Rosyjskie drony nad Białorusią. Jeden prawie dotarł do Litwy

Shahed-136 w locie
Shahed-136 w locie
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Przemysław Juraszek

08.09.2024 08:28, aktual.: 08.09.2024 10:38

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W nocy z 6 na 7 września do białoruskiej przestrzeni powietrznej wleciało aż osiem rosyjskich dronów. Wymusiło to reakcję lotnictwa wojskowego tego kraju, ponieważ w powietrzu znalazło się wiele samolotów oraz śmigłowców.

Grupa "Biełoruski Hajun" zajmująca się śledzeniem aktywności militarnej na terenie Białorusi podała na Telegramie, że w nocy z 6 na 7 września nad krajem pojawiło się siedem dronów kamikadze Shahed oraz jeden rozpoznawczy Supercam.

Pierwszy Shahed miał nadlecieć z ukraińskiego obwodu czernihowskiego, aby po 40 minutach z powrotem polecieć w stronę Ukrainy. Następnie w regionie obwodu homelskiego pojawiły się kolejne Shahedy oraz dron rozpoznawczy Supercam.

Tajemniczy lot nad Białorusią

Warto zaznaczyć, ze jeden z Shahedów dostał się nawet w region Grodna i poleciał w stronę granicy białorusko-litewskiej, po czym zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Możliwe, że został zestrzelony przez jakiś samolot lub śmigłowiec białoruskich sił powietrznych, podobnie jak miało to miejsce w przypadku incydentu z 29 sierpnia 2024 r.

Jak podaje "Biełoruski Hajun", białoruskie myśliwce startowały z lotniska Baranowicze cztery razy, a helikoptery dwukrotnie startowały z Maczuliszczy. Aktywność maszyn zauważono nie tylko na południu kraju, ale także na samej północy. Możliwe, że Białorusini chcąc uniknąć kryzysu międzynarodowego, zdecydowali się zestrzelić rosyjskie drony, aby te nie wleciały nad terytorium Litwy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Drony Shahed i Supercam — broń terroru i oczy Rosji

Shahed-136 to model drona, który jest powszechnie używany przez rosyjskie siły zbrojne. Bezzałogowiec ma skrzydła w koncepcji delta o rozpiętości 2,5 metr i  posiada na ich końcach dwa pionowe stabilizatory. Jego całkowita długość to 3,5 metra, a do produkcji maszyny wykorzystywane są komercyjne komponenty dostępne na rynku. Zdarzały się nawet przypadki użycia części pochodzących z Polski.

Dron waży 200 kilogramów, z czego głowica bojowa stanowi około 50 kilogramów. Reszta masy obejmuje między innymi zbiornik paliwa, który zasila chiński silnik spalinowy typu boxer o mocy 50 koni mechanicznych, będący kopią niemieckiego silnika LIMBACH L550 E. Szacuje się, że zapas paliwa na pokładzie pozwala Shahedowi-136 przebyć do 2,5 tys. kilometrów.

System naprowadzania w Shahed-136 jest dość prosty i umożliwia jedynie lot po wcześniej zaplanowanej trasie. Z tego powodu bezzałogowce mogą atakować jedynie stałe cele pokroju osiedli, ponieważ precyzja trafienia także jest niska. W praktyce są one używane głównie do zastraszania ludności cywilnej w miastach lub jako wsparcie dla innych środków ataku, takich jak pociski manewrujące.

Tanie rozwiązanie Rosjan

Drony Shahed, będące stosunkowo tanim rozwiązaniem, mogą przy odpowiedniej synchronizacji stanowić poważne wyzwanie dla obrony przeciwlotniczej. Ta musi wtedy nagle zwalczać wiele celów jednocześnie, co zwiększa szanse skutecznego przedarcia się na przykład groźniejszych pocisków manewrujących Ch-101.

Z kolei Supercam S350 to dron rozpoznawczy o rozpiętości skrzydeł 3,2 m. Maszyna może latać na pułapie do 5 km przez aż 4,5 godziny. Jego ładunkiem jest głowica optoelektroniczna z kamerą dzienną lub aparatem fotograficznym oraz kamerą termowizyjną.

Według Rosjan drony dysponują 33-krotnym przybliżeniem optycznym, które znacznie ułatwia wykrywanie i identyfikację celów. Ich lokalizacja jest następnie przekazywana jednostkom artylerii lufowej bądź rakietowej.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
Zobacz także