Chcą powrotu porzuconej broni. Rosja posiada taką od dawna

Ostatnie tygodnie przyniosły wiele informacji związanych z systemami rakietowymi, zarówno tymi, które stanowią dla Europy zagrożenie, jak i tymi, które mają jej bronić. Stary Kontynent nie może być bezsilny, dlatego wiele państw, w tym Polska, chce powrotu porzuconej niegdyś broni.

Storm Shadow w trakcie przygotowań do transportu - zdjęcie poglądowe
Storm Shadow w trakcie przygotowań do transportu - zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © X, @gettylegion

30.11.2024 09:47

Rosyjski pocisk średniego (MRBM) lub pośredniego (IRBM – jego zasięg ma być dokładnie na umownej granicy) zasięgu Oresznik trafił nocą z 20 na 21 listopada w prawdopodobnie opuszczoną fabrykę pocisków balistycznych w ukraińskim mieście Dniepr. Była to próba rosyjskiej odpowiedzi na zgodę USA na wykorzystywanie przekazanych Ukrainie pocisków aerobalistycznych ATACMS przeciwko celom na terytorium Rosji, przynajmniej w ograniczonym terytorialnie zakresie.

Lawina wydarzeń po rosyjskim ataku

Wydarzenia te doprowadziły do lawinowego wręcz przyspieszenia kolejnych zdarzeń: Ukraińcy rozpoczęli ataki na cele na terytorium Rosji, niszcząc m.in. rosyjskie nowoczesne systemy obrony powietrznej S-400 (za pomocą prawdopodobnie starszych ATACMS o mniejszym zasięgu) czy bliżej nieokreślony cel. Rosjanie nie pozostali dłużni, wystrzeliwując – według Władimira Putina – ok. 100 różnych pocisków przeciw celom ukraińskim.

Rosyjski prezydent posunął się dalej, strasząc ponownie Oresznikiem – atak za pomocą kilku pocisków miałby być "podobny do ataku jądrowego", co może wskazywać, że Rosjanie wcale nie zamierzają wykorzystywać przeciw Ukrainie broni jądrowej, może bojąc się konsekwencji. Niemniej jednak Rosja broń jądrową ma, ma też trudne do przechwycenia Oreszniki, pociski manewrujące czy Iskandery. Europa nie chce pozostawać bierna wobec zagrożenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Obecne możliwości

Aktualnie zdolności Europy w zakresie uderzeń na dystanse powyżej 300 km są nader skromne. Najważniejszym systemem jest francuski pocisk NCM oraz francusko-brytyjski Storm Shadow, zresztą blisko spokrewniony z NCM. Ten pierwszy jest jednak pociskiem morskim, wchodzącym w skład uzbrojenia fregat rakietowych typu FREMM oraz okrętów podwodnych z napędem jądrowym typu Suffren. Stąd też liczba pocisków możliwych do wystrzelenia jednocześnie jest ograniczona.

Pocisk ma mieć zasięg nawet 1400 km i przenosi głowicę o masie 250 kg (według niektórych źródeł nawet 300 kg). Mimo braku głowicy jądrowej, jest uważany przez Paryż za broń strategiczną. Podobnie jest z pociskiem Storm Shadow (we Francji jako SCALP-EG) – jest to jednak pocisk lotniczy, w Ukrainie odpalany z dostosowanych do tego bombowców Su-24. Pocisk ma cięższą głowicę (450 kg), ale i mniejszy zasięg (550 km), zaś zastosowanie technologii stealth ma ułatwić mu skryte działanie.

Pocisk manewrujący Storm Shadow/SCALP-EG podczepiony pod myśliwcem
Pocisk manewrujący Storm Shadow/SCALP-EG podczepiony pod myśliwcem© MBDA|Thierry Wurtz|2004

Francuskie lotnictwo dysponuje także prawdziwie strategicznym pociskiem ASMP-A. Jest on jednym z elementów francuskiego potencjału odstraszania jądrowego (obok morskich pocisków balistycznych rodziny M51). Mając zasięg ok. 500 km i rozwijając (szacunkowo) trzykrotną prędkość dźwięku ASMP-A ma nieść zagładę wrogom Francji i jej sojuszników. Jest przenoszony przez odpowiednio dostosowane samoloty wielozadaniowe Rafale, których piloci regularnie ćwiczą prowadzenie uderzeń strategicznych.

Podczas jednego z ćwiczeń z serii Operacja Durandal w maju br. przeprowadzono udany test najnowszej odmiany ASMPA-R (o zasięgu ok. 1000 km). Po 2035 r. zastąpi go ASN4G o większym zasięgu i prędkości. Dodatkowo można wskazać niemiecki pocisk Taurus KEPT-350, znany ostatnio głównie z tego, że Berlin nie chce go przekazać Ukrainie. Trudnowykrywalny pocisk lotniczy o masie 1400 kg (w tym 480 kg głowica) ma zasięg powyżej 500 km i powstał z myślą o niszczeniu bunkrów i innych "twardych" celów dzięki potężnej głowicy MEPHISTO. Cechą wspólną wspomnianych pocisków jest to, że jest ich niewiele.

Pocisk manewrujący Taurus
Pocisk manewrujący Taurus© Jung Yeon-Je|AFP via Getty Images

Sytuacja wygląda gorzej w przypadku pocisków balistycznych

Jeszcze gorzej rzecz ma się z pociskami balistycznymi. Tych, poza amerykańskich ATACMS (a od niedawna też koreańskich CTM-290) o niewielkim zasięgu (a także francuskich i brytyjskich SLBM), Europa nie ma wcale.

Najbliżej ich wdrożenia do służby była Ukraina, gdzie Biuro Konstrukcyjne Łucz opracowało obiecujący pocisk balistyczny Grom-2/Sapsan, o zasięgu do 500 km (lub 300 km w wersji eksportowej). 500 kg głowica miała zapewniać odpowiednią siłę rażenia, lecz rosyjska inwazja uniemożliwiła, a przynajmniej znacznie utrudniła rozpoczęcie produkcji seryjnej.

W Polsce również prowadzone są prace nad technologiami związanymi z pociskami balistycznymi, choć raczej krótkiego zasięgu. Największe osiągnięcia ma konsorcjum w składzie: Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 S.A., Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia, Zakład Produkcji Specjalnej "Gamrat" Sp. z o. o. Opracowało ono udane silniki o średnicy 308 mm i 610 mm, które mogłyby napędzać pociski rakietowe – brak jednak środków na ich opracowanie.

System ATACMS, zdjęcie ilustracyjne
System ATACMS, zdjęcie ilustracyjne© Wikimedia Commons | Public Domain

ELSA niesie nadzieję

Nadzieję na przełamanie niemocy i stworzenie europejskich środków rażenia średniego zasięgu niesie program ELSA. Inicjatywa zainaugurowana podczas lipcowego szczytu NATO ma na celu opracowanie systemów zdolnych do uderzania na głębokie zaplecze przeciwnika, dzięki czemu europejskie armie otrzymałyby narzędzie mogące stanowić środek odstraszania o znaczeniu niemal strategicznym.

Rozwiązaniem krótkoterminowym ma być prawdopodobnie pocisk MBDA LCM, a więc lądowa odmiana pocisku NCM, w którym wprowadzone zostaną jedynie kosmetyczne zmiany. Wymaga on opracowania lądowej wyrzutni oraz całego "systemu" związanego ze wskazywaniem celów, przewożeniem pocisków, zapewnieniem bezpiecznego odpalania, logistyką itp. W dalszej przyszłości zostaną opracowane nowe pociski. W programie współpracują Francja (naturalny lider programu), Włochy, Niemcy, Polska, Szwecja, Wielka Brytania i Holandia.

Wielka Brytania i Francja (od niedawna z udziałem Włoch) zresztą chcą wspólnie opracować następcę pocisków Storm Shadow, ale też pocisków przeciwokrętowych Exocet i Harpoon. W ramach realizowanego od 2017 r. programu FC/ASW (Future Cruise/Anti-Ship Weapon) powstaną dwa różne pociski.

Pierwszy, oznaczony tymczasowo jako TP15, ma być pociskiem trudno wykrywalnym o prędkości poddźwiękowej, służącym do niszczenia celów naziemnych (choć z zachowaną zdolnością do atakowania okrętów w ruchu). Prototyp pocisku został już wyprodukowany, wiadomo, że ma 5 m długości.

Drugi pocisk, RJ10, ma mieć napęd strumieniowy. Ma rozwijać wysokie prędkości naddźwiękowe i będzie służył głównie do atakowania celów morskich, ale też do niszczenia wrogiej obrony przeciwlotniczej. Układ napędowy przeszedł już testy. Obydwa pociski mają występować w wersji okrętowej oraz lotniczej.

Z kolei Niemcy pracują wraz z Norwegią nad pociskiem 3SM (SuperSonic Strike Missile) Tyrfing. Ma on stanowić uzupełnienie kolejnych odmian pocisku NSM (używanego też przez naszą Marynarkę Wojenną), przy czym ma go przewyższać zarówno zasięgiem (800-1000 km) oraz prędkością (2-3-krotna prędkość dźwięku). Ma to być pocisk głównie dla okrętów podwodnych typu 212CD.

Ostatnią nowinką jest francuski projekt pocisku balistycznego o zasięgu ponad 1000 km, a więc już MRBM. Jest to interpretowane jako francuska odpowiedź na bojowy test Oresznika. Na razie wiadomo jedynie o analizach w tym kierunku, lecz francuski przemysł dysponuje know-how niezbędnym do opracowania tego rodzaju pocisku. Trudno wobec tego powiedzieć, czy program w ogóle ruszy, a jeśli tak, to czy zostanie włączony do europejskiego projektu ELSA i udostępniony sojusznikom. W razie opracowania głowicy jądrowej do niego, konsekwencją byłby powrót Francji do niezwykle elitarnego klubu państw dysponujących prawdziwą triadą nuklearną.

A może drony?

Wszystkie wspomniane wyżej systemy to broń stosunkowo kosztowna. Nawet przy współcześnie dużych wydatkach obronnych jej dostępność będzie ograniczona. Czemu więc nie uzupełnić tych zaawansowanych, przyszłych zdolności rozwiązaniem bardziej budżetowym? Podczas MSPO 2024 polska firma Grupa WB zaprezentowała najnowszego, najcięższego członka rodziny Warmate: Warmate 50.

Jest to w istocie lekki pocisk manewrujący, z tym, że z napędem spalinowym. Zapewnia on możliwość przeniesienia głowicy o masie 50 kg na odległość ok. 1000 km. Nie każdy z celów na zapleczu przeciwnika wymaga ciężkiej, ważącej 200-500 kg głowicy. Warmate 50 może się więc jawić jako potencjalne masowe i niskokosztowe, lecz efektywne uzupełnienie drogich i oferujących większe zdolności, lecz trudnodostępnych pocisków.

Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie