Zawód wysokiego ryzyka: irański fizyk jądrowy. Nieznani sprawcy zabijają naukowców
Jedynym krajem Bliskiego Wschodu, który dysponuje bronią jądrową, jest Izrael. Niektórzy jego sąsiedzi, jak Irak czy Syria prowadzili własne programy atomowe, co skończyło się izraelskimi nalotami na ośrodki badawcze. Przypadek Iranu jest inny - choć Izrael nie zaatakował bezpośrednio, w serii zamachów giną kluczowi naukowcy.
03.10.2024 | aktual.: 03.10.2024 21:53
Izraelski atak na Liban i rakietowa odpowiedź Iranu budzą obawy, że następnym celem Izraela mogą stać się irańskie instalacje atomowe. Wprawdzie geopolityczni eksperci mówią o nim w kontekście uderzeń rakietowych lub nalotów, prowadzonych przez izraelskie lotnictwo, warto zauważyć, że atak jest prowadzony od dawna.
Choć zazwyczaj nie miał on formy otwartych działań militarnych, to skutecznie utrudnił Iranowi budowę własnego potencjału atomowego. Jego celem jest zarówno infrastruktura, jak i naukowcy i dowódcy wojskowi, zaangażowani w prowadzenie irańskiego programu atomowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bomba w motocyklu
W sierpniu 2011 roku irański sąd skazał na śmierć 23-letniego wówczas Madżida Dżamali-Fasziego. Sądzono go za, jak podały irańskie media, "sprzeciwienie się woli boga z użyciem do tego celu zabójstwa".
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Jak podano w uzasadnieniu wyroku, skazany wyjeżdżał do Izraela, gdzie został przeszkolony i otrzymał 120 tys. dolarów. Ofiarą zamachu bombowego, o który oskarżono Dżamali-Fasziego, był fizyk kwantowy z Uniwersytetu Teherańskiego, Masud Ali Mohammadi. Naukowiec zginął wychodząc z własnego domu w eksplozji motocykla pułapki, a o zorganizowanie zamachu irańskie rządowe media oskarżyły Stany Zjednoczone i Izrael.
Waszyngton jednoznacznie zaprzeczył tym doniesieniom, Jerozolima ich nie skomentowała. Wyrok na Madżidzie Dżamali-Faszim wykonano rok później. Dlaczego fizyk stał się celem zamachu?
Choć okolicznościom jego śmierci towarzyszyło wiele niejasności, za prawdopodobną przyczynę część zachodnich źródeł – jak choćby Time – uznają zaangażowanie naukowca w zagrażający Izraelowi irański program atomowy. Masud Ali Mohammadi jest powszechnie uznawany za pierwszą z serii ofiar, mających związek z pracami nad irańskim atomem.
Prawdopodobnie nie jest to prawdą, a przypisywana Izraelowi dywersja zaczęła się znacznie wcześniej.
Pierwsza ofiara
Jeszcze w 2007 roku zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach Ardeshir Hosseinpour – irański naukowiec zajmujący się energią jądrową, pracujący w ośrodku Isfahan. Irańskie media podawały, że fizyk przypadkowo udusił się podczas snu w wyniku niesprawności piecyka gazowego.
Analiza amerykańskiego thinktanku Stratfor, powołującego się na źródła w izraelskim wywiadzie, była jednoznaczna: Ardeshir Hosseinpour zginął z powodu swojego zaangażowania w irański program atomowy, a odpowiedzialność za jego śmierć ponosi Izrael.
Nieznani sprawcy zabijają
Kolejnym znanym celem "nieznanych sprawców" stał się Ferejdun Abassi-Dawani, który jednak przeżył zamach z niewielkimi obrażeniami. O jego roli dobitnie świadczy fakt, że w lutym 2011 roku objął stery irańskiego programu atomowego.
Do 2012 roku zginęło co najmniej czterech innych badaczy, których łączyło jedno – zaangażowanie w badania związane z energią jądrową, jak w przypadku prof. Madżida Ali Szahriariego, do którego podjechał motocyklista i zastrzelił go przez okno samochodu.
Tego samego dnia w taki sam sposób został zaatakowany inny ważny naukowiec - Fereydoun Abbasi Davani. Wyszedł on z zamachu bez draśnięcia i niebawem awansował na przewodniczącego Rady Narodowej ds. Energii Jądrowej.
Niedługo potem na terenie Rosji rozbił się pasażerski Tupolew-134. Choć nie było w nim Irańczyków, na pokładzie znalazło się aż pięciu rosyjskich fizyków, pracujących na co dzień w irańskiej elektrowni atomowej w Buszerze. Rosyjskie śledztwo nie wykazało jednak, aby przyczyną katastrofy był zamach.
Atak na infrastrukturę
Serię zgonów naukowców uzupełnia problem, jaki w instalacjach przemysłowych sprawił komputerowy robak Stuxnet. Został on napisany tak, by po zainfekowaniu komputera aktywować się po wykryciu w sieci lokalnej konkretnych typów sterowników – dokładnie takich, jakie były używane przez Iran do kontroli pracy wirówek, potrzebnych do produkcji wzbogaconego uranu.
Zmiana konfiguracji sterowników w 984 urządzeniach pracujących w ośrodku w Natanz prowadziła do wzrostu prędkości działania wirówek i – w konsekwencji – do ich uszkodzenia. Nie wiadomo jednak, czy i jakie straty poniósł z tego powodu irański program atomowy, choć były szef Mosadu, Meir Dagan, w jednej z wypowiedzi stwierdził, że Stuxnet opóźnił powstanie irańskiej bomby atomowej o trzy lata.
Wiadomo za to, że niedługo po aktywacji Stuxnetu Iran rozpoczął prace nad wzbogacaniem uranu nie za pomocą wirówek, ale dyfuzji gazu. Ekspertem w tej dziedzinie był prof. Mostafa Ahmadi Roszan, ale zanim jego prace zdołały przynieść wymierny efekt, niezidentyfikowany motocyklista podjechał do jego samochodu, przyczepił do karoserii bombę magnetyczną i błyskawicznie odjechał. W eksplozji zginął zarówno irański naukowiec, jak i jego kierowca.
Zdalnie sterowany egzekutor
Kilkuletnia przerwa, jaka nastąpiła po tych atakach, była tylko ciszą przed burzą. W listopadzie 2020 roku w zamachu zginął Mohsen Fakhrizadeh, szef departamentu badawczo-innowacyjnego armii, odpowiedzialnego za prace nad bronią jądrową.
Irańczyk zginął mimo stałej, silnej ochrony. Do jego zastrzelenia użyto najprawdopodobniej zdalnie sterowanej broni – zmodyfikowanego karabinu maszynowego FN MAG. Po potwierdzeniu tożsamości celu dzięki transmisji wideo, zdalnie sterowana broń otworzyła ogień do samochodu, którym poruszał się Fakhrizadeh.
Poza domniemanymi atakami na personel irańskiego programu jądrowego, Izrael zasygnalizował już możliwość ataku na sam ośrodek badawczy Isfahan. W kwietniu 2024 roku jego rejon Izrael zaatakował dronami i pociskami lotniczymi, nie wywołując jednak istotnych zniszczeń.
Zdaniem ekspertów taki był wówczas zamiar Jerozolimy – atak miał pokazać Iranowi, że jego kluczowy ośrodek badawczy znajduje się w zasięgu broni Izraela i w razie dalszej eskalacji konfliktu może zostać zniszczony.
Najbliższe dni pokażą, czy faktycznie do tego dojdzie, jednak już teraz – na podstawie serii zabójstw i niebezpieczeństwa, związanego z pracą w Isfahanie – na pozór spokojną pracę fizyka jądrowego należy w Iranie zaliczyć do zawodów wysokiego ryzyka.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski