Wygląda jak stara armatohaubica D‑20. To pułapka na rosyjską artylerię
Ukraińscy ochotnicy opracowali wierny model armatohaubicy D-20. Choć to bardzo stara broń, zarówno Rosja jak i Ukraina stosują ją podczas walk. Nowoopracowana makieta ma pomóc w walce z rosyjską artylerią. Jakie jest jej zadanie?
W ukraińskich mediach pojawiły się zdjęcia udanej makiety, przedstawiającej holowaną armatohaubicę D-20. Jest to dzieło wolontariuszy z Zakarpacia, którzy postanowili zbudować tanią, a zarazem trudną do odróżnienia od oryginału makietę 152-mm broni, która ma stać się wzorem dla kolejnych atrap.
Jak twierdzą jej twórcy, inspiracją dla ich pracy były obserwowane w rejonie walk starania żołnierzy, którzy w warunkach frontowych usiłowali budować makiety stanowisk artylerii z tego, co było pod ręką, przez co efekt ich starań był mało przekonujący.
Nowa atrapa wygląda bardzo podobnie do oryginału i – zdaniem Ukraińców – ma przyczynić się do zwycięstwa nad rosyjską artylerią.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Trudna do odróżnienia kopia prawdziwej broni ma prowokować Rosjan do ostrzału, powodując szybsze wyczerpywanie zapasów amunicji. Rosyjskie ataki mają także zdradzać Ukraińcom lokalizację stanowisk wrogiej artylerii.
Wszystko to za sprawą taniej, bo kosztującej około 200 tys. hrywien (ok. 2 tys. zł) atrapy popularnej armatohaubicy. Jak stwierdził jeden z konstruktorów makiety, jego największym marzeniem jest, aby Rosjanie zaatakowali jego dzieło kosztującym 40 tys. dolarów Łancetem (rodzaj pocisku kierowanego).
Artyleria z czasów Stalina
Armatohaubica D-20 została opracowana w latach 40. XX wieku w Związku Radzieckim, a jej produkcja ruszyła w roku 1955. Broń doczekała się licznych modyfikacji, a jej kopie i warianty trafiły w ciągu lat do kilkudziesięciu państw. D-20 strzela pociskami kalibru 152 mm na dystans, w zależności od rodzaju amunicji, 17-24 km.
Armatohaubica waży 5,6 tony, ma 8,7 metra w położeniu marszowym i jest obsługiwana przez 8-10 żołnierzy. Szybkostrzelność wynosi do 6 strzałów na minutę i do 65 na godzinę.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski