaj największy problem. Jest nim fakt, że Polska zmarnowała 20 lat i – po wycofaniu Kobbenów – wróciła do punktu, w jakim znajdowała się na początku XXI wieku. Tylko "Orzeł", już wówczas nie najnowszy, po kolejnych dwóch dekadach nadaje się raczej na okręt muzeum, niż jednostkę bojową.
Stałym miejscem pobytu "Orła" jest stocznia remontowa (aktualny, trwający od października 2022 r. remont ma zakończyć się w marcu). W praktyce oznacza to, że obecnie Polska nie ma żadnego zdolnego do działania okrętu podwodnego.
Na domiar złego możliwość kupienia broni tego typu za granicą, realna jeszcze kilka lat temu, dzisiaj pozostaje w sferze marzeń. Agresywna polityka Putina sprawiła, że nieliczne kraje, które – jak Szwecja – kilka lat temu rozważały sprzedaż co najmniej jednego okrętu podwodnego, dzisiaj ani myślą pozbywać się groźnej i skutecznej broni.
Mit zbyt małego Bałtyku
Przez długie lata w publicznej dyskusji pokutował mit morza zbyt małego, by mogły na nim skutecznie działać większe okręty – klasy fregaty – czy zbyt płytkiego, aby używać na tym akwenie okrętów podwodnych.
W przypadku fregat dyskusję zamknął program "Miecznik", dzięki któremu polska Marynarka Wojenna wzbogaci się o co najmniej trzy nowoczesne okręty tej klasy.
A co z okrętami podwodnymi? Kwestię ich przydatności na Bałtyku wielokrotnie tłumaczyli eksperci, niejednokrotnie z praktycznym doświadczeniem. Dobrym przykładem jest tu komandor por. Tomasz Witkiewicz, były dowódca ORP "Sęp", obecnie służący w Centrum Operacji Morskich.
– Bałtyk to wbrew pozorom dogodny akwen dla okrętów podwodnych. Wynika to z jego skomplikowanej i unikalnej hydrologii. Występujący tu układ warstw wody o różnych temperaturach i zasoleniu jest sprzyjający okrętom podwodnym. Bałtyk jest też "zaśmiecony" - jego dno dosłownie zasłane jest różnymi wrakami, co utrudnia lokalizację okrętów podwodnych. W wyniku tego mają one jak i gdzie się ukryć – tłumaczył ekspert w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dwie dekady Kobbenów
Polska nie ma na razie możliwości, aby wykorzystać te warunki. W 2003 roku dysponowaliśmy trzema okrętami podwodnymi – ORP Orzeł (typu Kilo) i ORP Wilk oraz ORP Dzik (typu Foxtrot). Wilk i Dzik zostały w 2003 roku wycofane ze służby. Na ich miejsce Polska pozyskała od Norwegii pięć starych i małych okrętów podwodnych typu Kobben (cztery do czynnej służby i jeden jako pomoc naukowa i magazyn części).
Zakładano, że będzie to rozwiązanie "pomostowe" – Kobbeny miały zapewnić Polsce możliwość szkolenia załóg i utrzymywania zdolności podwodnych przez około dekadę, w czasie której mieliśmy pozyskać docelowe, nowoczesne okręty podwodne.
Nic takiego nie nastąpiło, Kobbeny – zamiast dekady – służyły przez niemal 20 lat, a nowych okrętów podwodnych jak nie było, tak nie ma.
Program Orka - brak decyzji
Problem jest tym większy, że Polska była już zapraszana do międzynarodowej współpracy przy budowie tej klasy broni. Wspólną budowę bardzo wysoko ocenianych przez ekspertów okrętów podwodnych typu 212CD proponowały Polsce Niemcy i Norwegia, jednak oferta nie została przez Warszawę przyjęta.
Zamiast tego Polska bez rezultatu negocjowała kolejne, pomostowe zakupy w Szwecji. Obok rozmów o starych okrętach, Szwecja proponowała również Polsce zakup najnowocześniejszego (choć program budowy jest opóźniony o około trzy lata) okrętu podwodnego świata z napędem konwencjonalnym, jakim jest A26 Blekinge.
Nie skorzystaliśmy także i z tej możliwości, choć potencjalni partnerzy – jak tkMS, SAAB czy Naval Group – w połowie 2022 roku deklarowali gotowość do wzięcia udziału w przetargu, związanym z programem Orka.
Na razie MON nie podejmuje jednak w tej sprawie żadnej decyzji. Tymczasem zegar tyka, ciągle remontowany ORP "Orzeł" ma już 38 lat i wycofanie go ze służby wydaje się kwestią niezbyt długiego czasu. Jest ryzyko, że Polska – po raz pierwszy od 1931 roku – przestanie być państwem, dysponującym okrętami podwodnymi.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski