Nie tylko USA. Europejskie strategie odstraszania jądrowego

Pocisk ASMP-A pod kadłubem samolotu Rafale
Pocisk ASMP-A pod kadłubem samolotu Rafale
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | MBDA

27.04.2024 17:58, aktual.: 29.04.2024 15:19

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mówiąc o odstraszaniu jądrowym, na ogół pierwsze na myśl przychodzą Stany Zjednoczone, będące główną potęgą militarną świata. USA muszą działać globalnie, więc nic dziwnego, że mają najbardziej rozbudowane siły jądrowe oraz strategię ich wykorzystania. Takie doktryny występują też jednak w europejskich krajach NATO oraz w Rosji.

Strategia Waszyngtonu wynika zarówno z największych kompetencji w opracowywaniu i produkcji broni jądrowej, jak i z unikalnego doświadczenia z wykorzystaniem jej w praktyce przeciwko Japonii w 1945 r. Europa, mimo mniejszych możliwości finansowych, również ma się czym poszczycić.

Wielka Brytania - (nie)suwerenne mocarstwo

Wielka Brytania dysponuje własną bronią jądrową od 1953 r. Zgodnie z dokumentami rządowymi, celem odstraszenia nuklearnego tego kraju jest zniechęcenie przeciwnika do agresji poprzez drastyczny wzrost kosztów ataku na Wyspy lub sojuszników z NATO. Broń jądrowa ma więc odstraszać wrogów od ataku, a szczególnie od uderzenia jądrowego.

Brytyjczycy wprost deklarują, że ich potencjał jądrowy "pracuje" cały czas samym swoim istnieniem. Co ważne, Londyn zaniechał deklaracji co do tego, w jakim przypadku i na jaką skalę może użyć broni jądrowej. Fakt ten czyni Wielką Brytanię bardziej nieprzewidywalną i ma dodatkowo odstraszać wrogów. Wykorzystanie broni jądrowej jest jednak możliwe tylko w sytuacji ekstremalnej (jak samoobrona czy wsparcie sojuszników z NATO), a o jej użyciu decyduje premier.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Honor Magic V2: Najcieńszy składany smartfon na świecie

Obecnie Wielka Brytania nie ma tzw. triady jądrowej (klasycznie: lądowe, morskie i powietrzne środki przenoszenia głowic jądrowych), a jedynie okręty podwodne, będące nosicielami pocisków balistycznych (SSBN) typu Vanguard. Za niespełna dekadę okręty te zostaną zastąpionymi nowocześniejszymi jednostkami typu Dreadnought, które mają być jednymi z najnowocześniejszych okrętów podwodnych świata.

Należy przy tym zaznaczyć, że Wielka Brytania nie dysponuje w pełni niezależnymi zdolnościami uderzeniowymi, bowiem o ile głowice opracowuje i produkuje amodzielnie, o tyle już pociski balistyczne (SLBM) Trident II są importowane z USA, a dokładniej - są kupowane i eksploatowane we współpracy z US Navy. Z tego powodu Londyn jest po części uzależniony od potężnego sojusznika zza Oceanu.

Francuskie siły nuklearne

Paryż opracował broń jądrową kilka lat po Wielkiej Brytanii. Francja osiągnęła to niejako wbrew stanowisku USA, gdyż Amerykanie z początku (za Nixona ich podejście uległo diametralnej zmianie) odwodzili Paryż od opracowania broni jądrowej. Obecnie Paryż szeroko współpracuje z Wielką Brytanią w zakresie dzielenia się zapleczem badawczym i technologiami związanymi z bronią jądrową na mocy Traktatu Teutates z 2010 r.

Francuska strategia odstraszania bywa porównywana do tanga, z naprzemiennymi zapewnieniami o pokojowych zamiarach i twardym stanowiskiem. Kraj ten od pierwszego testu broni jądrowej w 1960 r. skupia się na tzw. minimalnym odstraszeniu. Skoro mniejsze i uboższe państwo nie mogło dorównać Związkowi Radzieckiemu, Francja rozwinęła zdolności do zadania maksymalnych, nieakceptowalnych dla sowieckich władz strat, mimo znacznie skromniejszego arsenału.

Wypracowana na podstawie doświadczeń z kryzysu sueskiego strategia pozostaje aktualna do dziś. Francja regularnie ćwiczy wykorzystanie swojej broni jądrowej, np. w ramach ćwiczeń Poker, w których lotnictwo symuluje atakowanie nieprzyjaciela za pomocą pocisków manewrujących ASMP-A wystrzeliwanych przez samoloty Rafale.

Podobnie jak w przypadku Wielkiej Brytanii, wykorzystanie broni jądrowej Francuzi przewidują "dla skrajnych okoliczności uzasadnionej obrony żywotnych interesów". Rzecz w tym, że owe "żywotne interesy" nie są klarownie sformułowane. Co więcej, występuje w tej kwestii wręcz dualizm. Z jednej strony podkreślany jest defensywny charakter sił odstraszania, z drugiej zaś sama przysłowiowa "czerwona linia" ma być płynna i zależna od aktualnych uwarunkowań politycznych. Co więcej, Francja nie uznaje za stosowne uważać swojej broni jądrowej za broń będącą odpowiedzią na atak wroga, lecz zastrzega sobie prawo do pojedynczego, prewencyjnego uderzenia jądrowego, stanowiącego rodzaj ostatecznego ostrzeżenia.

Za wykorzystanie broni jądrowej we Francji odpowiada prezydent i to on na początku urzędowania każdorazowo przedstawia wspomniane wyżej żywotne interesy państwa. Według Emmanuela Macrona, obecne "żywotne interesy" kraju w kontekście odstraszania jądrowego obejmują europejskich sojuszników. Idea francuskiego "parasola atomowego" wraca zresztą co jakiś czas.

Co więcej, doktryna odstraszania Paryża wydaje się wykraczać poza europejskich członków NATO. W ubiegłym roku jeden z francuskich urzędników stwierdził, że w razie użycia broni jądrowej w Ukrainie przez Rosję jego kraj jest gotów na eskalację (choć jeszcze rok wcześniej Macron głosił coś przeciwnego). Z drugiej strony, tuż po rosyjskiej inwazji na Ukrainę trzy z czterech francuskich SSBN wyszły w morze na patrole, a dla kontrastu Amerykanie przełożyli test pocisków balistycznych.

Zresztą wobec rosnącego zaangażowania Waszyngtonu na Pacyfiku, stosunkowo agresywna doktryna (ale też praktyka) francuska wydaje się po części wypełniać powstającą lukę. Paryż współpracuje oczywiście z USA i Wielką Brytanią w zakresie odstraszania, np. po niejasnych rosyjskich sygnałach odnośnie wykorzystania broni jądrowej w Ukrainie państwa te zagroziły odpowiedzią, wprawdzie z początku konwencjonalną. Po wspólnej deklaracji rosyjskie władze stanowczo zaprzeczyły pogłoskom o planach użycia broni jądrowej na froncie. Co ciekawe, Francja nie należy do Grupy Planowania Nuklearnego NATO, choć należą do niej wszyscy inni członkowie Paktu.

Paryż posiada obecnie 290 głowic, a docelowo ma ich mieć ponad 300 (według deklaracji Macrona z 2020 r.). Podobnie jak Wielka Brytania, Francja nie dysponuje triadą jądrową. Ma jednak nosicieli powietrznych i morskich. Pierwszym jest samolot Rafale M, przenoszący naddźwiękowy pocisk manewrujący ASMP-A. Samoloty tego typu stanowią główny oręż lotniskowca Charles de Gaulle, zresztą o napędzie jądrowym. Mogą oczywiście również operować z lądu.

Pociski ASMP-A w przyszłości zostaną zastąpione pociskami hipersonicznymi ASN4G o dwukrotnie większym zasięgu. Drugim środkiem uderzeniowym są SSBN typu Le Triomphant z pociskami balistycznymi M51 (po 6-10 głowic każdy). W listopadzie 2023 r. odbył się pomyślny test najnowszej wersji M51.3. W odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, francuski potencjał jądrowy jest w pełni niezależny.

Rosja jako główne zagrożenie

Europejski potencjał jądrowy powstał w odpowiedzi na istnienie potencjału ZSRR. Nawet słabsza i uboższa Rosja wciąż dysponuje prawdopodobnie największym potencjałem nuklearnym na świecie (choć warto postawić sobie pytanie o jego stan techniczny) i jest jednym z niewielu państw dysponującym pełną triadą jądrową.

W kontekście wojny w Ukrainie, Moskwa wielokrotnie sięgała po "atomową" retorykę w celu zastraszenia zarówno Kijowa, jak i udzielających mu wsparcia rządów zachodnich. Odnoszono się przy tym do opublikowanej w 2020 r. oficjalnej doktryny wykorzystania broni jądrowej, w której przewidziano cztery możliwe przypadki jej użycia: otrzymanie potwierdzonych informacji o wystrzeleniu pocisków balistycznych przeciwko Rosji lub jej sojusznikom, użycie broni jądrowej przeciw nim, atak na rosyjską infrastrukturę związaną z bronią jądrową oraz agresja konwencjonalna na Rosję na skalę zagrażającą istnieniu państwa.

Prawdopodobnie wizja ewentualnej porażki Rosji w Ukrainie mogłaby być powiązana z tym ostatnim przypadkiem. Co więcej, niezależnie od oficjalnej doktryny, eksperci zachodni oraz okazjonalnie włodarze Kremla wskazują na możliwość wykorzystania tzw. taktycznej broni jądrowej w ramach uderzenia deeskalacyjnego. Można przypuszczać, że potencjalne skutki takiego czynu powstrzymują przed nim władze Rosji.

Po pierwsze, doktryny niektórych państw, np. Francji, nie przewidują opcji cudzego uderzenia deeskalacyjnego i taktycznego - traktują one każde użycie broni jądrowej jako atak strategiczny. Po drugie, potęga broni jądrowej oraz jej "legenda" związana z owymi możliwościami oraz z atakami na Hirosimę i Nagasaki, wytworzyły swoiste tabu znacząco utrudniające relatywnie niskokosztowe wykorzystanie broni jądrowej. Między innymi z tego powodu Rosjanie nie sięgnęli po broń jądrową w trwającej już ponad dwa lata wojnie, a ich groźby ataku jądrowego na NATO, ze względu na potencjalną odpowiedź zachodnich potęg, jak na razie pozostają czcze.

Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski