Zachód boi się, że zabraknie mu uzbrojenia
Wojna w Ukrainie jest pierwszym od dekad konfliktem wysokiej intensywności pomiędzy dwoma równorzędnymi przeciwnikami. Stąd cały świat stara się jej przyglądać i wyciągać wnioski, które przydadzą się przy wzmacnianiu potencjału własnych sił zbrojnych. Jednym z obserwowanych zjawisk jest zużycie amunicji i uzbrojenia na poziomie znacznie wyższymi niż w innych konfliktach zbrojnych toczonych w ostatnich dekadach.
Analizy przeprowadzone w USA i państwach Europy Zachodniej wykazały, że gdyby i one musiały się bezpośrednio zaangażować w jakiś konflikt o podobnej skali, ich zapasy uzbrojenia wyczerpałyby się w ciągu kilku tygodni, a szybkie uzupełnienie stanów byłoby bardzo trudne. Stąd na Zachodzie pojawiają się już pierwsze pomysły mające zwiększyć skalę i sposób produkcji wyposażenia wojskowego.
Amerykański podsekretarz obrony William LaPlante stwierdził, że amerykański przemysł zbrojeniowy musi odejść od modelu produkcji, który koncentruje się na minimalizacji kosztów polegającej na zlikwidowaniu magazynów z częściami potrzebnymi do produkcji i poleganiu na modelu dostaw "just in time".
Model "just in time" to strategia zarządzania produkcją, która ma na celu zmniejszenie kosztów magazynowania oraz zminimalizowanie czasu, jaki upływa między produkcją a sprzedażą produktu. Polega ona na dostarczaniu materiałów i komponentów w odpowiednim czasie i w odpowiedniej ilości, aby umożliwić produkcję bez konieczności przechowywania dużych zapasów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Schrony budowane w Polsce
Model "just in time" zakłada produkcję dokładnie tylu produktów, ile jest potrzebnych do realizacji bieżących zamówień. Dzięki temu minimalizuje się ryzyko przeterminowania zapasów oraz strat związanych z niewykorzystanymi materiałami. Ma to na celu zwiększenie efektywności produkcji i zmniejszenie kosztów.
Jednak model ten ma również wady. Wymaga, aby dostawy były dostarczane na czas i w odpowiedniej ilości. Jeśli dostawy są opóźnione lub niedostępne, może to spowodować przerwy w produkcji. Wadą jest również brak elastyczności, ponieważ zakłada produkcję tylko tylu produktów, ile jest potrzebnych na bieżąco. Jeśli zapotrzebowanie nagle wzrośnie, firma nie będzie w stanie zwiększyć produkcji. Jednak przede wszystkim model dostaw "just in time" zakłada minimalne zapasy magazynowe, co powoduje, że w przypadku jakichkolwiek zakłóceń w dostawach lub produkcji, firma może nie mieć wystarczającej ilości produktów, aby zaspokoić bieżący popyt.
Oświadczenie Williama LaPlante’a nie jest zaskoczeniem dla przedstawicieli przemysłu zbrojeniowego. Szefowie największych producentów uzbrojenia już od wielu miesięcy alarmują o bardzo wysokim zużyciu amunicji w wojnie na Ukrainie i ostrzegają, że zachodnie zapasy mogą się szybko wyczerpać. Na przykład prezes Raytheon Technologies Gregory Hayes ostrzegał, że zużycie amunicji na Ukrainie znacznie przewyższa aktualne zdolności produkcyjne amerykańskich przedsiębiorstw do wytwarzania zaawansowanej amunicji precyzyjnej niezbędnej w przypadku długotrwałej wojny wysokiej intensywności pomiędzy USA i ich sojusznikami, a Rosją czy Chinami.
Hayes wezwał polityków do działania i zwiększenia zapasów amunicji w czasie pokoju. W rezultacie w grudniu 2022 r. kongres upoważnił Departament Obrony do poważnych zakupów amunicji obejmujących między innymi 12000 pocisków JAGM, 2600 pocisków przeciwokrętowych Harpoon, 3850 pocisków do systemów przeciwlotniczych Patriot, 5100 rakiet powietrze-powietrze AIM-120 AMRAAM, 5100 rakiet powietrze-powietrze AIM-9X Sidewinder, 950 pocisków przeciwokrętowych LRASM czy 3100 pocisków JASSM. Ponadto politycy zobowiązali urzędników Pentagonu do sporządzenia raportu wskazującego na największe słabości łańcucha logistycznego w systemie produkcji amunicji.
Zamówienia to jedno, ale sam przemysł musi znaleźć sposoby na zwiększenie skali produkcji. LaPlante potwierdził, że firmy przedkładały efektywność ekonomiczna nad bezpieczeństwo produkcji, ale wina za to leży również po stronie rządku, który na to pozwolił. Ponadto pozwolono na całkowite wygaszenie wielu linii produkcyjnych, a wielu mniejszych poddostawców całkowicie odeszło z branży zbrojeniowej.
– To były przemyślane i uzgodnione działania podjęte wspólnie przez przemysł i Departament Obrony w związku z postawieniem na inne priorytety. W tamtym czasie nikt nie przewidywał możliwości wybuchu długiej wojny o wysokiej intensywności, którą widzimy teraz na Ukrainie – powiedział LaPlante.
Ponadto wspomniał, że odtworzenie zapasów amunicji precyzyjnej, która została już przekazana Ukrainie może zająć dwa lub trzy lata. Producenci tacy jak Raytheon czy Lockheed podjęli już pewne kroki zmierzające do zwiększenia mocy produkcyjnych, ale oznacza to duże wydatki i z biznesowego punktu widzenia są to działania ryzykowne. Firmy mogą się wstrzymywać z bardziej odważnymi ruchami w tej materii do czasu otrzymania od Departamentu Obrony sygnału, że ich inwestycje nie przyniosą strat, ale będą wykorzystane do realizacji spodziewanych wieloletnich kontraktów na zwiększone dostawy amunicji.
Ponadto w ramach Departamentu Obrony została powołana grupa robocza pracująca nad opracowaniem innowacyjnych technologii niskoseryjnej szybkiej produkcji elementów metalowych i innych. Opracowanie bardziej elastycznych form produkcji dla krótkich serii produkcyjnych pozwoli ustabilizować bazę przemysłową jednocześnie zapewniając posiadanie w rezerwie odpowiednich mocy produkcyjnych, w razie gdyby pojawiła się potrzeba ich wykorzystania. Do amerykańskiego programu innowacji mogą dołączać także partnerzy zagraniczni.
Za rozwojem produkcji amunicji optuje także Australia. Siły zbrojne tego państwa w większości użytkują uzbrojenie produkcji amerykańskiej i stamtąd też w większości importowana jest amunicja. Jednak w ostatnich miesiącach australijskie ministerstwo obrony rozpoczęło program Guided Weapons and Explosive Ordnance (GWEO) Enterprise mający na celu wciągnięcie do współpracy amerykańskich producentów uzbrojenia w celu uruchomienia lokalnej produkcji licencyjnej, co nie tylko zwiększyłoby bezpieczeństwo militarne Australii, ale też przysłużyłoby się jej gospodarce.
Australia jest państwem wysokorozwiniętym i we współpracy z Amerykanami prowadzi kilka programów zbrojeniowych, a nawet sama opracowała modyfikację bomb kierowanych JDAM-ER, która od kilku tygodni jest z powodzeniem wykorzystywana przez Ukrainę. Ale nawet Australijczycy nie są w stanie od razu uruchomić produkcji najbardziej zaawansowanych systemów uzbrojenia. Z tego powodu rządowy plan zakłada rozpoczęcie produkcji mniej zaawansowanych pocisków, na przykład przeciwpancernych pocisków kierowanych AGM-114 Hellfire. Dopiero po nabyciu nowych kompetencji Australijczycy chcieliby przejść do produkcji bardziej zaawansowanych rodzajów amunicji jak JASSM.
Oczywiście australijskie plany muszą być jeszcze zaakceptowane przez rząd amerykański. Udostępnianie najnowocześniejszych technologii wojskowych nawet pomiędzy najlepszymi sojusznikami jest zjawiskiem bardzo rzadkim. Z tego powodu nie należy się spodziewać, że Australijczycy będą w całości produkować najbardziej zaawanasowane rodzaje amunicji. Produkcja głowic naprowadzających czy systemów kierowania pozostanie na pewno w USA, ale jest wiele innych obszarów produkcji, w które mogą się zaangażować australijskie przedsiębiorstwa.
Kroki w kierunku zwiększenia produkcji amunicji są widoczne także w Europie. W czasie dorocznej prezentacji wyników finansowych, Eric Bèranger, prezes największego europejskiego koncernu rakietowego MBDA, zapowiedział zwiększenie zatrudnienia o ponad 2000 pracowników. Będzie to kontynuacja trendu, bo już w 2022 r. MBDA zwiększyła zatrudnienie o 1570 osób.
MBDA zajmuje się między innymi produkcją systemów przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu Mistral 3, które z różnych państw trafiły już na Ukrainę. W związku z dużym zużyciem pocisków, koncern zwiększył ich produkcję z 20 do 30 miesięcznie. Ponadto produkowane przez MBDA pociski Aster 30 stanową amunicję systemów przeciwlotniczych SAMP/T, które również Francja i Włochy zgodziły się przekazać Ukrainie.
MBDA ma także wiele zamówień z innych rynków. Dostarczy większość pocisków kierowanych dla 80 myśliwców Rafale dostarczanych do ZEA. Ponadto pociski CAMM od tego producenta zostały wybrane dla polskiego programu Narew, a w dalszej kolejności dla okrętów typu Miecznik. Takie same pociski zamówiły w zeszłym roku także Włochy.
Realizacja tak dużych zamówień wymaga zwiększenia produkcji, co nie jest prostym zadaniem. MBDA współpracuje z około 1600 poddostawcami, a na wyprodukowanie niektórych podzespołów czeka się nawet dwa lata. W związku z tym europejski producent rakiet, podobnie jak to czynią Amerykanie, będzie odchodził od modelu "just in time" na rzecz stopniowego zwiększania zapasu poszczególnych podzespołów aby zakłócenia u poddostawców nie wpływały na ciągłość produkcji.
Marcin Wołoszyk