Dziwne obiekty na niebie. Z czym ludzie mylą UFO?

Od zarania dziejów ludzie spoglądają w niebo, gdzie ich uwagę przykuwały gwiazdy. Odpowiedzi na pytanie o to, czy jesteśmy sami we Wszechświecie, pomimo upływu lat nie ma, ale coraz częściej pojawiają się doniesienia i sugestie dotyczące pojawiania się nierozpoznanych obiektów powietrznych.

Cztery jasno świecące, niezidentyfikowane obiekty, 15.07.1952 r.
Cztery jasno świecące, niezidentyfikowane obiekty, 15.07.1952 r.
Źródło zdjęć: © Getty Images | Library of Congress, Shell R. Alpert

01.12.2024 15:17

Nazwa "nierozpoznane obiekty powietrzne", lepiej znana w formie anglojęzycznego akronimu "UFO" bywa często stosowana wobec pojazdów latających o jak najbardziej ziemskim charakterze.

UFO w Rosji

Chociaż zazwyczaj kojarzymy historie o UFO ze Stanami Zjednoczonymi, to warto przywołać także wydarzenia z Rosji, a dokładniej z Syberii. Gdy w 1908 r. w Syberię uderzył meteoryt tunguski, wielu wierzyło, że tak naprawdę była to katastrofa pozaziemskiego załogowego obiektu latającego. O UFO w Związku Radzieckim zaczęło się dużo mówić w latach 80., w epoce gorbaczowowskiej głasnosti, co z jednej strony miało stanowić dowód na to, że władze otwarcie informują o wszystkim, co dzieje się w podupadającym Kraju Rad, a z drugiej strony stało się przedmiotem dość ciekawych konstatacji ze… strony CIA, której analitycy pilnie śledzili doniesienia zza "Żelaznej Kurtyny".

Natomiast pierwsze doniesienia radzieckich pilotów o niezidentyfikowanych obiektach latających pojawiły się znacznie wcześniej, bo już w latach 30. Tu jednak warto wspomnieć o tym, że niektóre projekty radzieckich samolotów nieco wyprzedzały swoją epokę. Dobry przykład stanowi Kalinin K-12, nazywany Ognistym Ptakiem (Zhar-Ptitsa). Jego widok w locie naprawdę musiał przywodzić na myśl obiekt pozaziemski, gdyż nietypowy układ maszyny – dwusilnikowe latające skrzydło z długim kadłubem – uzupełniało niezwykle ciekawe malowanie.

Kalinin K12
Kalinin K12© Licencjodawca

Wiele przypadków obserwacji UFO nad ZSRR miało miejsce także podczas zimnej wojny. Zdaniem wybitnej pilotki, oblatywaczki samolotów radzieckich, Mariny Popowicz, nazywanej czasami "Madame MiG" (po tym, jak jako pierwsza kobieta w dziejach przekroczyła barierę dźwięku na MiG-u-21, nazywanym w kodzie NATO Fishbed), w trakcie zimnej wojny radzieccy piloci zgłosili ponad trzy tysiące przypadków kontaktów z UFO.

W posiadaniu Moskwy miało być natomiast co najmniej pięć różnych fragmentów pozaziemskich obiektów latających… I tu pojawia się pytanie – jak wiele z owych trzech tysięcy przypadków było związane z pojawieniem się na radzieckim niebie amerykańskich samolotów szpiegowskich, takich jak SR-71 Black Bird czy używanych wcześniej samolotów U-2 Dragon Lady, które były wykorzystywane przez Amerykanów do prowadzenia rozpoznania nad ZSRR przed pojawieniem się pierwszych efektywnych satelitów szpiegowskich.

To nie kosmici! To Niemcy!

Jednym z najważniejszych aspektów działań wojennych prowadzonych podczas II wojny światowej były działania prowadzone przez lotnictwo wojskowe. W miarę zwiększania się intensywności operacji bojowych z wykorzystaniem samolotów, piloci coraz częściej informowali o różnych niepokojących wydarzeniach.

Dornier Do 335 Pfeil
Dornier Do 335 Pfeil© Licencjodawca

Część raportów dotyczyła chociażby nieznanych wcześniej niemieckich prototypów. Do dzisiaj nie udało się ustalić, czy słynny niemiecki samolot zbudowany przez wytwórnię Dornier Do 335 Pfeil był faktycznie wykorzystany bojowo, czy też amerykańscy piloci, którzy meldowali o pojawieniu się tych maszyn w przestworzach, po prostu zmyślali.

Nie ulega natomiast wątpliwości, że Niemcy podczas II wojny światowej pracowali nad wieloma różnymi typami maszyn latających, z których część bardziej niż klasyczne samoloty przypominała latające spodki. Wiele z niemieckich wynalazków po wojnie wpadło w ręce Amerykanów, którzy starali się także przejąć jak najliczniejsze grupy niemieckich naukowców, odpowiedzialnych za ich zaprojektowanie.

Samoloty w układzie latającego skrzydła nie budzą dziś większego zaskoczenia, ale podczas II wojny światowej i na początku zimnej wojny pojawienie się w powietrzu samolotu przypominającego choćby w niewielkim stopniu niemieckiego Hortena 229, mogło wzbudzić duże zaskoczenie.

Horten 229
Horten 229© Licencjodawca

Na tym jednak nie koniec, bo oprócz latających skrzydeł Niemcy projektowali także inne pojazdy latające. Jednym z najbardziej kosmicznych projektów, który łatwo można było by wziąć za UFO, był chociażby niemiecki Heinkel Lerche, maszyna w układzie pierścieniopłata, startująca i lądująca w pionie. Kadłub pojazdu miał cylindryczny kształt i nawet na początku XXI w. zbudowanie podobnej maszyny byłoby sporym osiągnięciem inżynieryjnym. Ostatecznie jednak Lerche pozostał tylko jednym z wielu niezrealizowanych niemieckich projektów. Zainteresowanie budową dziwnych czy nawet nietypowych pojazdów zaczęło się jednak udzielać Amerykanom i ich sojusznikom z NATO podczas zimnej wojny.

Avrocar i inne cuda

W pierwszej dekadzie zimnej wojny wydawało się, że – po tym jak Związek Radziecki wszedł w posiadanie broni atomowej – możliwe będzie dorównanie, a nawet prześcignięcie Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników w rywalizacji o podbój kosmosu. To właśnie blok wschodni jako pierwszy umieścił na orbicie okołoziemskiej sztucznego satelitę. I jako pierwszy wyniósł człowieka w kosmos – o Jurim Gagarinie żartowano, że przez całe życie nie pił i nie palił, byle tylko na chwilę opuścić Związek Radziecki.

Faktem jest jednak, że Amerykanie bardzo obawiali się, że ZSRR jako pierwszy wyląduje na Księżycu. W tym czasie coraz większą popularnością w USA cieszyła się słynna Strefa 51, w pobliżu której w 1947 r. miało dojść do rozbicia się "latającego spodka". Na pokładzie maszyny mieli znajdować się członkowie załogi pochodzący z innej planety, ale oficjalnie nikt nie potwierdził ich obecności, a wrak znaleziony w Rosewell był po prostu szczątkami balonu meteorologicznego. Natomiast krótko potem w Kanadzie, rozpoczęły się prace nad… Avrocarem.

Avrocar
Avrocar© Licencjodawca

Nim jednak przystąpiono do prac nad tym niezwykle ciekawym pojazdem, w rejonie Mount Rainier w stanie Waszyngton – niedaleko bazy lotniczej US Navy, wykorzystywanej do dzisiaj przez Amerykanów – doświadczony pilot Kenneth Arnold 24 lipca 1947 r. miał zauważyć dziewięć nierozpoznanych obiektów, które według jego relacji miały przypominać ogon latawca.

Według jego relacji były bardzo duże – miały około 30 m i nie posiadały wyraźnego ogona… Czy to jednak UFO? Niekoniecznie, bo w pierwszej chwili Arnold, doświadczony pilot US NAVY, stwierdził, że to, co widzi, to jakiś "wojskowy porucznik w błyszczącym P-51". A to pozwala dość jednoznacznie powiązać obiekt, który widział Arnold, z samolotem Northrop YB-35, projektowanym jako samolot bombowy dalekiego zasięgu. Loty testowe maszyny rozpoczęły się w 1946 r., jest szansa, że prototypowy bombowiec był obiektem, który widział w powietrzu Arnold – pozostałe detale podpowiedziała mu wyobraźnia.

A skoro wspomnieliśmy już o Avrocarze, to warto dodać, że projekt ten testowany na terenie słynnej Strefy 51 powstał w 1959 r., jako "odchudzona wersja", innego projektu. Założenia protoplasty Avrocara zakładały, że powstanie latający spodek, wykorzystywany do zadań myśliwskich, zdolny do wykonywania lotów na bardzo dużych wysokościach i do rozwijania dużych prędkości.

Projekt był dość drogi i początkowo miał osiągać dużą prędkość i pułap. Ostatecznie jednak dowództwo amerykańskie zdecydowało się na przerwanie prac – powstała tylko znacznie mniejsza wersja, która, jak się okazało, miała poważne problemy z ciągiem i statecznością. Czy jednak na pewno program przerwano? Tego nie wie nikt. Wszak wszystkie największe mocarstwa pilnie strzegą swoich tajemnic.

Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Autorem jest Piotr Rapiński. Możesz wspierać Autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite https://patronite.pl/Balszoi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)