Chiński trudnowykrywalny bombowiec H‑20. Ameryka się go nie boi
Jeśli wierzyć zapowiedziom Pekinu, niebawem możemy spodziewać się oficjalnej prezentacji nowego chińskiego bombowca strategicznego H-20. Trudnowykrywalna maszyna budzi na świecie zainteresowanie i obawy, ale Pentagon jest sceptyczny co do jej możliwości.
Chińska broń – zwłaszcza ta, która nie jest jeszcze eksportowana – pozostaje zazwyczaj zagadką. Podawane przez propagandę Pekinu dane techniczne i możliwości są zazwyczaj niemożliwe do zweryfikowania, a informacje powtarzane przez niezależne źródła bazują często na spekulacjach.
Nie inaczej jest w przypadku samolotu H-20, którego charakterystykę przedstawia amerykański Departament Obrony. Według Pentagonu wiadomo, że taki samolot powstaje, prawdopodobnie będzie miał formę latającego skrzydła, zasięg co najmniej 8,5 tys. km i udźwig nie mniejszy niż 10 ton.
Charakterystyka maszyny została w tym przypadku określona na bazie przekonania, że nowy bombowiec Pekinu będzie miał zdolność do atakowania celów poza tzw. drugim łańcuchem wysp, rozciągającym się od Japonii, poprzez Mariany z kluczową bazą Guam, po Nową Gwineę.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Bombowiec H-20 - wielka niewiadoma
Czy chiński samolot faktycznie będzie tak wielkim zagrożeniem, jak przedstawiają to niektóre serwisy czy analitycy? Według Pentagonu – niekoniecznie. Już wcześniej Amerykanie – jak choćby gen. Kenneth Wilsbach - sceptycznie podchodzili do rzekomych zdolności chińskiego supermyśliwca J-20.
Obecnie pytani o bombowiec H-20 twierdzą, że konstrukcja ta pod względem możliwości jest daleka nie tylko od amerykańskiego bombowca B-21, ale ustępuje także samolotowi B-2. A ten – co warto podkreślić w sytuacji, gdy wciąż jest punktem odniesienia dla wchodzących do służby maszyn – lata już od ponad 30 lat.
Skąd taki sceptycyzm Amerykanów? Poza kwestiami propagandowymi jego podstawą może być świadomość chińskich problemów z metalurgią. Chińczycy – kopiujący m.in. rosyjskie samoloty wojskowe czy kradnący dokumentację samolotu F-35 – przez długie lata mieli problem choćby z silnikami lotniczymi czy siłowniami okrętów. Dziesięcioleci doświadczenia nie da się ukraść.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski