Złomowanie bojem w Ukrainie. 100 tys. niesprawnych pocisków to tylko część problemu

Skandal z niesprawną amunicją moździerzową nie jest jedynym tego typu problemem, z którym muszą mierzyć się ukraińskie władze, a przede wszystkim walczący na froncie żołnierze ukraińskiej armii. Przez lata zdarzało się im otrzymywać sprzęt, który nie nadawał się do walki, albo umocnienia polowe, które po krótkim czasie zmieniały się w ruinę.

AMX-10RC - na zdjęciu pojazd w służbie francuskiej
AMX-10RC - na zdjęciu pojazd w służbie francuskiej
Źródło zdjęć: © Defense Express
Łukasz Michalik

27.11.2024 | aktual.: 27.11.2024 18:31

Wraz z końcem listopada 2024 roku ukraińskie media ujawniły wielką aferę, dotyczącą pocisków moździerzowych kalibru 120 mm. Według źródeł ukraińskich aż 100 tys. pocisków dostarczonych przez jedną z fabryk koncernu Ukroboronprom nie nadaje się do użytku. To zapas, zdaniem Ukraińców, wystarczający na pół roku wojny.

Wadliwe pociski moździerzowe nie są jednak jedynym problemem ukraińskiej armii. Od początku wojny boryka się ona z różnymi skandalami związanymi z zaopatrzeniem wojska czy korupcją związaną z poborem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Również docierająca do Ukrainy pomoc nie zawsze okazuje się być bronią, którą Ukraina może bronić swojej niepodległości. Niekiedy jest to sprzęt, który w ogóle nie nadaje się do walki.

Niesprawna broń dla Ukrainy

Przykładem jest tu skandal, towarzyszący jednej z wczesnych transz niemieckiej pomocy wojskowej dla Ukrainy, nagłośniony wówczas nie przez Kijów, ale niemieckie media. O problemach z pociskami przeciwlotniczymi informowała wówczas m.in. "Der Spiegel".

MANPADS 9K32 Strzała-2
MANPADS 9K32 Strzała-2© Domena publiczna

Problem dotyczył transzy 2700 MANPADS-ów 9K32 Strzała-2 – przeciwlotniczych, ręcznych wyrzutni rakiet opracowanych jeszcze w latach 60. Do niemieckich magazynów Strzały trafiły wraz ze zjednoczeniem kraju w 1990 roku. Wyciągnięte z nich po 30 latach nie zawsze nadawały się do użytku – zdaniem "Spiegla" jedna czwarta spośród 2700 przekazanych "Strzał" okazała się niesprawna.

Czołgi, które nie nadają się do walki

Kolejny problem – tym razem z czołgami Leopard 1 – został nagłośniony przez samą Ukrainę w 2023 roku. Kijów odmówił wówczas przyjęcia transzy pomocy w postaci 16 przekazanych przez Danię czołgów, które miały być tak wyeksploatowane, że nie nadawały się do walki.

Odmowę przyjęcia zużytego sprzętu tłumaczono wówczas nie samym faktem, że był zużyty, ale brakiem części zamiennych i zaplecza remontowego, pozwalającego na przywrócenie pojazdom zdolności do walki. Remontu czołgów podjęła się wówczas Polska.

Czołg Leopard 1A5
Czołg Leopard 1A5© Knds.de

Podobną sytuację upubliczniła w maju 2024 roku duńska rozgłośnia DR – partia czołgów Leopard 1, przekazanych wspólnie przez Niemcy, Danię i Holandię, okazała się niezdatna do walki.

Jak głosił ujawniony raport duńskiego ministerstwa obrony, przekazane Ukrainie czołgi miały niesprawne komputery balistyczne, co uniemożliwiało celne strzelanie, a także niedziałające układy elektryczne i hydrauliczne, odpowiadające m.in. za obroty wieży. Skandal był tym większy, że według dokumentacji część przekazanych czołgów została przed wysłaniem do Ukrainy wyremontowana.

Niesprawny sprzęt – tym razem celowo – został Ukrainie przekazany także przez Bułgarię. Sofia zdecydowała się na przekazanie nieokreślonej liczby pocisków przeciwlotniczych do systemu S-300 zastrzegając, że są one niesprawne, a Bułgaria nie ma środków, aby samodzielnie przywrócić im sprawność.

Stary sprzęt również może być wartościowy

Odrębną kwestią jest faktyczna użyteczność przekazywanej Ukrainie broni, nawet w przypadku, gdy jest to sprzęt technicznie sprawny. Choć w czasie wojny każda pomoc może być uznana za cenną, dostarczany Ukrainie sprzęt rzadko jest nowoczesny.

AMX-10RC
AMX-10RC© wikipedia

Często są to wycofane, a następnie wyciągane z magazynów pojazdy poprzednich generacji, jak choćby lekko opancerzone, rozpoznawcze AMX-10RC, których użycie niezgodnie z przeznaczeniem zakończyło się w połowie 2023 roku poważnymi stratami.

Z drugiej strony stary, niespełniający aktualnych norm sprzęt nadal może być cennym wsparciem, czego przykładem są przekazane przez Polskę granatniki RPG-76 Komar. Polscy żołnierze nie mogli używać tej broni nie z powodu jej nieprzydatności, ale ze względu na przepisy (problemem był brak samolikwidatora). Przekazana Ukrainie, formalnie niezdatna do użytku w Polsce broń była jednak w pełni sprawna.

Polski granatnik RPG-76 Komar w rękach ukraińskiego żołnierza
Polski granatnik RPG-76 Komar w rękach ukraińskiego żołnierza© Ukraine Weapons Tracker

Warto zauważyć, że zagraniczny sprzęt nie tylko w przypadku Ukrainy bywa dyskusyjnym wsparciem. Dobrym przykładem jest tu Grecja, która w ramach programu Excess Defense Articles (EDA) miała otrzymać – w zamian za infrastrukturalne wsparcie dla armii USA i pomoc dla Ukrainy – m.in. bojowe wozy piechoty M2 Bradley.

Grecka armia odmówiła przyjęcia oferowanych jej pojazdów, ponieważ były w tak złym stanie technicznym, że – zdaniem greckiego ministra obrony Nikosa Dendiasa – koszt ich wyremontowania byłby porównywalny z kosztem zakupu nowego sprzętu.

Korupcja i defraudacje

Problemy zdarzają się także po stronie Ukrainy. Obok skandali korupcyjnych, zawyżania cen produktów dostarczanych wojsku czy dostawach niezgodnych ze specyfikacją (np. kurtki letnie zamiast zimowych), głośnym echem odbiła się sprawa defraudacji środków, za które firma Lwów Arsenal miała dostarczyć 100 tys. ręcznych granatów. Jak wykazało nagłośnione na początku 2024 roku dochodzenie SBU, broń nigdy nie została dostarczona.

We wrześniu 2024 roku kolejną aferę nagłośniły ukraińskie media, m.in. lokalna redakcja "Czas Czernichowa". Jak się okazało, zbudowane wielkim nakładem sił i środków umocnienia, które miały zapewnić obronę Ukrainy przed rosyjskim atakiem od północy, są ruiną.

Zbudowano je z niewłaściwych materiałów, a następnie nikt nie zajmował się ich konserwacją i utrzymaniem, choć dla bezpieczeństwa regionu miały krytyczne znaczenie. Pełniący obowiązki mera Czernichowa oskarżył wówczas szefa wojskowej administracji o "zajmowanie się poprawą dobrobytu własnego i swojej administracji, przydzielaniem gruntów i wydawaniem szokujących premii".

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polskich

Wybrane dla Ciebie