Budzące trwogę systemy TOS‑1A. Tak Rosjanie starają się je chronić
Stosowane przez Rosjan odparowujące ludzi żywcem systemy TOS-1A są jednym z kluczowych celów dla Ukraińców. Rosjanie, aby się bronic przed dronami kamikadze zaczęli na nich montować systemy zagłuszające. Przedstawiamy skuteczność tego rozwiązania.
14.01.2024 10:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosjanie stracili już wiele systemów TOS-1A w wyniku ataku improwizowanych dronów "kamikadze". Warto zaznaczyć, że nie potrzeba tutaj dużego ładunku, ponieważ uszkodzenie tylko jednej bądź paru z przewożonych w rurowych wyrzutniach rakiet wywołuje reakcję łańcuchową zakończoną ogromną i widowiskową eksplozją.
Rosjanie w celu ograniczenia ryzyka zniszczenia przez improwizowane drony "kamikadze" zaczęli montować poza klatkami na wyrzutni także systemy zagłuszania tworzące wokół TOS-a swoisty parudziesięciometrowy "bąbel" wewnątrz, którego improwizowane drony przestają działać.
Oczywiście nie jest rozwiązanie zawsze skuteczne, ponieważ drony wojskowe pokroju np. Warmate mają rozwiązania umożliwiające trafienie celu w takich warunkach, ale są one mniej liczne. Zdarzały się też przypadki dostosowywania częstotliwości komercyjnych dronów wykraczający poza zakres pracy niektórych zagłuszarek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Systemy TOS-1A - odparowuje człowieka żywcem
TOS-1A to potężne systemy wprowadzone do uzbrojenia rosyjskiej armii jeszcze podczas radzieckiej interwencji w Afganistanie, które mają zdolność do zniszczenia wszystkiego, co żywe. Ich konstrukcja jest dość prosta, ale skuteczna — na podwoziu czołgu T-72 umieszczono wyrzutnię dla 24 niekierowanych rakiet kal. 220 mm. Każda z tych rakiet zawiera 45 kg termobarycznego ładunku wybuchowego, co stanowi o sile tej broni.
Ładunek termobaryczny różni się od zwykłych ładunków wybuchowych tym, że nie zawiera on tlenu w swojej strukturze. Zamiast tego tlen jest pobierany z powietrza, co pozwala przy tej samej masie zawierać dużo więcej środka aktywnego. Z tego powodu, tuż przed eksplozją, ładunek termobaryczny jest rozprowadzany w powietrzu w formie aerozolu i dopiero po chwili następuje detonacja głównego zapalnika inicjującego mieszankę wybuchową.
W wyniku eksplozji, w strefie zero, temperatura może osiągnąć nawet 3000 stopni Celsjusza i cały tlen w okolicy zostaje zużyty tworząc próżnię, przez co te ładunki określa się też czasem bombą próżniową. Do tego dochodzi fala uderzeniowa, która ze względu na powstałą próżnię po chwili wraca, powodując skoki ciśnienia sięgające nawet kilkuset kilogramów na centymetr kwadratowy.
Te powodują rozrywanie tkanek miękkich, co prowadzi do śmierci w męczarniach ludzi, którzy "mieli szczęście" przetrwać inne skutki eksplozji. Fala uderzeniowa jest też na tyle silna, że może także uszkodzić nawet poszycie samolotów. Co więcej, efekt rozrywania jest wzmacniany w obszarach zamkniętych takich jak zabudowania czy fortyfikacje, ponieważ fale uderzeniowe wpadają w rezonans. To oznacza, że fala uderzeniowa generowana przez ładunki termobaryczne jest dużo bardziej zabójcza np. w bunkrach i budynkach niż na terenie otwartym.
Jednakże warto zaznaczyć, że rosyjski TOS-1A mimo potężnych możliwości destrukcyjnych ma jedna poważną wadę. Jest nią bardzo krótki zasięg 6 km, co wystawia go na atak wielu środków rażenia. Ponadto celność ostrzału też nie jest najlepsza, ponieważ załadowane rakiety to konstrukcje niekierowane.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski