Camp Kościuszko. Pierwszy stały garnizon wojsk USA w Polsce
21 marca, w obecności ministra obrony narodowej, stacjonująca w Poznaniu, amerykańska Regionalna Grupa Wsparcia została przekształcona w garnizon Sił Zbrojnych USA. To zwieńczenie kilkunastu lat starań polskich władz o stałą obecność amerykańskich wojsk w Polsce. Na tle działań Putina w Ukrainie, takie wsparcie zapewni wzmocnienie wschodniej flanki NATO.
Utrzymanie pozycji globalnego hegemona wymaga od Stanów Zjednoczonych wiele wysiłku. Jednym z jego przejawów jest tworzenie i utrzymywanie na całym świecie baz wojskowych, stanowiących zaplecze dla działających w regionie sił amerykańskich i sojuszniczych.
Około 750 obiektów, zlokalizowanych w 80 krajach ma różny charakter: część to po prostu miejsca, w których aktualnie – w związku z wykonywaniem jakichś zadań – stacjonują czasowo amerykańscy żołnierze. W innych Amerykanie przebywają od dziesięcioleci, stanowiąc dla lokalnych władz jeden z filarów bezpieczeństwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dobrym przykładem jest tu Japonia, gdzie stacjonuje 56 tys. Amerykanów i Korea Południowa, gdzie – już po redukcjach – utrzymywany jest 26-tys. garnizon. Dużym skupiskiem wojsk amerykańskich jest też Bliski Wschód, gdzie po ok. 13 tys. żołnierzy utrzymywanych jest w bazach w Katarze i w Kuwejcie.
Najwięcej – około 100 tys. – amerykańskich żołnierzy przebywa obecnie w Europie. Choć są rozsiani po dziesiątkach różnych lokacji (w samych Niemczech co najmniej 116, we Włoszech – 43), to organizacyjne, logistyczne i sztabowe zaplecze dla ich obecności spoczywało do niedawna na siedmiu europejskich bazach.
Pięć z nich znajduje się w Niemczech, a po jednej we Włoszech i Belgii. Od 21 marca 2022 r. Amerykanie mają w Europie osiem takich instalacji – jedna formalnie rozpoczęła działalność w Polsce.
Żołnierze NATO w Polsce
Ma to w dużej mierze wymiar symboliczny, bo w praktyce od 2017 roku stacjonuje w Polsce co najmniej brygada pancerna (brygadowa grupa bojowa – armored brigade combat team, ABCT), a także batalionowa grupa bojowa NATO.
Choć praktycznie siły te stacjonują w Polsce bez przerwy, to formalnie jest to obecność rotacyjna – jednostki są cyklicznie, po około 9 miesiącach zmieniane. Aktualnie – już po wzmocnieniu, spowodowanym agresją Rosji na Ukrainę – w Polsce przebywa około 10,5 tys. amerykańskich żołnierzy.
Około 500-600 dostarczyła Wielka Brytania, po ok. 150 Niemcy i Kanada, a nieco mniej liczne 130-140 osobowe kontyngenty utrzymują w Polsce także Chorwacja i Rumunia. W sumie mamy więc w Polsce około 12-tys. kontyngent sojuszniczy.
Ciężki sprzęt sojuszników
Co istotne, wojska te są wsparte ciężkim sprzętem. Jego trzon stanowi amerykańska brygada pancerna, z czołgami M1 Abrams, bojowymi wozami piechoty M2 Bradley i samobieżnymi haubicami Paladin.
Rosyjski atak na Ukrainę spowodował także przesunięcie do Polski elementów amerykańskiej 82. Dywizji Powietrznodesantowej, dysponującej m.in. wyrzutniami HIMARS.
Amerykańskie wojska mają także własny parasol przeciwlotniczy i przeciwbalistyczny tworzony przez systemy Patriot, jak również wsparcie mało znanego i eksponowanego sprzętu w postaci systemów antydronowych M-LIDS.
Własne Patrioty dostarczyli także Niemcy, a Wielka Brytania wsparła Polskę kompanią czołgów Challenger 2. Obok wojsk lądowych do Polski kierowane są także – rotacyjnie – jednostki lotnicze, wyposażone m.in. w samoloty F-35, F-22 czy F-15.
Amerykanie mają także w Polsce własne drony – od 2018 w bazie w Mirosławcu działa jednostka rozpoznawcza Operacyjnej Grupy Ekspedycyjnej, stanowiącej część 52 Skrzydła Lotnictwa Myśliwskiego USA. Jest ona wyposażona w bezzałogowce MQ-9 Reaper.
Planowaniem działań zarówno tych, jak i pozostałych, rozmieszczonych w Europie oddziałów, zajmuje się dowództwo V Korpusu US Army, którego "wysunięte stanowisko dowodzenia" od 2020 roku działało w Poznaniu.
Ta formalna tymczasowość amerykańskiej obecności uległa właśnie zakończeniu – w poznańskim Camp Kościuszko, jak nazwano dowództwo V Korpusu i gdzie działała Regionalna Grupa Wsparcia (Area Support Group Poland, ASG-P) powstał garnizon Sił Zbrojnych USA. Od strony praktycznej oznacza to sformalizowanie stałej obecności około 170-200 Amerykanów.
Od instruktorów do stałego garnizonu
Camp Kościuszko to zwieńczenie bardzo długiej drogi, rozpoczętej jeszcze w czasie, gdy w Polsce wciąż stacjonowały garnizony radzieckiej Północnej Grupy Wojsk. Jeszcze w 1991 roku do Polski trafili amerykańscy instruktorzy, którzy – w ramach rewanżu za uratowanie przez Polskę amerykańskich agentów w Iraku – pomagali w tworzeniu jednostki specjalnej GROM.
Pomoc szkoleniowa została niebawem rozszerzona dzięki inicjatywie Partnerstwo dla pokoju, która w latach 90. stanowiła dla państw aspirujących do członkostwa w NATO przygotowanie do wstąpienia do Sojuszu. Samo przyjęcie Polski do NATO nastąpiło w 1999 roku, co wiązało się z rozszerzeniem pomocy szkoleniowej i organizacyjnej ze strony USA, działającego formalnie jako natowski sojusznik.
Kolejnym etapem zacieśniania współpracy była "wojna z terrorem", gdzie w polskich jednostkach pojawili się amerykańscy oficerowie łącznikowi, a Polacy, dzięki tej samej roli, zyskali możliwość pracy w amerykańskich strukturach wojskowych.
Przełomem w kwestii obecności amerykańskich wojsk w Polsce stała się jednak dopiero rosyjska agresja na Krym i secesja części ukraińskich obwodów ługańskiego i donieckiego. Po tych wydarzeniach, na mocy porozumienia z administracją prezydenta Obamy, w Polsce rozpoczęła się rotacyjna obecność amerykańskich oddziałów, liczących około 4-4,5 tys. żołnierzy.
Przez lata – mimo zabiegów polskich władz, wychodzących m.in. z pomysłem słynnego Fortu Trump – Amerykanie nie byli jednak skłonni do zmiany rotacyjnej obecności swoich wojsk w obecność stałą. Biorąc pod uwagę okoliczności powstania poznańskiego garnizonu, wygląda na to, że przekonał ich do tego dopiero prezydent Putin.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski