Przyszłość Krabów w Ukrainie. PGZ planuje tam produkować kluczowy element
Polska Grupa Zbrojeniowa ma planować produkcję luf do armatohaubic na terenie Ukrainy. Wyjaśniamy kulisy tego planu oraz dlaczego lufy artyleryjskie są towarem deficytowym.
W wywiadzie dla Interfax-Ukraina przewodniczący Rady ds. Współpracy z Ukrainą Paweł Kowal i wiceprezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ) Jan Grabowski podczas wizyty w Kijowie rozmawiali o współpracy z ukraińskim przemysłem. Te obejmują m.in. plany uruchomienia produkcji luf kal. 155 mm do armatohaubic Krab na terenie Ukrainy.
Byłby to kolejny etap wsparcia eksploatacji polskich armatohaubic Krab w Ukrainie, ponieważ na miejscu funkcjonuje firma Orel zajmująca się naprawą polskiego sprzętu wykorzystywanego w Ukrainie. Warto zaznaczyć, że w początkowym okresie wojny w Ukrainie znajdowała się kadra specjalistów z Polski, o czym pisał dziennikarz Wirtualnej Polski Łukasz Michalik, ale najpewniej z czasem zmalała na rzecz przeszkolonych Ukraińców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lufy artyleryjskie — kluczowy i trudno dostępny element
Teraz wygląda, że trwają rozmowy o współpracy produkcyjnej kluczowych elementów. Warto zaznaczyć, że każda lufa ma swoją żywotność w sporej mierze zależną od wykorzystywanej amunicji i intensywności ostrzału. Wykorzystanie maksymalnych ładunków prochowych rozpędzających pocisk do najwyższej prędkości wylotowej i brak chłodzenia lufy po ostrzale dużo szybciej zużywa lufy.
Jednakże wiemy, że polskie lufy do Krabów produkowane w Hucie Stalowa Wola są w stanie przetrwać kilka tys. strzałów, zanim potrzebują wymiany. W warunkach ukraińskich może oznaczać konieczność jej wymiany nawet po miesiącu, a produkcja luf to niestety skomplikowany i długotrwały proces, którego nie da się przyśpieszyć bez rozbudowy fabryki. Wystarczy wspomnieć, że stal oraz lufy muszą być można rzec przez określony okres "leżakowane".
Armatohaubica Krab — sprzęt, na którym można polegać
Ukraina otrzymała 54 armatohaubice Krab z zasobów Wojska Polskiego, a kolejne 54 zostały zamówione w HSW za zagraniczne finansowanie. Ukraina straciła przynajmniej 41 Krabów, ale te ze względu na swoją niezawodność były rzucane na najtrudniejsze obszary walk.
Jest to całkowicie inny obraz w porównaniu do np. niemieckich armatohaubic PzH-2000, które w części aspektów przewyższają Kraby, ale są też dużo bardziej delikatną konstrukcją. To sprawia, że szczególnie w warunkach frontowych i w rękach załogi czasem ignorującej zalecenia w instrukcji bądź przeciągającej czynności serwisowe bardziej się psują i wymagają więcej remontów na tyłach.
Krab jest armatohaubicą na podwoziu gąsienicowym o masie 48 ton wyposażoną w długą armatę kal. 155 mm o długości 52 kalibrów (około 8 m). Pozwala to na ostrzał nawet najtańszymi i najbardziej powszechnymi pociskami DM121, M107 czy M795 celów na dystansie do 31 kilometrów co znacznie przewyższa większość rosyjskich haubic kal. 152 mm.
Popularne modele jak D-20 czy 2S3 Akacja mają zasięg w takich warunkach do około 19 kilometrów i tylko znacznie rzadsze opcje takie jak 2A36 Hiacynt-B o donośności 27-30 kilometrów mogą jakoś z Krabem konkurować. Do tego grona można też zaliczyć stare haubice 2S7 Pion bądź północnokoreańskie Koksany.
Z kolei przy zastosowaniu pocisków z gazogeneratorem Krab może już razić cele na dystansie 40 kilometrów, a dla pocisków z dopalaczem rakietowym typu M549A1 zasięg przekracza 50 kilometrów. To w połączeniu z możliwością oddania nawet wedle Ukraińców czteropociskowej salwy w trybie MRSI bądź możliwością prowadzania ostrzału z szybkostrzelnością sześciu strzałów w minutę przy korekcji ognia z dronów dzięki systemowi TOPAZ zapewnia bardzo wysoką skuteczność.