Broń ostateczna Stanów Zjednoczonych. Atomowy arsenał to muzeum techniki z lat 70.
Międzykontynentalne pociski balistyczne z głowicami jądrowymi to dla Stanów Zjednoczonych – a tym samym także dla NATO – gwarant bezpieczeństwa, zwłaszcza w obliczu potencjalnych zagrożeń ze strony Chin i Rosji. Obecnie są jednak dramatycznie przestarzałe. Choć Amerykanie rozpoczęli modernizację strategicznej infrastruktury, do niedawna korzystającej z 8-calowych dyskietek, słabym ogniwem pozostają same rakiety. To broń wyprodukowana 50 lat temu.
09.03.2023 | aktual.: 09.03.2023 12:40
Natowskie odstraszanie strategiczne opiera się na trzech typach pocisków. Dwa z nich to pociski przeznaczone dla okrętów podwodnych. Cztery francuskie okręty typu Le Triomphant są wyposażone w pociski M51. Cztery brytyjskie okręty typu Vanguard przenoszą amerykańską broń – pociski Trident. Tridenty znajdują się również na pokładach 18 jednostek typu Ohio (ruszyła już budowa następców – okrętów typu Columbia).
Ostatni typ pocisków balistycznych to broń bazowania lądowego, obecnie użytkowana w NATO tylko przez Stany Zjednoczone. Reprezentują ją pociski LGM-30G Minuteman III, które w czasie zimnej wojny zapewniały "wzajemne, gwarantowane zniszczenie" (doktryna MAD - Mutual Assured Destruction). Problem w tym, że zimna wojna skończyła się ponad 30 lat temu, a pociski Minuteman pozostały. Dzisiaj to broń mocno przestarzała i droga w utrzymaniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pocisk LGM-118A Peacekeeper i układ START II
Z wieku i potencjału Minutemanów doskonale zdawali sobie sprawę amerykańscy decydenci. Jeszcze w latach 80. Opracowano pociski nowej generacji - LGM-118A Peacekeeper. Mierzące 22 metry długości i ważące 88 ton Peacekeepery były bronią – jak na czas powstania – bardzo nowoczesną.
Zgodnie z przyjętymi założeniami zapewniały bardzo wysoką dokładność trafienia i na dystansie ponad 9 tys. km trafiały w cel z dokładnością do 130 metrów. Na dodatek przenosiły wielogłowicowy ładunek MIRV, w którym mogło znaleźć się aż 10 subgłowic (technicznie rakieta mogła przenosić aż 12 subgłowic, ale w praktyce nie stosowano tego rozwiązania). Każda z nich mogła zaatakować inny cel.
Ciekawą cechą Peacekeepera, rzutującą na jego niezawodność i łatwość serwisu, był tzw. zimny start. Pocisk był przechowywany w podziemnym silosie, ale nie startował bezpośrednio z niego. Przez cały czas znajdował się w zamkniętej kapsule, a start następował dwustopniowo. Najpierw sprężone powietrze wyrzucało z silosu i kapsuły 88-tonową rakietą i dopiero wówczas, na wysokości 24 metrów, następowało uruchomienie silników Peacekeepera.
Peacekeeper był nowoczesną i potężną bronią, jednak Stany Zjednoczone zrezygnowały z niej z przyczyn politycznych: zakaz głowic MIRV miał wynikać z traktatu rozbrojeniowego START II, który – ratyfikowany przez amerykański kongres – został jednak odrzucony przez Rosję. Mimo tego USA dokonały jednostronnego rozbrojenia. Ostatnie pociski tego typu wycofano z użytku w 2005 roku, a filarem atomowego odstraszania stał się ponownie pocisk Minuteman.
Amerykańskie atomowe muzeum
W praktyce oznaczało to, że amerykańskie odstraszanie strategiczne wróciło pod względem stosowanej techniki do czasów z przełomu lat 70. i 80., i sprzętu komputerowego, pokazanego w fabularnym filmie "Gry wojenne" z 1984 r.
W połowie poprzedniej dekady przez media przetoczyła się fala utrzymanych w sensacyjnym lub prześmiewczym tonie tekstów, przedstawiających poziom techniczny amerykańskiej infrastruktury, odpowiedzialnej za atomowe odstraszanie.
Na porządku dziennym było tam stosowanie archaicznych, 8-calowych dyskietek (opracowanych w 1973 r.), analogowych telefonów, gdzie z powodu zakłóceń głos rozmówcy był ledwo słyszalny, i sprzętu nieistniejących od dawna firm, jak Radio Corp. ff America (zlikwidowana w 1987 r.) czy Hughes Aircraft, nieistniejącej od 1997 r.
Jak obrazowo podsumował to "Time", cała flota międzykontynentalnych pocisków balistycznych działa dzięki sprzętowi o mniejszej mocy obliczeniowej, niż smartfon o słabej specyfikacji.
Ten problem został zidentyfikowany i od 2019 roku jest rozwiązywany – archaiczne rozwiązania zastąpiono współczesną technologią, czego przykładem jest wyparcie ogromnych dyskietek przez pamięci flash.
Niezmienny – mimo modernizacji – pozostaje jednak kluczowy komponent odstraszania, czyli pociski Minuteman. Ale również i jego dni są już policzone, bo Stany Zjednoczone podjęły decyzję o modernizacji swojego atomowego arsenału.
Nowy arsenał Rosji i Korei Północnej
To istotne zwłaszcza w kontekście wyzwań związanych ze zbrojeniami prowadzonymi przez Rosję czy Koreę Północną. Choć rosyjska armia skompromitowała się w Ukrainie, strategiczne siły rakietowe pozostają jej najlepiej doinwestowanym i systematycznie modernizowanym komponentem.
Rosjanie nie szczędzą zasobów – wymienili stare pociski na zupełnie nową generację broni, jak rakiety Jars czy Satan II. Mimo problemów gospodarczych dbają także o flotę podwodnych nosicieli rakiet balistycznych w postaci kolejnych okrętów typu Boriej.
Również Korea Północna nie zasypia gruszek w popiele, regularnie prezentując nowe pociski balistyczne. Choć początkowo miały one krótki zasięg, to donośność nowych pocisków Hwasong-17 szacowana jest nawet na 15 tys. km – w ich zasięgu jest kontynentalne terytorium Stanów Zjednoczonych.
LGM-35A Sentinel – nowy filar atomowego odstraszania
W takim kontekście opracowanie przez USA nowej, strategicznej broni staje się koniecznością. Następcą wysłużonych Minutemanów ma być nowy pocisk LGM-35A Sentinel. Został on zaprojektowany tak, aby w przyszłości zminimalizować koszty serwisu i modernizacji broni, która – mimo nadziei, że nie zostanie użyta – musi stale pozostawać w pełnej gotowości.
Prace nad nim są już w toku, a na początku marca 2023 roku koncern Northrop Grumman udostępnił informację o udanej próbie silnika nowej rakiety.
Przeprowadzony w ośrodku Promontory w stanie Utah test silnika jednego ze stopni Sentinela wykazał poprawność działania sprawdzanych elementów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze pociski Sentinel osiągną gotowość operacyjną w 2029 roku, gdy trafią do silosów, wypierając z użycia niemal 60-letnie wówczas pociski Minuteman III.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski