Stugna-P vs wart miliony śmigłowiec Ka-52. Ukraińcy znów to zrobili

Stugna-P vs wart miliony śmigłowiec Ka‑52. Ukraińcy znów to zrobili

Rosyjski śmigłowiec szturmowy Ka-52 Aligator.
Rosyjski śmigłowiec szturmowy Ka-52 Aligator.
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons
Przemysław Juraszek
01.05.2022 12:32, aktualizacja: 01.05.2022 15:15

W sieci pojawiło się kolejne nagranie z zestrzelenia śmigłowca szturmowego Ka-52 Aligator za pomocą przeciwpancernego pocisku kierowanego (PPK) Stugna-P.

Jest to drugi uchwycony na nagraniu przypadek zestrzelenia przez Ukraińców śmigłowca za pomocą PPK. Sceneria wygląda bardzo podobnie do tej z pierwszego zestrzelenia z 5 kwietnia, ale jest to definitywnie inny śmigłowiec, został on także strącony z innej wyrzutni.

Wygląda na to, że oba ataki mogły nastąpić tego samego dnia, ale niektórzy komentatorzy twierdzą, że do drugiego zestrzelenia doszło parę dni później. Oba przypadki to łupy operatorów PPK z 95. brygady powietrznodesantowej.

Mamy tutaj przykład użycia PPK, którego koszt to najwyżej kilkadziesiąt tys. USD, przeciw śmigłowcowi szturmowemu Ka-52 Aligator o wartości około 16 mln USD. Co ciekawe, w tym przypadku strzelec PPK przez cały czas nagrania trzymał celownik na celu, a nie - jak wcześniej - naprowadzał na cel dopiero tuż przed trafieniem.

Zwalczanie śmigłowców za pomocą PPK — możliwe, ale niełatwe

Na innych nagraniach widać, że pierwszy pocisk jest kierowany w górę, a naprowadzanie na cel następuje dopiero na chwilę przed trafieniem. Jak dowiedzieliśmy się od byłego operatora PPK 9K111 Fagot, taki sposób odpalenia miał eliminować ryzyko uderzenia wystrzelonego pocisku w ziemię.

Ponadto wiele zmodernizowanych lub nowych rosyjskich czołgów lub śmigłowców teoretycznie jest wyposażonych w system ostrzegający przed opromieniowaniem wiązką lasera. W prostszym przypadku załoga dostaje tylko ostrzeżenie, a bardziej zaawansowane mogą określić nawet pozycję wyrzutni.

Strzelanie na wprost do takiego celu natychmiast powinno go zaalarmować i dać czas na reakcję. Warto zaznaczyć, że z tego powodu pociski przeciwlotnicze są dość szybkie - w przypadku większości ręcznych zestawów maksymalna prędkość jest na poziomie ok. 851 m/s, nie licząc anomalii takich jak Starstreak1194 m/s).

Tymczasem maksymalna prędkość pocisków Stugna-P to 200 m/s, co wystarczy na czołgi i pojazdy pancerne, ale na śmigłowce niebędące w zawisie to zdecydowanie za mało. Przykładowo na nagraniu widzimy strącenie w dziewiątej sekundzie, co pozwala nam estymować zniszczenie celu na dystansie ok. 1800 m.

Dziewięć sekund to też wbrew pozorom dużo czasu, aby śmigłowiec mógł np. rakietami niekierowanymi lub działkiem ostrzelać lokalizację wyrzutni. Taka taktyka mogłaby uchronić śmigłowiec, ale operatorzy wyrzutni Stugna-P byliby cali i zdrowi, ponieważ ten system pozwala na zdalne sterowanie wyrzutnią z 50 m za pomocą widocznego kabla podpiętego do przenośnej jednostki sterującej.

System Stugna-P opiera się na wyrzutni wraz z osprzętem o masie 71,3 kg i ważących 30 kg pociskach rakietowych kal. 130 mm lub bardzo rzadkich cięższych o 7 kg kal. 152 mm. Zasięg najpopularniejszej konfiguracji ze 130-mm pociskami to maksymalnie 5 km, a tandemowa głowica kumulacyjna jest w stanie przepalić do 800 mm stali pancernej chronionej przez pancerz reaktywny.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie