Ci Rosjanie mieli szczęście. Ukraiński wybuchowy łazik zawiódł

Podczas gdy Rosjanie atakują ludzką masą, nie zważając na straty, Ukraińcy próbują walczyć w dużo bardziej kreatywny sposób. Przykładem tego są zdalnie sterowane łaziki z materiałami wybuchowymi. Wyjaśniamy, jak działają.

Ukraiński zdalnie sterowany łazik z ładunkiem wybuchowym.
Ukraiński zdalnie sterowany łazik z ładunkiem wybuchowym.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter) | Galileo
Przemysław Juraszek

28.11.2023 | aktual.: 28.11.2023 18:32

Ukraińcy starają się zminimalizować ryzyko śmierci bądź odniesienia obrażeń m.in. poprzez wykorzystanie dronów lub zdalnie sterowanych łazików. Były one już wykorzystywane do podrzucania Rosjanom min, a niedawno rozpoczęto seryjną produkcję łazika Ratel S. Podobny do niego model został znaleziony przez Rosjan w ich okopie, ponieważ z jakichś powodów się nie zdetonował. Gdyby nie to, najpewniej Ukraińcom udałoby się stosunkowo szybko i prosto wyeliminować wielu Rosjan bez ponoszenia strat.

Ukraińskie wybuchowe łaziki — wskrzeszenie starego rozwiązania

Ukraiński łazik koncepcyjnie przypomina niemieckie samobieżne miny Goliath stosowane podczas Powstania Warszawskiego. Podobnie jak tam, wykorzystywane są zdalnie sterowane łaziki mające na pokładzie ładunek wybuchowy. Takie podejście umożliwia np. w nocy skryte dostarczenie do okopu paru kilogramów ładunków wybuchowych i zdetonowanie ich w konkretnym miejscu.

Taki łazik jest dużo trudniejszy do zauważenia niż żołnierz, a jego strata nie jest dużym problemem. Ponadto taki łazik jest dużo bardziej odporny na ostrzał np. z karabinka AK-74, a przewożony pocisk moździerzowy ma znacznie większy zasięg rażenia niż granat ręczny.

Zasięg dotychczasowych ukraińskich rozwiązań wynosił zazwyczaj do 6 km, ale ta wartość może być niższa w zależności od obciążenia łazika, ukształtowania terenu czy temperatury otoczenia. Szczególnie w warunkach zimowych baterie litowo-jonowe radzą sobie wyraźnie gorzej.

Większe zainteresowanie łazikami lądowymi wśród Ukraińców wynika też z tego, że Rosjanie nauczyli się zagłuszać drony latające (tam, gdzie mają rozlokowane systemy walki elektronicznej, których swoją drogą i tak mają za mało).

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie