Pentagon opublikował raport. Chiny myślą o konwencjonalnym ICBM?

Pentagon opublikował raport. Chiny myślą o konwencjonalnym ICBM?

Pojazdy chińskiej armii
Pojazdy chińskiej armii
Źródło zdjęć: © Voice of America | William Ide
14.12.2023 15:10, aktualizacja: 16.12.2023 10:02

Pentagon opublikował coroczny raport poświęcony modernizacji Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej i zmianom zachodzącym w polityce bezpieczeństwa Chińskiej Republiki Ludowej. W tym roku szczególnie dużo miejsca poświęcono rozbudowie chińskiego potencjału jądrowego. Pośród rosnącej liczby głowic jądrowych i silosów dla przenoszących je rakiet znalazł się jednak pewien rodzynek – hipoteza o rozwoju międzykontynentalnego pocisku balistycznego uzbrojonego w głowice konwencjonalne. Dlaczego taka koncepcja się pojawiła i czy Chińczycy są tutaj oryginalni?

Raport Departamentu Obrony Military and Security Developements Involving the People’s Republic of China, znany w skrócie jako China Military Power Report, zaczyna się od przybliżenia chińskiej strategii bezpieczeństwa narodowego i nie tylko. Przyjrzyjmy się temu zagadnieniu w telegraficznym skrócie.

Xi Jinping ustanowił jako najważniejszy długoterminowy cel "Wielki Renesans Narodu Chińskiego", który ma zostać osiągnięty w roku 2049 – na stulecie ChRL. Do tego czasu Chiny mają zmodernizować swój system polityczny (co oznacza utrwalenie władzy Komunistycznej Partii Chin i udoskonalenie metod rządzenia), system społeczny i siły zbrojne, a tym samym stać się wiodącym państwem świata. Oznacza to zastąpienie Stanów Zjednoczonych jako globalnego lidera, nie dziwi więc, że to USA są postrzegane jako główna przeszkoda na drodze ku realizacji chińskich ambicji.

Pekin zarzuca Waszyngtonowi przyjęcie "ogólnorządowej" polityki "powstrzymywania rozwoju ChRL" i postrzega wzajemną rywalizację jako rywalizację wielkich mocarstw, jak również konfrontację ideologiczną.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To ostatnie jest niezwykle istotne, bowiem już w latach 90. wyzwania ideologiczne zdiagnozowano jako największe zagrożenie dla KPCh. Co istotne, zagrożenie to jest niezależne od jakiejkolwiek polityki prowadzonej przez USA i pozostałe państwa Zachodu. Tak długo bowiem, jak zwykli Chińczycy będą zainteresowani emigracją, a dla elit szczytem marzeń będą konto w szwajcarskim banku, willa w Australii i amerykańska zielona karta, komunistyczne przywództwo będzie czuć się zagrożone.

Stąd nawet bardzo ugodowe postępowanie Zachodu może być traktowane jako próba uśpienia czujności i przygotowanie gruntu pod jakąś "kolorową rewolucję". Jako że w ostatnich latach rywalizacja mocarstw przyspieszyła, dla Xi Jinpinga i jego otoczenia priorytetami stały się zacieśnienie kontroli nad społeczeństwem i gospodarką oraz dalsza modernizacja i rozbudowa sił zbrojnych.

Jak twierdzą autorzy raportu Pentagonu, rosyjska agresja na Ukrainę stała się "niespodziewanym wyzwaniem". Cały czas zresztą widać, że Pekin nie do końca wie, jak się zachować. Z jednej strony wspiera Rosję, chcąc utrzymać u władzy Władimira Putina, a przynajmniej kogoś, kto będzie kontynuować jego politykę, z drugiej chce to zrobić jak najmniejszym kosztem, bez narażania się na zachodnie sankcje.

Odstraszanie nuklearne

Od czasu pierwszej próby atomowej w październiku 1964 r. Chiny starają się zbudować "wiarygodny potencjał odstraszania nuklearnego". Oznacza to budowę triady jądrowej, nieodpowiadającej wprawdzie liczebnością arsenałowi amerykańskiemu i rosyjskiemu, ale będącej na porównywalnym poziomie technicznym i skutecznie zniechęcającej do wojny z ChRL. Rozbudowa liczebna ma wyeliminować ryzyko rozbrojenia chińskich sił strategicznych w jednym zakrojonym na dużą skalę pierwszym uderzeniu.

Przez lata chińska triada nie była imponująca. Liczba głowic oscylować miała wokół 200–250. Najsilniejszy był komponent lądowy, podczas gdy lotniczy cały czas opiera się na H-6, wywodzący się z Tu-16 z lat 50., zaś strategiczne atomowe okręty podwodne uznawano za zbyt głośne, a pociski balistyczne JL-1 i JL-2 miały niewystarczający zasięg, by atakować cele na terenie kontynentu północnoamerykańskiego. Ale w ciągu minionej dekady za sprawą przełomów technicznych i większych środków finansowych sytuacja zaczęła się zmieniać.

Według Departamentu Obrony liczba chińskich głowic jądrowych miała osiągnąć już 500, do roku 2030 może wzrosnąć dwukrotnie, a w 2035 r. wynieść ok. 1500. Łączna liczba silosów dla międzykontynentalnych pocisków balistycznych wzrosła z 300 do 500, jednak Pentagon szacuje liczbę samych ICBM-ów na 350 (poprzednio – na 300).

Jak zwraca uwagę Hans Kristensen z Federacji Amerykańskich Naukowców, liczby podawane w raporcie zgadzają się z wcześniejszymi ocenami i prognozami poczynionymi przez jego zespół i SIPRI. Dotyczy to jednak silosów, liczba pocisków może natomiast obejmować egzemplarze dopiero w produkcji. Jak widać, łatwiej zbudować silos niż zaawansowany pocisk balistyczny. Naukowiec podkreśla przy tym, że same Chiny już od lat sygnalizowały zamiar rozbudowy swojego arsenału strategicznego.

Co ciekawe, według Pentagonu trwa budowa kolejnych boomerów typu 094. Raport potwierdza przezbrajanie tych jednostek w nowe pociski balistyczne JL-3, pozwalające razić cele na terenie USA. W latach 2007–2012, wprowadzono do służby trzy jednostki typu 094. Kolejna trójka okrętów tego typu podniosła bandery około roku 2021. Te być może zostały zbudowane według zmodyfikowanego projektu 094A.

Nie wiadomo, dlaczego Chiny zdecydowały się na budowę kolejnych jednostek tego typu, krytykowanego za dużą głośność układu napędowego i małą liczbę zabieranych pocisków. Według Amerykanów w grę wchodzą dwie możliwości. Pierwszą są opóźnienia w programie strategicznych okrętów podwodnych typu 096, którego prototypowa jednostka może być już w budowie. Druga ewentualność związana jest z generalną rozbudową sił strategicznych i oznacza po prostu wzmacnianie morskiego komponentu triady.

Większy niepokój INDOPACOM-u i sojuszników USA w regionie budzi jednak ciągła rozbudowa arsenału pocisków balistycznych pośredniego, średniego i krótkiego zasięgu. Ich liczba ma już wynosić odpowiednio 500, 1000 i 1000. Ma to doniosłe konsekwencje. Jak wylicza Tom Shugart z think tanku CNAS, oznacza to, że chińskie siły rakietowe mogą wycelować 500 pocisków w Guam i 1000 w Japonię. A do tego trzeba jeszcze doliczyć pociski balistyczne i manewrujące przenoszone przez lotnictwo i okręty nawodne.

Wracamy tutaj do kilku istotnych kwestii. Chińskie przeciwokrętowe pociski balistyczne niekoniecznie muszą być skuteczne przeciwko przemieszczającym się okrętom, natomiast zakotwiczone jednostki to zupełnie inna sprawa, co dobitnie pokazała wojna rosyjsko-ukraińska. Na poligonach w głębi lądu Chińczycy zbudowali repliki amerykańskich i japońskich baz. Pojawia się tutaj pytanie, czy ChALW ma w planach atakowanie baz USA na terenie Japonii, czy też rozważa porażenie od razu także japońskiego potencjału militarnego i nie tylko.

Konwencjonalny ICBM

Największe zainteresowanie budzi domniemane rozpoczęcie przez Chiny prac nad międzykontynentalnym pociskiem balistycznym wyposażonym w głowice konwencjonalne. Wraz ze wzrostem precyzji systemów naprowadzania głowica jądrowa przestała być warunkiem skutecznego porażenia kluczowych celów. Opcja w postaci głowic konwencjonalnych zaczęła mieć więcej sensu, a przy pewnych założeniach może prezentować się całkiem atrakcyjnie.

Międzykontynentalne pociski balistyczne z głowicami konwencjonalnymi mogłyby dać Chinom zdolność do przeprowadzenia uderzeń na Hawaje, Alaskę i kontynentalną część Stanów Zjednoczonych. Na liście potencjalnych celów znajdują się bazy marynarki wojennej i bombowców strategicznych, stocznie, znane składy uzbrojenia i paliw. Pozostaje oczywiście pytanie, jak odróżnić pocisk konwencjonalny od jądrowego i nie sprowokować USA do wyprowadzenia odwetowego uderzenia nuklearnego.

To jest słaba część rozumowania, chociaż myśli strategów w Pekinie mogą kroczyć innymi ścieżkami. Według Tom Shugarta Chińczycy mogą wyjść z założenia, że jeżeli ich atak nie będzie wyraźnie zagrażać amerykańskim centralnym systemom dowodzenia, ani pociskom międzykontynentalnym, Waszyngton nie zdecyduje się na atak jądrowy.

Sam pomysł konwencjonalnych ICBM-ów nie jest nowy. O tym, że Chińczycy mogą pracować nad takim uzbrojeniem, mówił raport INDOPACOM-u z roku 2020. Również Amerykanie bawili się taką koncepcją w ramach programu Conventional Global Prompt Strike. Pod uwagę brano także konwencjonalne głowice dla pocisków balistycznych przenoszonych przez atomowe okręty podwodne.

Minister się znalazł, ale nadal go nie ma

24 października Pekin oficjalnie poinformował o usunięciu ze stanowiska ministra obrony – niewidzianego od prawie dwóch miesięcy generała Li Shangfu. Stały Komitet Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych zadecydował także o pozbawieniu generała stanowiska radcy stanu i członkostwa w Centralnej Komisji Wojskowej. Co znamienne, nie wyznaczono nowego szefa resortu obrony. Komitet zdecydował także o usunięciu z grona radców stanu byłego ministra spraw zagranicznych Qin Ganga, odwołanego ze stanowiska pod koniec lipca tego roku. Qina zastąpił jego poprzednik Wang Yi.

Nadal jednak nie wiadomo, gdzie przebywa i co robi generał Li. To samo dotyczy Qina i wierchuszki Siła Rakietowych z ich byłym dowódcą, generałem Wei Fenghe. Wszyscy zniknięci – przede wszystkim Lin i Qin – byli protegowanymi Xi Jinpinga i w ostatnich latach szybko pięli się po szczeblach kariery. Taka czystka w bliskim otoczeniu najwyższego przywódcy rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Czy afery korupcyjne z ich udziałem przekroczyły próg tolerancji? Nie spełnili pokładanych w nich nadziei albo w jakiś inny sposób zawiedli zaufanie sekretarza generalnego? A może Xi zdecydował się wzorem Stalina i Mao pokazać, że nikt, niezależnie od powiązań i koneksji, nie może czuć się bezpiecznie, spoczywać na laurach i obrastać w piórka?

Twórz treści i zarabiaj na ich publikacji. Dołącz do WP Kreatora

Źródło artykułu:konflikty.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie