Renesans krążowników
W 1995 r. do służby w amerykańskiej marynarce wojennej wszedł USS Port Royal – ostatni z serii krążowników typu Ticonderoga i ostatni jak do tej pory zachodni okręt wojenny klasyfikowany jako krążownik. Trzy lata później, po 15 latach budowy, do służby w rosyjskiej marynarce wojennej wszedł jeszcze krążownik Piotr Wielki, trzeci i ostatni okręt typu Kirow. Od tamtego czasu nigdzie na świecie nie wprowadzono do służby żadnego krążownika.
28.04.2023 13:07
Sytuacja zaczęła się zmieniać w 2008 roku, gdy do służby w Korei Południowej wszedł pierwszy niszczyciel typu KDX III o wyporności ponad 10 000 t. i uzbrojony w 128 pionowych wyrzutni rakiet. Jednak na kolejną jednostkę podobnej wielkości trzeba było czekać dziesięć lat, gdy w 2018 r. Chiny włączyły do linii pierwszy niszczyciel typu 055 o wyporności 12 000 t. i z uzbrojeniem w postaci 112 pionowych wyrzutni rakiet. W różnych państwach w opracowaniu są kolejne okręty o podobnej wielkości i uzbrojeniu: amerykański DDG(X), włoski DDX czy rosyjski Lider. Chociaż oficjalnie wszystkie one są określane jako niszczyciele de facto są krążownikami o wyporności i sile ognia większej niż wspomniane na wstępie amerykańskie krążowniki typu Ticonderoga.
Czym jest krążownik? Istnieje kilka definicji koncentrujących się właśnie na wyporności lub na sile ognia, jednak najodpowiedniejszą wydaje się ta koncentrująca się na rodzaju zadań wykonywanych przez dany okręt. I tak fregaty są wyspecjalizowanymi okrętami eskortowymi, a niszczyciele to duże, uniwersalne okręty eskortowe. W odróżnieniu od obu wymienionych, krążowniki nie są okrętami mającymi eskortować lotniskowce lub duże okręty desantowe, ale same w sobie stanowić główną siłę zespołu zadaniowego okrętów. Mają możliwość samodzielnie kontrolować dany obszar i są uzbrojone w środki pozwalające na zwalczanie wszystkich rodzajów celów: morskich, lądowych i powietrznych. Oczywiście krążowniki, jak często to się dzieje w przypadku jednostek typu Ticonderoga, mogą działać na rzecz innych okrętów, zwłaszcza jako eskorta lotniskowców, ale przede wszystkim są w stanie same kontrolować własne zespoły zadaniowe i samodzielnie wykonywać operacje o dużym znaczeniu operacyjnym i politycznym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bazując na takiej definicji wyraźnie widać, że niszczyciele typu 055 czy KDX III pasują bardziej do roli krążowników. Tym bardziej, że często można je obserwować w roli okrętów flagowych zespołów zadaniowych składających się dodatkowo z fregat, mniejszych niszczycieli i okrętów logistycznych.
Zalety i wady
Na renesans dużych okrętów nawodnych, niezależnie czy będą nazywane poprawnie krążownikami czy eufemistycznie dużymi niszczycielami, składa się kilka powodów. Pierwszym jest rozprzestrzenienie się uzbrojenia woda–ziemia dalekiego zasięgu, mogą to być pociski manewrujące, pociski balistyczne, a nawet amunicja krążąca. Na początku lat 1990-tych taką technologią dysponowały tylko USA i ZSRR. Dzisiaj pociski manewrujące o różnym zasięgu produkują także Chiny, Korea Południowa, Turcja, Indie czy Francja, a użytkownikami eksportowymi jest kilka kolejnych państw. Takie pociski dają możliwość wykonywania precyzyjnych uderzeń na cele oddalone o setki a nawet tysiące kilometrów. O ile większość niszczycieli również może odpalać takie pociski, to zwykle jest ich nie więcej niż 32 lub 48, o tyle w krążownikach ta liczba może sięgać nawet ponad 100 pocisków różnych typów. Dzięki temu można osiągnąć efekt saturacji – równoczesnego wystrzelenia takiej liczby pocisków, żeby obrona przeciwlotnicza nie dała rady zestrzelić ich wszystkich.
Drugim powodem pojawiania się nowych dużych okrętów nawodnych jest ich zdolność przeżycia na współczesnym polu walki. O ile wielkie okręty takie jak lotniskowce czy uniwersalne okręty desantowe mogą być stosunkowo podatne na zniszczenie i dlatego potrzebują znacznych sił eskortowych, to krążowniki są pod tym względem samowystarczalne. Przykładowo typ KDX III dysponuje dziesięcioma wyrzutniami Mk 41 VLS, z których każda mieści osiem pocisków przeciwlotniczych. Razem daje to 80 silosów, z których można odpalać pociski przeciwlotnicze i przeciwbalistyczne dalekiego zasięgu SM-2ER, SM-3 lub SM-6. Co więcej zamiast jednego pocisku typu SM, w pojedynczym silosie mogą być umieszczone cztery pociski średniego zasięgu ESSM. System obronny okrętu jest uzupełniany zestawami artyleryjskimi różnego kalibru, które wykorzystując nowoczesne zapalniki zbliżeniowe i głowice odłamkowe tworzą drugą warstwę ochrony. W przyszłości, a w niektórych przypadkach dzieje się to już teraz, do obrony bezpośredniej będą wykorzystywane również lasery. Ponadto sama wielkość okrętów i zapas wyporności powoduje, że nawet w wypadku trafienia mogą one przyjąć dużo wody zanim ich pływalność będzie zagrożona.
Duże rozmiary oraz zapas wytwarzanej energii w ciągu kolejnych lat służby mogą zostać wykorzystane do modernizacji okrętów i ich wyposażenia w sensory i uzbrojenie wymagające dużych ilości energii. Mowa tu przede wszystkim o radarach dużej mocy, które będą mogły być wykorzystane również w roli broni walki radioelektronicznej i emitować silne wiązki mikrofal w celu zniszczenia urządzeń elektronicznych przeciwnika. Zaś w kwestii uzbrojenia kwestią najbliższych lat jest upowszechnienie się w nowoczesnych flotach broni laserowej, a w dalszej przyszłości mogą pojawić się na przykład działa elektromagnetyczne lub wyspecjalizowana broń mikrofalowa. Wszystkie te urządzenie wymagają dużych ilości energii, dlatego nowo budowane ciężkie niszczyciele i krążowniki będą miały przemodelowaną architekturę napędu w stosunku do starszych okrętów.
W tej chwili większość jednostek o napędzie konwencjonalnym ma osobną siłownię do napędu śrub napędowych i osobne generatory energii elektrycznej do zasilania innych systemów okrętowych. W przyszłości, wzorem brytyjskich niszczycieli typu 45, okręty będą wyposażone w zintegrowany napęd elektryczny dostarczający energię do wszystkich systemów okrętu, w tym uzbrojenia i napędu. Takie rozwiązanie oferuje większą elastyczność w wykorzystaniu dostępnej energii i pozwala na wytworzenie jej w ilości niezbędnej do zasilenia broni energetycznych.
Oczywiście krążowniki są w budowie i utrzymaniu droższe od niszczycieli czy fregat, jednak należy wziąć pod uwagę, że jeden okręt tej klasy dysponuje siłą ognia równą trzem fregatom. Przy takim porównaniu koszt nie jest już tak wysoki. Ponadto późniejsze utrzymanie jednego okrętu jest tańsze i prostsze niż flotylli kilku mniejszych jednostek. To samo dotyczy kompletowania załóg, zwłaszcza w kontekście postępującej miniaturyzacji i sytuacji demograficznej państw rozwiniętych.
Krążowniki mają także wady. Chociaż są jednostkami wielozadaniowymi, to nie wszystkie misje wykonują na tym samym poziomie. Większość krążowników ma ograniczone zdolności do wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych. W takich zadaniach są przeważnie wspierane przez wyspecjalizowane fregaty ZOP lub muszą polegać na własnym lotnictwie pokładowym: śmigłowcach załogowych i bezzałogowych dronach. W przyszłości być może wachlarz broni przeciwpodowodnej rozszerzy się o nawodne i podwodne bezzałogowe pojazdy pływające. Poza tym pojedynczy okręt mimo wszystko nigdy nie będzie w stanie dozorować takiej samej przestrzeni morza czy przestrzeni powietrznej jak odpowiednio rozmieszczone trzy fregaty. Poza tym, co oczywiste, trzy fregaty mogą się znajdować w trzech miejscach świata równocześnie wypełniając różne, niepowiązane ze sobą zadania. Krążownik jest tylko jeden, co nie pozwala na rozdzielenie sił.
Będzie ich więcej
Krążowniki, chociaż z przyczyn politycznych częściej nazywane niszczycielami, na nowo zdobywają popularność wśród flot z ambicjami globalnymi, a przynajmniej ponadregionalnymi oraz wśród tych, które mają problemy demograficzne za to dysponują pokaźnym budżetem. Są do zbudowania tańsze i szybsze niż lotniskowce i uniwersalne okręty desantowe, a przy tym dysponują potężną siłą ognia zdolną odstraszyć niejednego przeciwnika i zdolnością do atakowania celów lądowych daleko od linii brzegowej. Stąd możemy w najbliższych latach spodziewać się zamówień na kolejne okręty o wyporności ponad 11 000 t niezależnie od ich klasyfikacji. Pojawienie się w przyszłości broni energetycznych i wiązkowych oraz pocisków hipersonicznych, które są większe od dzisiejszych pocisków manewrujących, powinno tylko wzmocnić ten trend.
Autor: Marcin Wołoszyk