Ostro ocenił sojuszników Ukrainy. Wojskowy nie gryzł się w język

HIMARS, zdjęcie ilustracyjne
HIMARS, zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2023 Getty Images
Mateusz Tomczak

30.07.2024 20:16, aktual.: 30.07.2024 20:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pułkownik austriackiej armii Markus Reisner, który często komentuje wydarzenia z Ukrainy, udzielił wywiadu i ocenił pomoc, jakiej Zachód udziela armii obrońców. W jego opinii sojusznicy robią zbyt mało dla Kijowa i mimo posiadania zaawansowanej broni nie pozwalają mu pokonać Rosji.

W wywiadzie dla serwisu Ukrinform austriacki wojskowy skupił się przede wszystkim na Stanach Zjednoczonych. Docenił możliwości, jakimi dysponują niektóre z tamtejszych broni, m.in. systemy artylerii rakietowej HIMARS, pociski balistyczne ATACMS czy myśliwce F-16. Jako główny problem wskazał jednak zbyt skromne dostawy, które nie pokrywają potrzeb ukraińskiej armii. Dodatkowo skrytykował ograniczenia dotyczące tego, w jaki sposób Ukraińcy mogą wykorzystywać otrzymywane uzbrojenie.

Austriacki wojskowy krytykuje USA

– To jest często powtarzane w samych Stanach Zjednoczonych: pomagać nie po to, by zniszczyć Rosję, ale po to by powstrzymać Rosję. Widać to na wielu przykładach, w tym w liczbie dostarczonych systemów uzbrojenia. Pomyślcie o systemach HIMARS, które wykazały się dużą efektywnością. Ukraina chciała otrzymać 300 wyrzutni, ale do tej pory otrzymała nieco mniej niż 48. Pamiętajmy też o opóźnieniach w dostawie F-16, ograniczeniach użycia ATACMS. Ponadto Stany Zjednoczone dały jasno do zrozumienia, że ataki na rafinerie ropy naftowej w Rosji nie są do końca pozytywnie odbierane, ponieważ mogą doprowadzić do niedoboru zasobów na rynkach światowych – skomentował austriacki wojskowy.

Ze słów ukraińskich żołnierzy, a także z nagrań pojawiających się w mediach społecznościowych wynika, że systemy artylerii rakietowej HIMARS stały się sporą zmorą Rosjan. Przy pomocy standardowych pocisków MLRS kal. 227 mm pozwalają razić cele oddalone o ok. 80 km, ale przy użyciu pocisków balistycznych MGM-140 ATACMS zasięg dochodzi do nawet 300 km. Wykorzystywana jest tutaj nawigacja inercyjna i satelitarna, a same wyrzutnie zostały osadzone na platformie samochodowej, co przekłada się na ich wysoką mobilność.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

F-16 nie zmienią biegu wojny?

Pytany o myśliwce F-16 dla Ukrainy austriacki wojskowy stwierdził, że nie zmienią one biegu wojny. Mogą być jednak pomoce m.in. w ochronie infrastruktury krytycznej oraz w wypchaniu samolotów bojowych wroga w głąb Rosji i tym samym ograniczyć użycie przez najeźdźców kierowanych bomb lotniczych.

- Podobnie F-16 nie jest jakimś wunderwaffe (cudowną bronią). F-16 musi być rozpatrywany w połączeniu z dostarczanym uzbrojeniem typu powietrze-powietrze i powietrze-ziemia, a wszystko to musi być też wspierane przez odpowiednią logistykę - ocenił.

Odpowiedzią na tę kwestię mogą być plany USA, o których donosił "The Wall Street Journal". Amerykański dziennik ustalił, że udało się znaleźć dodatkowe uzbrojenie dla myśliwców mających trafić na front. Wymieniane są pociski powietrze-ziemia AGM-88 HARM oraz pociski powietrze-powietrze AIM-9X Sidewinder i AIM-120 AMRAAM.

Ostatnią kwestią poruszoną przez austriackiego wojskowego są ograniczenia nakładane na Ukraińców w zakresie stosowania dostarczanej im broni. Większość zachodnich sojuszników nie pozwala atakować celów położonych w głębi Rosji. Chodzi nie tylko o USA, ale także m.in. o Wielką Brytanię dostarczającą pociski manewrujące Storm Shadow. Ukraina próbuje to obejść używając dronów, dzięki którym udało się zaatakować już kilka rosyjskich rafinerii ropy naftowej oraz lotnisk.

Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
Zobacz także