Coś dzieje się na Morzu Czarnym. Rosjanie pod obstrzałem
Ukraińcy zaatakowali kolejne rosyjskie jednostki na Morzu Czarnym. Niewykluczone, że ponownie udało się trafić okręt projektu 22160. Byłaby to druga tego typu strata armii Putina w ciągu zaledwie kilku dni. Ukraińskie służby ujawniły, że do ataku wykorzystane zostały drony Sea Baby.
W środę 11 października pojawiły się pierwsze doniesienia o uszkodzeniu okrętu Paweł Dierżawin. Kapitan Dmytro Płetenczuk, rzecznik ukraińskiej marynarki wojennej, dopiero co zdążył potwierdzić te informacje, a już pojawiają się doniesienia o kolejnych wybuchach i trafieniu innych okrętów najeźdźców.
Ze wstępnych relacji zamieszczanych w mediach społecznościowych wynikało, że może chodzić o okręt rakietowy Bujan-M. Portal Defence Express specjalizujący się w tematyce militarnej zauważa jednak, że na zdjęciach oraz nagraniach można dostrzec sylwetkę pasującą do okrętu projektu 22160. Nie wyklucza w związku z tym uszczuplenia Floty Czarnomorskiej o drugi podobny okręt w ciągu zaledwie kilku dni. Wątpliwości nie budzi za to broń, jaką tym razem wykorzystali Ukraińcy.
Atak na rosyjski okręt na Morzu Czarnym. Sea Baby w akcji
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) podała, że w operacji wykorzystane zostały drony nawodne Sea Baby. To broń, która już wcześniej dawała się we znaki Rosjanom. Przy ich pomocy atakowano m.in. Most Krymki i inne okręty.
Drony Sea Baby są produkowane przez Ukraińców. W najnowszych wariantach pozwalają na przenoszenie nawet 850 kg materiałów wybuchowych (początkowo, w pierwszych egzemplarzach było to 200 kg i 400 kg). Zapewnia to dużą siłę rażenia, w związku z czym do dronów kształtem przypominających łódź motorową przylgnęła już łatka "koszmaru Floty Czarnomorskiej". Są sterowane za pomocą gogli AR.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nosiciele potężnych pocisków rakietowych
Pojawiający się we wzmiankach na mediach społecznościowych okręt rakietowy Bujan-M to jednostka mierząca 75 m długości, która jest wykorzystywana do przenoszenia pocisków Kalibr-NK. Posiadają one głowice o masie nawet 450 kg i umożliwiają ataki na cele oddalone o nawet 2,5 tys. km. Wedle Rosjan, okręty projektu 22160 również mogą być wyposażone w taki arsenał, ale nigdy nie pokazano dowodów na zastosowanie w nich takiego uzbrojenia.
Rozpoczynając wojnę Rosjanie dysponowali tylko czterema okrętami projektu 22160. Jeśli portal Defence Express poczynił trafne obserwacje, teraz zostały im już tylko dwa.
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski