Ciężkie śmigłowce dla Wojska Polskiego. Minister potwierdza, że ich potrzebujemy
"Potrzebujemy większych śmigłowców. Myślimy o tym w ministerstwie" – stwierdził szef MON-u Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z "Super Expressem". To kategoria sprzętu, którego mimo ogromnych zakupów i setek miliardów przeznaczanych na modernizację, Wojsko Polskie do tej pory nie ma. Do czego są potrzebne takie maszyny i jakie są ich możliwości?
16.10.2024 | aktual.: 16.10.2024 14:27
Brak ciężkich śmigłowców to kwestia, którą – w kontekście zakupów sprzętu wojskowego – od dawna podnoszą eksperci zajmujący się obronnością. Na zalety helikopterów tej klasy, ich możliwości transportowe, a także synergię powstającą podczas współpracy z Apache'ami w rozmowie z Wirtualną Polską zwraca uwagę Łukasz Pacholski z magazynu "Lotnictwo Aviation International". Świadomość tego problemu dotarła także do MON-u.
W ostatnich miesiącach pojawiały się nieoficjalne informacje dotyczące zainteresowania Polski ciężkimi śmigłowcami. Jeszcze w 2023 roku wspominał o tym ówczesny minister obrony Mariusz Błaszczak, wskazując jednak jako "ciężkie śmigłowce" maszyny AW101, czyli helikoptery zbliżone pod względem udźwigu do użytkowanych obecnie w Polsce, średnich śmigłowców Mi-17.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wzmianki na temat tworzonej przez Boeinga oferty dla Polski pojawiły się także przy okazji otwarcia w Warszawie Boeing Engineering Center czy kieleckiego MSPO. 15 października 2024 r. szef MON-u w rozmowie z "Super Expressem" potwierdził, że trwają prace dotyczące pozyskania przez Polskę ciężkich śmigłowców.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Fragmentacja floty śmigłowców wojskowych
Wypowiedź ministra warto osadzić w kontekście dotychczasowych zakupów śmigłowców dla polskiego wojska. Choć modernizacja techniczna była niezbędna, polityka zakupowa sprowadzała się do zamawiania stosunkowo niewielkich partii sprzętu od różnych producentów.
Skutkuje to powstaniem licznych mikroflot, generujących zwiększone koszty eksploatacji – Wojsko Polskie użytkuje obecnie aż siedem typów śmigłowców średnich (W-3, Mi-8, Mi-17, AW139, AW149, AW101 i S-70i Black Hawk) i ani jednego śmigłowca ciężkiego.
Maszyny tej klasy – w postaci trzech Mi-6 – były eksploatowane przez wojsko od 1986 roku, ale w 1990 roku zostały wycofane. Jakie ciężkie śmigłowce mogą zostać kupione przez Polskę? Na całym świecie w produkcji są obecnie zaledwie trzy typy.
Mi-26
Pierwszym z nich – który ze względów politycznych można wykluczyć – jest rosyjski Mi-26, oblatany w 1977 roku i produkowany obecnie przez firmę Rostwiertoł w wariancie Mi-26T2W. To potężna maszyna z 5-osobową załogą, kadłubem długim na 40 metrów i masą własną sięgająca 29 ton.
Śmigłowce tego typu były używane m.in. do transportowania rosyjskich wahadłowców Buran czy akcji ratunkowej w Czarnobylu. Oficjalny udźwig maszyny to 20 ton, jednak w 1982 roku Mi-26 ustanowił niepobity do dzisiaj rekord unoszonego ładunku – podniósł aż 55 ton.
Mi-26 zasłynął także nietypową akcją ratunkową w Afganistanie. Okazał się jedynym śmigłowcem na świecie zdolnym do ewakuacji rozbitego amerykańskiego - również ciężkiego - śmigłowca CH-47. Jego kadłub podniesiono z miejsca położonego na wysokości 2600 metrów, co przekraczało możliwości amerykańskich maszyn.
Sikorsky CH-53K King Stallion
Drugim typem ciężkiego śmigłowca jest amerykański Sikorsky CH-53, produkowany obecnie w wariancie CH-53K King Stallion. Oblatana w 2015 roku (sama konstrukcja wywodzi się z lat 60. XX wieku) maszyna ma 30 metrów długości, waży 20 ton i jest zdolna do przenoszenia 16 ton ładunku lub 30 pasażerów.
Cena nowego CH-53K to 97 mln dolarów – to najdroższy seryjnie produkowany śmigłowiec świata, droższy m.in. od wielozadaniowego samolotu F-35.
Warianty CH-53 są użytkowane m.in. przez amerykański korpus piechoty morskiej, siły specjalne (maszyny tego typu brały udział m.in. w nieudanym rajdzie oddziału Delta Force na Teheran), a także armię Izraela i japońskie Siły Samoobrony. Ważnym użytkownikiem starszego wariantu CH-53 są obecnie Niemcy, jednak Berlin zdecydował o zaprzestaniu eksploatacji tych maszyn i zastąpieniu ich ciężkimi śmigłowcami Boeing CH-47.
Argumentem za wymianą śmigłowców Sikorsky’ego na maszyny Boeinga jest niższy koszt zakupu i eksploatacji tych drugich, a także większa interoperacyjność z sojusznikami. Gdy CH-53 użytkują zaledwie cztery (a niebawem tylko trzy) kraje świata, CH-47 jest znacznie popularniejszy.
Boeing CH-47F Chinook
Trzeci typ ciężkiego śmigłowca to Boeing CH-47 Chinook – maszyna brana pod uwagę przez Polskę. Śmigłowiec produkowany obecnie w wariancie CH-47F wyróżnia się nietypowym układem wirników, za sprawą których zyskał nieoficjalną nazwę "latającego banana".
CH-47 ma dwa wirniki główne umieszczone na obu końcach kadłuba. Dzięki temu rozwiązaniu niemal całą jego długość zajmuje przedział transportowy, pozbawiony belki ogonowej kadłub śmigłowca jest stosunkowo krótki, a wirniki znajdują się na znacznej wysokości, co zmniejsza ryzyko zaczepienia nimi o ziemię czy jakąś przeszkodę.
Jest to wykorzystywane w sytuacjach, gdzie lądowanie śmigłowca jest niemożliwe, ale pilot może oprzeć koniec kadłuba np. o zbocze góry czy krawędź dachu.
Inną ciekawą cechą śmigłowca jest możliwość zanurzenia rampy załadunkowej, co umożliwia wpłynięcie łodzią motorową bezpośrednio do ładowni lecącego na minimalnej wysokości CH-47.
CH-47 ma 16 metrów długości, waży 12 ton i może transportować 30-55 pasażerów lub przenosić do 11 ton ładunku. Zalety śmigłowca zostały docenione w wielu krajach świata – tylko w Europie użytkują go Grecja, Hiszpania, Holandia, Turcja, Wielka Brytania i Włochy, a w 2022 roku Niemcy zdecydowały się wymienić swoją flotę CH-53 właśnie na Chinooki.
Choć pierwszy CH-47 został oblatany w 1961 roku, Chinook jest wciąż rozwijany, a nowe maszyny są zamawiane i produkowane. Pentagon przewiduje, że tylko w amerykańskiej armii Chinooki będą służyć dłużej niż do 2060 roku, a będą wówczas konstrukcją co najmniej 100-letnią.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski