"Papierowy" Leopard 1A5 wytrzymał 12 uderzeń. Ogromne zaskoczenie dla Rosjan
Wojna w Ukrainie brutalnie weryfikuje wszelki sprzęt bądź jego modyfikacje. Okazuje się, że mogą skutecznie chronić nawet tak "papierowe" czołgi jak Leopard 1A5. Wyjaśniamy, w czym tkwi ich sekret.
W sieci pojawiło się nagranie ukraińskiego czołgu Leopard 1A5, który został trafiony aż 12 dronami FPV i dopiero ostatnie trafienia wywołały pożar. Status załogi wedle portalu Militarnyj jest nieznany, ale na nagraniu z kamery 12 drona FPV (strasznie słaba jakość) widać coś wyglądającego na jeden z otwartych włazów na wieży.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraiński Leopard 1A5 trafiony 12 donami FPV
Brak pożaru w tym czasie może wskazywać, że przynajmniej część załogi zdołała się ewakuować. Jest to bardzo imponujący wynik jak na czołg, którego pancerz jest iluzoryczny. Warto jednak zaznaczyć, że Ukraińcy do dość istotnie wzmocnili pod kątem ataków prostymi pojedynczymi głowicami kumulacyjnymi masowo stosowanymi na dronach.
Leopard 1A5 otrzymał sporo kilka trafień w daszek, przedni pancerz, za którym znajduje się magazyn amunicyjny oraz resztę w sekcję silnika co ostatecznie unieruchomiło czołg i wywołało pożar.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Leopard 1A5 - użyteczny staroć z Europy
Czołgi Leopard 1A5 to modernizacja maszyny, której korzenie sięgają lat 60. XX wieku. Jej głównym aspektem był montaż systemu kierowania ogniem EMES 18, który jest rozwinięciem systemu EMES 15 stosowanego w pierwszych Leopardach 2.
Sercem systemu jest celownik termowizyjny dla działonowego wraz z komputerem balistycznym istotnie zwiększający możliwości wykrywania, identyfikacji i celnego strzelania do obiektów na dystans paru kilometrów w nocy lub trudnych warunkach atmosferycznych.
Minusem jest w praktyce brak pancerza, ponieważ maksymalnie 70 mm stali pancernej wzmocnionej panelami z Lexanu (wariant poliwęglanu) ochroni co najwyżej przed odłamkami artyleryjskimi i częścią armat automatycznych.
W związku z tym Ukraińcy opracowali pakiet modernizacyjny oparty o kostki pancerza reaktywnego Kontakt-1 i/lub "Nóz" i oddalone od właściwego pancerza warstwy siatki mające przedwcześnie zdetonować głowinę kumulacyjną.
Improwizowane rozwiązanie Ukraińców — na rosyjskie samoróbki wystarczy
Idea jest w zasadzie identyczna jak w rosyjskich "pancernych stodołach" obłożonych czymkolwiek co było dostępne. Warto zaznaczyć, że np. popularne granaty PG-7VL z granatników RPG-7, często montowane na dronach FPV zdolne przepalić 500 mm stali pancernej mają bardzo ograniczony zasięg działania i pożądany efekt przepalenia to właśnie 0,5 m od punktu detonacji.
Jeśli więc granat zostanie zdetonowany np. 70 cm od pancerza na siatce lub innej przeszkodzie to strumień kumulacyjny zdolny przepalić 50 cm pancerza krzywdy mu nie zrobi. Z kolei działanie pancerza reaktywne powoduje rozproszenie tego strumienia falą uderzeniową i odłamkami. Jednakże pancerz, na którym kostki są zamontowane, musi wytrzymać eksplozję kasetek zawierających na przykładzie Kontakt-1 około 260 g materiału wybuchowego.
W przypadku prostych granatów PG-7VL i podobnych środków jest to skuteczna ochrona, ale jeśli pojawią się drony FPV zdolne do przenoszenia cięższych dwugłowicowych granatów, jakich jak choćby PG-7VR to stanie się ona bezużyteczna. W ich przypadku pierwsza głowica robi wyrwę w przeszkodzie dla większej, która następie eksploduje w optymalnych warunkach.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski