Rosjanie uciekli z Krymu. To nie rozwiązało ich problemów
Rzecznik Sił Morskich Sił Zbrojnych Ukrainy Dmytro Pletenczuk poinformował, że Rosjanie całkowicie zrezygnowali z remontów okrętów wojennych w bazach na okupowanym Krymie. Boją się kierować tam swoje jednostki, które w każdej chwili mogą paść łupem np. ukraińskich dronów nawodnych.
Rosyjska Flota Czarnomorska poniosła w trakcie trwającej wojny duże straty. Ukraińcom udało się zadać na tyle bolesne ciosy, że władze w Moskwie podjęły nawet decyzję o zmianie głównej bazy z Sewastopola na Noworosyjsk. Nie rozwiązało to jednak wszystkich problemów Rosjan.
Rosjanie nie mogą naprawiać swoich okrętów na Krymie
Jak podkreślił Dmytro Pletenczuk, bazy na Krymie przez lata odgrywały bardzo duże znaczenie, ponieważ pozwalały m.in. na remonty i modernizacje rosyjskich statków. Teraz takie działania nie są prowadzone, ponieważ Rosjanie boją się kierować swoje okręty "w niebezpieczną podróż".
– Główne obiekty Rosjan są nadal na Krymie. Pokazaliśmy jednak, że w praktyce korzystanie z baz naprawczych dla ich Floty Czarnomorskiej nie jest już możliwe. Aby naprawić swoje statki, muszą je najpierw tam sprowadzić, a teraz nikt tego nie zrobi. Chociaż w Noworosyjsku są zakłady naprawcze, to nie mogą się one równać z tymi, które pozostały na okupowanym Krymie – stwierdził Dmytro Pletenczuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukrainiec dodał, że aktualnie na Morzu Czarnym pozostał tylko jeden rosyjski okręt podwodny odpowiadający za ochronę rosyjskich baz, przede wszystkim tej w Sewastopolu. Reszta głównych działań patrolowych i obronnych jest prowadzona przez lotnictwo.
Duże straty Floty Czarnomorskiej
Ukraińcy przy pomocy dronów Sea Baby przeprowadzali szturmy na Most Krymski, a także wyeliminowali kilka rosyjskich jednostek nawodnych, w tym okręty projektu 22160. Podczas ataku powietrznego na stocznię w Sewastopolu uszkodzono wyłączając z dalszych działań rosyjski okręt podwody 877 klasy Kilo (Rostow na Donu) oraz okręt desantowy projektu 775 (Ropucha). Ukraińcy wykorzystali wtedy pociski manewrujące Storm Shadow, które pozwalają atakować cele oddalone o nawet 500 km.
Za najbardziej bolesną stratę Rosjan związaną z Flotą Czarnomorską uznaje się jednak trafienie i zatopienie krążownika Moskwa, który był określany dumą i okrętem flagowym rosyjskiej armii. Ukraińcy razili tę jednostkę wykorzystując pociski Rk‑360 Neptun wyposażone w 150-kg głowicę bojową.
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski